Firma działająca na terenie dawnych „makaronów” przy ul. Dalekiej prawdopodobnie zajmuje się konfekcjonowaniem nawozów sztucznych. Oznacza to, ni mniej, ni więcej, tylko pakowanie nawozów z opakowań zbiorczych do mniejszych, w tym wypadku do tzw. bigbagów. Podobnie jak w każdej innej działalności, która związana jest z nawozami, przedsiębiorcę obowiązuje Ustawa o nawozach i nawożeniu, a więc między innymi to, że produkty te należy przewozić i przechowywać w sposób uniemożliwiający ich rozsypywanie, pylenie i zamoknięcie. Z informacji, jakie przekazali nam mieszkańcy wynika, że warunki te nie są spełnione.
- Nawozy te przywozi ciężarówka luzem i wysypuje w hali – mówi mężczyzna, który zgłosił do nas ten problem. - Tam produkt ten ładowany jest w worki i składowany na placu. Niejednokrotnie czujemy taką chemiczną woń powietrza i widzimy tumany pyłu, który powstaje w czasie konfekcjonowania. Ponadto zdarza się, że z worków wysypuje się nawóz i zalega na placu.
Słowa mężczyzny potwierdzają fotografie wykonane w miniony weekend. Widać na nich wyraźnie kupki nawozu leżące na ziemi. Strach pomyśleć o tym, co się stanie, gdy któregoś dnia spadnie deszcz...
- Nie dość tego, że ten nawóz stanowi zagrożenie w miejscu, w którym leży, to jeszcze grozi zatruciem wody w kanale Ulgi – uważa mężczyzna. - Rura z kanalizacji deszczowej odprowadzająca opady z tego terenu wpada bezpośrednio do kanału Ulgi. Łatwo możemy sobie wyobrazić, że gdy popada deszcz, to nawozy spłyną do kanału i dalej, do Nogatu.
Mieszkańcy osiedla obawiają się, że firma konfekcjonująca nawozy może stać się ich sąsiadem na dłużej, a nawet stać się potencjalnym kupcem prywatnego terenu. W obawie przed niekorzystnym dla nich obrotem spraw, zebrali podpisy pod pismem do burmistrza, w którym proszą o to, aby władze miasta nie wyraziły zgody na tego typu działalność na tym terenie. Ludzie podkreślają jednocześnie, że nie są „pieniaczami” i nie zamierzają blokować rozwoju tego terenu, jednak nie godzą się na firmy reprezentujące branże niebezpieczne dla otoczenia i środowiska naturalnego.
- Rozumiemy, że jest to grunt przeznaczony pod działalność przemysłową, ale dlaczego miałaby to być chemia? – pytają ludzie. - Gdyby to były artykuły spożywcze czy cokolwiek innego, ale bezpiecznego, to nie widzimy przeszkód. Ale chemia? Przecież tu w okolicy jest szkoła, osiedle gęsto zaludnione... Do tragedii nie trzeba wiele.
Mieszkańcy okolicznych domów są tak zaniepokojeni tą sytuacją, że napisali pismo do władz miasta z prośbą o interwencję. Efektem była kontrola odpowiedniego organu, czyli przedstawicieli Wydziału Środowiska i Rolnictwa w Starostwie Powiatowym w Malborku.
- W czasie kontroli przeprowadzonej przez nasz wydział stwierdzono nieprawidłowości w funkcjonowaniu firmy na terenie po byłej Malmie - informuje Bogusława Luterek, szefowa Wydziału Środowiska i Rolnictwa.
Do sprawy wrócimy, gdy znany będzie końcowy raport służb ochrony środowiska.
Napisz komentarz
Komentarze