Sześćsetna rocznica zwycięskiej bitwy pod Grunwaldem miała być wielkim wydarzeniem historycznym, politycznym i kulturalnym. W przygotowywanej inscenizacji bitwy uczestniczyć miało 2200 odtwórców z bractw rycerskich z Polski i Europy.
Całkiem możliwe - bo nie dane nam było tego zobaczyć.
Słaba widoczność
Według opinii innych widzów, niewiele straciliśmy, bowiem widoczność w tym roku była zdecydowanie gorsza niż we wcześniejszych latach. Organizatorzy tegorocznej inscenizacji spodziewali się ok. 300 tys. ludzi czyli trzykrotnie więcej niż zazwyczaj przyjeżdża na pola Grunwaldu. I choć ludzi podobno przyjechało ok. 200 tysięcy to i tak przerosło to możliwości organizatorów. Dodatkowo sporo miejsca zajmowały sektory vip oraz wozy transmisyjne telewizji i radia.
Zakorkowane drogi
Sto kilometrów dzielące Kwidzyn i Grunwald pokonaliśmy w ponad 4 godziny. Podobno i tak jest to przyzwoity wynik jak na tegoroczne korki. Nie licząc postojów na trasie największy korek trafił nas tuż przed Grunwaldem. Na wąskich drogach sfrustrowani kierowcy pozostawiali swoje samochody na poboczach. W efekcie drogi robiły się coraz węższe i nijak nie można było zachować dwóch kierunków jazdy. Sytuację komplikowali dodatkowo motocykliści którzy wpychali się wszędzie gdzie tylko można, co dodatkowo blokowało przemieszczanie się aut. Na domiar złego widzowie ruszyli do swoich aut jeszcze podczas trwania samej inscenizacji. Swoje zrobił upał, brak wody i słaba widoczność przygotowanej inscenizacji. Drogi były więc praktycznie całkowicie zablokowane.
W poszukiwaniu wody i cienia
Na pola Grunwaldu dotarliśmy po inscenizacji, jak cały ocean ludzi ruszył do swych aut. Po dotarciu mieliśmy tylko jedno marzenie - kupić coś do picia. Niestety zarówno stoiska z patronackiego browaru jak i stoiska z wodą i napojami obwarowane były olbrzymimi kolejkami. Ceny również znacznie poszły w górę - bo półlitrowa butelka wody mineralnej kosztowała 5 zł, a napoju gazowanego 6 zł. Gdy w końcu udało się komuś schłodzić jakimś napojem, szukało się choć odrobiny cienia. Ludzie wykorzystywali każdy najmniejszy cień rzucany przez drzewa, pomniki, samochody czy namioty. Ziemia była tak sucha, że każdy przejeżdżający samochód wzbijał w niebo tumany kurzu. Przypominało to raczej obrazki z Bliskiego Wschodu, a nie z Polski. Na domiar złego nigdzie nie było dostępnych miejsc z wodą, gdzie można byłoby się umyć lub schłodzić. Najbardziej narzekali na to mieszkający na polu namiotowym, którzy zostali pozbawieni dostępu do wody.
Polska wygrała
Mimo wszystko wyjazd uważam za udany, bo sama inscenizacja nie jest tu najważniejsza. Tym bardziej, gdy widziało się ją już kilka razy. Polacy i tak ponownie wygrali, choć bractwa rycerskie z terenów pokrzyżackich odgrażały się, że tym razem pokonają słabiej uzbrojonych i wyszkolonych Polaków. Warto więc pojechać i choć przez chwilę poczuć klimat tamtego miejsca. Następnym razem jednak wyruszymy pięć godzin wcześniej...
Reklama
Pokonani pod Grunwaldem: żar z nieba, korki i nerwy
POMORZE. Tumany kurzu, brak wody oraz olbrzymie korki – tak w skrócie opisać można obchody 600 rocznicy Bitwy pod Grunwaldem. Niestety w opinii wielu uczestników wydarzenia, rozmiary tej imprezy przerosły jej organizatorów.
- 21.07.2010 00:00 (aktualizacja 16.08.2023 04:03)
Napisz komentarz
Komentarze