Następcę Mariana Wojaka rozpoczęto szukać jeszcze w czasie jego urzędowania. 13 sierpnia 1945 r. przedstawiciele lokalnych władz partii politycznych desygnowali na stanowisko burmistrza Tczewa Walentego Szeligę, członka Komitetu Wojewódzkiego (KW) Polskiej Partii Robotniczej (PPR) w Gdańsku. Nie objął on jednak nigdy tej funkcji, najprawdopodobniej wobec sprzeciwu władz wojewódzkich PPR. Kilka tygodni później nowym burmistrzem został inny etatowy działacz partyjny – Jan Milewski. Osoba zupełnie nieznana większości ówczesnych mieszkańców Tczewa.
Bezkompromisowy i bezwzględny
Józef Milewski w chwili obejmowania stanowiska burmistrza grodu Sambora miał 47 lat. Legitymował się wykształceniem średnim. Z ruchem komunistycznym związał się jeszcze przed wojną. W 1926 r., jak sam twierdził, został członkiem Komunistycznej Partii Polski. W czasie wojny, w 1943 r., wstąpił do PPR. W 1945 r. został działaczem KW PPR w Gdańsku. Z ramienia tego gremium był, m.in. z Walentym Szeligą, delegatem wojewódzkich władz partyjnych na powiat tczewskich. Możemy więc zakładać, iż jeszcze przed przejęciem władzy znał stosunki panujące w mieście.
Swoje urzędowanie Jan Milewski rozpoczął formalnie najprawdopodobniej 4 września 1945 r. Obejmując rządy w Tczewie stał się jedną z najpotężniejszych osób w całym powiecie. Jako „człowiek województwa” posiadał potężne zaplecze polityczne. Zapewne dzięki temu wraz z objęciem fotelu burmistrza wszedł również do ścisłego kierownictwa władz powiatowych PPR, co nie udało się żadnemu z jego poprzedników. Dawało mu to bardzo duży stopień niezależności, z czego bardzo często korzystał. Był osobą bezkompromisową. Jego rządy charakteryzowała bezwzględność. Świadczyć o tym mogą decyzje, które w pierwszych tygodniach swego urzędowania podejmował. Wprowadził m.in., na początku października 1945 r., prace przymusowe dla mieszkańców miasta. Jak czytamy w jednym ze sprawozdań: „W związku z tym zostanie wprowadzona odezwa do ludności miasta apelująca do ich uczuć patriotycznych i obowiązków obywatelskich, skoro odezwa ta nie da pożądanych rezultatów zostanie wprowadzony przymus pracy”. Na kartach historii zapisało się jednak przede wszystkim wysiedlenie ludności niemieckiej z terenu Tczew, 21–22 listopada 1945 r., które przerodziło się w nieograniczoną grabież mieszkańców miasta przez polskich żołnierzy i milicjantów. Jednym z głównych organizatorów i koordynatorów tej akcji był właśnie Jan Milewski. Według niektórych źródeł również z jego inicjatywy w Tczewie miały być prowadzone eksmisje ludności niemieckiej, jak wskazywano, w celu przejęcia ich mieszkań.
Zaniedbywał swoje obowiązki...
Sprawy miasta nie były jednak głównym obiektem zainteresowania nowego burmistrza. Skupiał się on głównie na działalności politycznej, stając się, szczególnie w pierwszych miesiącach swojego urzędowania, jednym z najaktywniejszych agitatorów komunistycznych. Biorąc pod uwagę jego częste wystąpienia na różnego rodzaju wiecach i akademiach możemy sądzić, iż nie przebywał on często w Zarządzie Miejskim, zaniedbując tym samym swoje obowiązki wynikające z pełnionego stanowiska.
Pomimo to miasto podnosiło się cały czas z wojennych zniszczeń. Produkcję rozpoczynały nowo otwarte zakłady pracy, jak np. Techniczna Obsługa Rolnictwa (późniejsze Polmo) oraz Fabryka Gazomierzy. Do pracy powracały instytucje, których działalność przerwała wojna (jak np. założony w 1906 r. Bank Ludowy). Powstawały też nowe, jak np. Biblioteka Miejska w 1946 r. Sami mieszkańcy dużo nadziei pokładali w trwającej odbudowie obu mostów wiślanych, które wstępnie planowano oddać do użytku pod koniec 1946 r. Wszystko to jednak dokonywało się, jak się wydaje, przy dość symbolicznym udziale burmistrza miasta.
Wydalony z partii, aresztowany przez UB
Wraz z upływem czasu zaczął rysować się konflikt pomiędzy Janem Milewskim a lokalnymi władzami PPR. Nie miał on jednak podłoża ideologicznego. Problemem był coraz bardziej widoczny proces uniezależniania się burmistrza od struktur tczewskich komunistów. Jan Milewski coraz rzadziej konsultował swoje decyzje z Komitetem Powiatowym PPR, aż w końcu przestał pojawiać się na jego posiedzeniach. Krytycznie o jego rządach wypowiadał się również starosta tczewski, który zarzucał mu różnego rodzaju nadużycia. Przeciwnicy burmistrza mieli jednak związane ręce, gdyż posiadał on zapewne nadal poparcie KW PPR. Sytuacja wydawała się patowa. Nie rozwiązało jej nawet złożenie przez Jana Milewskiego, w lipcu 1946 r., rezygnacji ze stanowiska burmistrza, gdyż ta, najprawdopodobniej z inicjatywy wojewódzkich władz PPR, nie została przyjęta.
Wkrótce o upadku Jana Milewskiego miały zadecydować, wspomniane już, wydarzenia z listopada 1945 r. Najprawdopodobniej pod koniec 1946 r. prokuratura postawiła mu i byłemu wiceburmistrzowi Eugeniuszowi Nastowi zarzuty dokonania nadużyć w akcji wysiedlenia ludności niemieckiej z Tczewa, za co obaj później zostali skazani wyrokiem sądu. Działania wymiaru sprawiedliwości wymogły na wojewodzie, w grudniu 1946 r., unieważnienie wyboru Jana Milewskiego na burmistrza. Wkrótce utracił on wszelkie polityczne wpływy. W kwietniu 1947 r. został wydalony z partii i aresztowany przez UB za napisanie i wysłanie pod wpływem alkoholu anonimów z pogróżkami do przywódców tczewskich komunistów, w których jako nadawcę podał Narodowe Siły Zbrojne. Po odbyciu kilkumiesięcznej kary więzienia nie powrócił już najprawdopodobniej do Tczewa.
Sylwetki powojennych burmistrzów Tczewa - Jan Milewski
Pod koniec sierpnia 1945 r., wraz z powrotem ppor. Mariana Wojaka (dotychczasowego włodarza Tczewa) do wojska, fotel burmistrza Tczewa pozostawał nieobsadzony. Wybór nowego, trzeciego w przeciągu niespełna pół roku, włodarza grodu Sambora okazał się niełatwy.
- 28.01.2013 11:57 (aktualizacja 23.08.2023 14:37)
Napisz komentarz
Komentarze