Blisko miesięczna podróż, której głównym celem była najwyższą przełęcz na świecie Thorung La (5418 m n.p.m.), odbyła się w październiku minionego roku. Została zorganizowana we własnym zakresie przez pięć osób – po dwóch gdańszczan i starogardzian oraz jedną z Pelplina.
Katmandu - miasto kontrastów
Na wystawie zaprezentowano kilkadziesiąt zdjęć. Więcej pokazano podczas prezentacji multimedialnej, okraszonej pasjonującymi opowieściami Adama Iwanowskiego. W tle pobrzmiewała tradycyjna muzyka nepalska.
- Te zdjęcia to moja pierwsza próba fotografii cyfrowej, dlatego możliwe są błędy warsztatowe – przyznawał skromnie ich autor, ale trzeba mu oddać to, że widać w nich dobry pomysł na fotografię.
Pierwszym etapem wyprawy, nie licząc lotnisk w Gdańsku, Helsinkach i New Delhi, było Katmandu. Stolica Nepalu według Iwanowskiego jest miastem kontrastów, przynależnym kulturze innej cywilizacji, dlatego nie może dać podróżnikom schronienia, pewności siebie. Nepal od kilkunastu miesięcy wychodzi na prostą, po blisko 10-letniej wojnie domowej, toczonej z maoistami. Prawdopodobnie w kwietniu tego roku, po wyborach do parlamentu, kraj z monarchii przekształci się w republikę. Choć państwo to należy do Trzeciego Świata, nie ma tu problemu z dostępem do internetu, a zwykła poczta działa całkiem sprawnie – list w wysokie góry idzie cztery tygodnie, czyli tyle, jak dodał z nutą ironii Adam Iwanowski, ile zajmuje dostarczenie przesyłki z Mazur na Kociewie.
Religijność na każdym kroku
- Obraz zniszczeń po wojnie domowej wciąż jest sugestywny – opowiadał autor zdjęć. – Stolica jest metropolią wielomilionową, ale pozbawiona wysokich szklanych budynków, czy centrów handlowych. Na ulicach jest raczej mało samochodów, wśród nich dominują taksówki, ale przede wszystkim motory, rowery oraz riksze.
Powodem małej liczby aut jest nie tylko droga benzyna (litr kosztuje tylko jednego dolara, ale średnia pensja wynosi zaledwie ok. 100 dolarów), ale aż 200 proc. podatku, naliczanego przy kupnie niezależnie - nowego, czy używanego samochodu. Ruch na ulicy jest lewostronny – to efekt blisko 200 lat okupacji brytyjskiej.
- Ale na dobrą sprawę jeździ się tą stroną ulicy, która akurat jest wolna – mówił Adam Iwanowski. – Mimo tego ani razu nie widziałem tam wypadku.
Na drogach nie trudno natknąć się na święte krowy, gdyż w Nepalu dominuje hinduizm. Mimo, że kraj jest kolebką buddyzmu, wyznaje go niecałe 8 proc. społeczeństwa. Na każdym kroku spotyka się oznaki religijności – figurki wotywne z wyobrażeniem bóstw, czy stupy na rozstajach dróg, czyli odpowiednik naszych Bożych Mąk, które mają przypominać wędrowcom o modlitwie.
Jaki, nosorożce i komuniści
Główny cel wyprawy – przełęcz Thorung La, leży w masywie Annapurny (8091 m n.p.m.), dziesiątej najwyższej góry Ziemi. Szlak wiedzie głównie wzdłuż rzek.
- Czasami ma się wrażenie, że podróżuje się przez śmietnik, gdyż jest to jeden z najbardziej uczęszczanych szlaków w Himalajach – tłumaczył A. Iwanowski.
Podróżnym chętnie pomagają mieszkańcy wiosek, zwłaszcza dzieci chętnie pozujące do fotografii. Dogadanie się z Nepalczykami nie stanowi większego problemu, ponieważ język angielski jest tu drugim językiem urzędowym oraz nauczanym w szkołach. Na szlaku często można spotkać jaki, dość płochliwe półdzikie bydło o masywnych cielskach i gęstej sierści. Mniej sympatycznymi „istotami” spotykanymi w górach są komuniści.
- Maoiści, którzy wyrastają niczym spod ziemi, nierzadko żądają haraczu za przejście, którego trudno im odmówić mając przed sobą grupkę uzbrojonych watażków – wyjaśniał Iwanowski.
Niestety, dzielnym podróżnikom w osiągnięciu celu wyprawy przeszkodziła nieoczekiwana śnieżyca oraz atak choroby. Piątka Pomorzan odwiedziła także niżej położone rejony Nepalu, gdzie wsłuchiwali się w odgłosy dżungli, a ze specjalnej platformy podziwiali żerujące na leśnej polanie nosorożce.
Ciężki los jucznych zwierząt
Przygodą było również spotkanie z nepalską kuchnią. Jej składniki nie są wyszukane, ale powtarzają się w rozmaitych wariacjach – ryż, makaron, ryby, mięso, ser, jajka, pożywne zupy, własnej roboty chleb oraz ciasta, jak czosnkowo – jabłkowe lub orzechowe.
- Takiego pysznego jabłecznika jak w Nepalu, nie jadłem nigdzie indziej – wspominał podróżnik.
Nie wszystko spotkało się z uznaniem wśród polskich wędrowców. Wstrząsnęło nimi traktowanie jucznych zwierząt, bitych i bezlitośnie poganianych, na dowód czego Adam Iwanowski pokazał zdjęcie „zużytych” mułów towarowych, z widocznymi otarciami od noszenia ciężkich bagaży. Nierzadko do pomocy turystom zmusza się nastoletnich tragarzy, którym każe się dźwigać 30-kilowe toboły.
Choroby to... podwójny bagaż
Samodzielnie zorganizowana podróż w Himalaje kosztowała jedną osobę ok. 5,5 tys. zł, mniej więcej dwa razy taniej niż wynosi oferta biur turystycznych. Przed wyprawą do Nepalu trzeba zabezpieczyć się przed: malarią, tężcem, żółtaczką oraz… biegunką.
- Wędrować z czymś takim to tak, jakby się miało podwójny bagaż – żartował Iwanowski.
- Wielką zagadką jest to, jak zachowa się nasz organizm w wysokich górach – dodał już na poważnie podróżnik. – Choroba wysokościowa jest groźna, bo może się skończyć nawet obrzękiem mózgu. Widzieliśmy znoszonego ze szlaku przez ratowników człowieka w masce tlenowej, a w ośrodku medycznym, prowadzonym przez Brytyjczyków, jedna osoba leżała pod respiratorem właśnie z powodu tej choroby. Trzeba sprawdzić swoje kondycyjne możliwości w polskich górach, wędrując z 15-kilowym plecakiem.
Kierunek: Hiszpania
Adam Iwanowski podkreśla, że nie jest himalaistą, jak mylnie określił go jeden z portali internetowych.
- Nie mam nawet takich ambicji, żeby nim zostać. Jestem zwykłym turystą, który od czasu do czasu łazi po górach. Razem z przyjaciółmi pojechaliśmy w Himalaje żeby połazić i na tym „łażeniu” skończyliśmy.
Autor wystawy ma za sobą kilka rowerowych podróży po Europie Środkowej. Obecnie wraz z przyjaciółmi szykuje się do następnej, której trasa będzie wiodła śladami kultury arabskiej w Hiszpanii.
- Trzeba będzie podreperować rowery i w drogę.
Reklama
Łaził po Himalajach, które przypominają śmietnik
PELPLIN. - Jestem zwykłym turystą, który łazi od czasu do czasu po górach – mówi o sobie pelplinianin Adam Iwanowski. Rezultatem tego „łażenia” są fotografie oraz barwne wspomnienia z wyprawy w najwyższe góry świata, które zaprezentowano podczas wystawy w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Pelplinie.
- 22.02.2008 00:06 (aktualizacja 13.08.2023 07:42)
Napisz komentarz
Komentarze