Gospodarz, Jan Paśko twierdzi, że kiedy - za przyzwoleniem kierownika budowy - rozpoczął przysypywanie fundamentów powstającego domu, te zaczęły pękać i obsunęły się do wewnątrz.
– Nigdy nie spotkałem się z takimi „pustakami”. Gdybym postawił z nich dom, a w przyszłości doszłoby do tragedii, nigdy bym sobie tego nie wybaczył.
Producent pustaków - tczewska firma P.P.H.U. „Betoniarstwo” S.C. – odrzuca twierdzenie jakoby sprzedała swojemu klientowi pustaki na fundamenty. W rozmowie z reporterem właściciel firmy wyjaśnił jedynie, że sprzedane pustaki – jego zdaniem - miały być użyte jedynie jako budulec wypełniający do wykonywania konstrukcji naziemnych. Właściciel firmy uważa, że budynek powstaje niezgodnie z zasadami sztuki budowlanej.
Toczy się spór między klientem i producentem pustaków. Żadna ze stron nie składa broni. Sprawa jest obecnie w Sądzie Apelacyjnym w Gdańsku.
Prezent dla syna
Niespełna cztery lata temu Jan Paśko, mieszkaniec wsi Dalwin, kupił gotowy projekt domku jednorodzinnego. Wręczył go synowi, jako bożonarodzeniowy prezent, z myślą rozpoczęcia budowy jesienią 2005 r. Po konsultacji z kierownikiem budowy postanowiono, że dom będzie posiadał też piwnicę. Kierownik zobowiązał się nanieść niezbędne poprawki. Zamówił pustaki do budowy w firmie P.P.H.U. „Betoniarstwo” S.C. z Tczewa.
– Zanim zdecydowaliśmy gdzie kupimy pustaki na fundamenty, pomocnik naszego majstra doradził nam wspomnianą firmę. Mówił, że widział te pustaki, mają one ładny kolor i „na oko” są raczej proste. Któregoś dnia, po skończonej pracy, pojechaliśmy je zobaczyć. Właściciel firmy, pan Sadowski zapewniał, że pustaki są wytrzymałe i na pewno nie „szlakowe”. Dodał, że „szlakowe” robią teraz tylko na zamówienie, a te - oferowane nam - mają wytrzymałość ok. 15 mPa. O ile znam się na tych parametrach, to wiem, że do budowy fundamentów wystarczy ok. 10 mPa, więc się ucieszyłem, że będziemy mieli dobre pustaki. Uważam, że pan Sadowski doskonale wiedział jakich pustaków szukamy. Po tygodniu złożyliśmy zamówienie - po 3,85 zł za jednego pustaka, łącznie z dostawą. Właściciel firmy nie widział powodów, aby powiedzieć mi jaki towar otrzymam. Umówiliśmy się, że całość należności ureguluję, gdy dostanę pieniądze za uprawiane przeze mnie buraki. Kiedy przyjechali z pierwszą dostawą pustaków już wiedziałem, że coś jest nie tak. Zauważyłem, że przy wyciąganiu pustaków z przyczepy właściciel uderzył paletą o paletę, a róg jednego z pustaków odpadł. On nawet nie dotknął tego pustaka!
Kiedy zobaczę świadectwo?
Od pierwszej dostawy Paśko zabiegał u właściciela firmy Stanisława Sadowskiego o świadectwo wytrzymałości pustaków. Jak twierdzi Paśko upominanie nie spotkało się z żadną reakcją.
– Po tym jak zobaczyłem ten ułamany róg ponownie poprosiłem o świadectwo wytrzymałości. Codziennie zaczęli przywozić te pustaki, chociaż mówiłem, żeby poczekali, bo nawet nie miałem miejsca, żeby je składować. Tak jakby chcieli mi je szybko „wcisnąć”. Świadectwa jednak nie zobaczyłem. Za każdym razem słyszałem jedno wytłumaczenie producenta: „Zapomniałem”.
Zanim właściciel firmy pojawił się z ostatnią partią materiałów, budowa sięgała już kilku rzędów pustaków ponad ziemię. Podjęte wtedy na placu budowy decyzje były niezwykle istotne z punktu widzenia walczących obecnie w sądzie stron. Według relacji Jana Paśko, świadkiem tych zdarzeń był Stanisław Sadowski.
Paśko utrzymuje, że za wskazaniem producenta pustaków i przyzwoleniem kierownika budowy przystąpił do przysypywania ścian ziemią. Mur sięgał już 6 pustaków ponad ziemię, a ściany obsypano na wysokość trzech pustaków. Jednakże w wyniku obsypania pustaki zaczęły pękać, a ściana obsuwać się.
– Jak pan Sadowski przyjechał z ostatnią, piątą partią pustaków, jeszcze w drzwiach samochodu zapytałem go, czy wreszcie ma świadectwo – relacjonuje Jan Paśko. - „O k…, zapomniałem! To wszystko przez tych pracowników, bo trzeba ich pilnować!”. To ja mu mówię: „Choć zobacz co się stało”. Jak mu pokazałem pęknięcie zaczął kląć na swoje pracownice, bo na pewno siedziały, piły kawę, a pustaki spaliły się niepodlewane.
Taka jest wersja Paśki. Co na to właściciel firmy, jaka jest jego wersja tych okoliczności? Niestety, próby reportera, aby uzyskać od właściciela firmy wyjaśnienia w tej sprawie spotkały się z odmową.
Wadliwy towar?
- Byłem przekonany, że te pęknięcia to wina pustaków, a nie tej luźnej ziemi – wyjaśnia Paśko. - Dlaczego pęknięcia nie pojawiły się na łączeniach, tylko przez środek pustaków? Po tym zdarzeniu wiedziałem dlaczego nie przywozili tego świadectwa wytrzymałości. Uważam, że te pustaki nie nadawały się do budowy na tym etapie (do fundamentów). Właściciel firmy zaproponował, że jakoś się dogadamy. Obiecał, że przywiezie bloczki na obmurowanie całej ściany wokoło, ale miałem wątpliwości czy tak można budować. Pan Sadowski był na placu budowy i widział co budujemy z tych pustaków, tak samo jak wiedział co za towar mi sprzedaje.
Waląca się ściana, pękające przy dostawie pustaki i brak odpowiedniego świadectwa skłoniły Jana Paśko do zbadania jakości pustaków na własną rękę. 9 listopada 2005 r. skontaktował się z władzami jednej z katedr Politechniki Gdańskiej. Te zgodziły się na zbadanie jakości pustaków. Po kilku dniach zadzwonił do inż. G. z PG, aby dowiedzieć się o wyniki badania.
– Odpowiedź inżyniera była jednoznaczna: pustaki nie nadają się do niczego – mówi Paśko. - Zapytałem co to znaczy, na co inż. G. Odpowiedział mi: „Te pustaki nie mają nawet 1/3 wytrzymałości, którą powinny mieć. Ja bym nawet wychodka sobie z nich nie postawił”.
Wyników nie dostaniesz!
- Po kolejnych kilku dniach miałem niezapowiedzianą i niemiłą „wizytę” – relacjonuje Paśko.
– 6 grudnia przyjechała do mnie pani Sadowska, żona właściciela firmy i poprosiła o pieniądze za pustaki. Powiedziałem, że nie dam pieniędzy, bo za „śmieci” nie będę płacił. Dodałem jeszcze, że niedługo będę miał wyniki z PG i wtedy zobaczymy ile te pustaki są warte. Usłyszałem: „Nigdy tych wyników nie dostaniesz”.
- Kilkakrotnie dzwoniłem do inż. G. – kontynuuje Paśko. - Chciałem potwierdzenia jego słów o jakości pustaków, na papierze. Najpierw zbył mnie informacją, że jest w Koszalinie. Kiedy zadzwoniłem w następnym tygodniu okazało się, że jest chory. Zacząłem podejrzewać, że coś jest nie tak. Zadzwoniłem do katedry na PG i postanowiłem umówić się przez sekretarkę. Okazało się, że nie stanowi to żadnego problemu. Tylko, że inż. G. mówił mi, że jest w Szczecinie! Sprawdziły się słowa pani Sadowskiej, bo świadectwa rzeczywiście nie dostałem...
Badania wytrzymałości pustaków na zlecenie Jana Paśko wykonała inna katedra Politechniki Gdańskiej. Tym razem otrzymał świadectwo badania. Wyniki potwierdziły wcześniejsze słowa inż. G. - wytrzymałość pustaków wyniosła zaledwie 3,33 mPa i została zakwalifikowana do klasy 3,5. Kierownik budowy zgłosił w Powiatowym Inspektoracie Nadzoru Budowanego w Tczewie wstrzymanie budowy ze względu na złą jakość materiałów.
Rozebrać mury...
Paśko twierdzi, że w lutym 2006 r. państwo Sadowscy zgłosili się do niego i jego syna z propozycją ugody. Ku jego zaskoczeniu właściciele firmy przekazali zaświadczenie o wytrzymałości pustaków wystawione przez... inż. G. Z tego zaświadczenia wynikało, że pustaki mają wytrzymałość aż 15,7 mPa. Jak utrzymuje Paśko, w trakcie spotkania producenci zaoferowali mu bloczki na obmurowanie, a także swoich murarzy do wykonania tych prac. Koszty materiałów i „robocizny” zobowiązali się pokryć sami.
- Czy decydując się na ugodę, właściciele nie wiedzieli, że pustaki zostały wykorzystane do budowy fundamentów? – pyta Paśko. - Czy zdecydowali się ponieść dodatkowe koszty, bez wcześniejszego zbadania sytuacji na placu budowy?
Paśko twierdzi, że w okolicy Wielkanocy 2006 na placu budowy miała zjawić się pani Sadowska. Wraz z nią pojawili się panowie z aparatami fotograficznymi. Jak się okazało przybyli, by przeprowadzić inspekcję budowy, w celu jej oceny - na polecenie Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego. Wyniki wykazywały nieprawidłowości w przebiegu budowy, wskazano obsypanie ziemią jako powód zawalenia się ściany. Ponieważ od ponad roku kierownik budowy nie naniósł poprawek do projektu, w celu uzupełnienia go o piwnicę, Inspektor Nadzoru Budowlanego nakazał rozebrać wzniesione już mury. Po tym zdarzeniu firma produkująca pustaki przysłała ostateczne wezwanie do zapłaty kwoty 4 810,80 zł, pod groźbą skierowania sprawy do sądu w razie nieuregulowania należności.
Nie zapłacę!
Jan Paśko nie zamierza zapłacić za dostarczone pustaki. W połowie 2006 r. firma oddała sprawę do sądu. Równolegle rozpoczęła się sprawa z powództwa Paśko, który oskarżył firmę o wprowadzanie na rynek materiałów nie nadających się do stosowania w robotach budowlanych:
– Czy to, że w projekcie nie ma piwnicy, oznacza, że można klientowi „wcisnąć” felerny towar?. Kolejne badania pustaków potwierdzają, że są dostarczono mi dosłownie odpady! Przysypaliśmy delikatnie pustaki ziemią. Nie było nawet mowy o jej ubijaniu, a ściana pękła przez... środek pustaków. Pan Sadowski był na miejscu budowy kiedy stawialiśmy fundamenty. Sam zaproponował, żebym przysypał je ziemią. Czyżby nie wiedział wtedy, że sprzedał mi pustaki nie na fundamenty? Ciekawe czy zgłosiłby do Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowy niezgodność budowy z projektem, gdyby nie feralne pęknięcie? Przecież do obsunięcia mogło dojść już po zakończeniu budowy i pan Sadowski miałby tę tragedię na sumieniu! Później to nawet cena tych pustaków się nie zgadzała. Przecież umawialiśmy się na 3,85 zł za metr, a właściciele zażyczyli sobie 4,51 zł.
Firma uniewinniona
Wyrokiem Sądu Rejonowego w Tczewie z dn. 26 września 2006 r. uniewinniono Stanisława Sadowskiego od zarzutu wprowadzenia na rynek pustaków nie nadających się do robót budowlanych. Z akt sądowych wynika, że co prawda stwierdzono, iż pustaki są zakwalifikowane do niskiej normy 3,5, ale nie ma dowodów na to, że Jan Paśko kupił ten materiał do budowy fundamentów. Zaskarżającemu nie pomogła reklamacja pustaków, nie pomogły także zeznania świadków, którzy widzieli Stanisława Sadowskiego na placu budowy przed obsunięciem się ściany. Paśko twierdzi, że po uzyskaniu przez niego dokumentu z Politechniki Gdańskiej firma.zmieniła instytucję certyfikującą - z gdańskiej uczelni na ośrodek badawczy z Zielonej Góry.
Kilka tygodni temu Jan Paśko zwrócił się do gdyńskiej firmy Barg M.B. o przeprowadzenie kolejnego pomiaru wytrzymałości pustaków. Potwierdziły one wyniki z Politechniki Gdańskiej. Pustaki zostały zakwalifikowane do kategorii 3,5.
Sąd Rejonowy – trzeba płacić
Sprawa jest obecnie prowadzona przez Sąd Apelacyjny w Gdańsku. Sąd Rejonowy w Tczewie w sprawie z powództwa Stanisława Sadowskiego oraz Sylwii Maciąg orzekł winę Jana Paśko i zasądził zapłatę firmie P.P.H.U. „Betoniarstwo” S.C. należnej kwoty wraz z odsetkami i kosztami postępowania sądowego. Pozwany nie zamierza zapłacić i walczy w Sądzie Apelacyjnym.
Opinię dla Sądu Rejonowego wykonał biegły inż. Zbigniew Tchórzewski, który stwierdził, że „(…) Inwestor realizował inwestycję w istotnym odstępstwie od zatwierdzonego projektu budowlanego (…)” oraz „ (…) że najważniejszą przyczyną powstałych pęknięć i przemieszczeń ścian było ich obsypanie jednostronne”.
Pasko nadal nie zamierza jednak płacić za zakupione pustaki:
– Nie podaruję im tych pustaków. Wynająłem już adwokata i będę walczył dalej. Tu nie chodzi tylko o mnie. To firma, która sprzedaje pustaki w całym powiecie, jak nie w województwie. Właściciele nie informują, że materiał nie nadaje się na fundamenty. Strach pomyśleć, co będzie jeśli dojdzie do tragedii.
Właściciel firmy - bez komentarza
Kilkakrotnie prosiliśmy pana Stanisława Sadowskiego, właściciela firmy P.P.H.U. „Betoniarstwo” o ustosunkowanie się do zarzutów stawianych przez Jana Paśko. Niestety, odmówił on osobistego skomentowania sprawy. Poniżej publikujemy pytania, które skierowaliśmy do adwokata firmy „Betoniarstwo” Wojciecha Chabałowskiego oraz jego krótkie oświadczenie.
Pytania do firmy P.P.H.U. „Betoniarstwo”:
„W związku ze zgłoszeniem przez p. Jana Paśko sporu pomiędzy nim a firmą P.P.H.U. „Betoniarstwo” oraz wątpliwościami klienta co do jakości sprzedawanych przez firmę materiałów w „Gazecie Tczewskiej” powstaje artykuł opisujący historię tych zdarzeń. Zgodnie z zasadami rzetelnego dziennikarstwa i przekazywaniem Czytelnikom obiektywnych oraz sprawdzonych informacji w oparciu o wersje dwóch stron sporu proszę o udzielenie odpowiedzi na następujące pytania:
1. Czy istnieje możliwość, że p. Jan Paśko lub jakikolwiek inny klient zakupił w firmie P.P.H.U. „Betoniarstwo” pustaki na fundamenty, które nie spełniały przepisowych wymagań jakości?
2. W trakcie dostarczania kolejnych partii pustaków p. Jan Paśko kilkakrotnie prosił o świadectwo wytrzymałości ww. pustaków. Dlaczego go wówczas nie otrzymał?
3. Czy podczas spotkania z p. Janem Paśko w lutym 2006 r. właściciele firmy P.P.H.U. „Betoniarstwo” (ustalając warunki współpracy) nie wiedzieli, że zakupione pustaki były użyte do budowy fundamentów?
4. Jak to możliwe, że firma legitymowała się świadectwem wykazującym wytrzymałość 15,7 mPa (sprawozdanie nr 016772/39), a niejednokrotne badania biegłych (sygn. akt V C 61/06) oraz badania p. Jana Paśko (sprawozdanie nr 252/2005) wykazywały jedyne 3,33 mPa?
5. Czy to prawda, że firma P.P.H.U. „Betoniarstwo” zmieniła instytucję wydającą świadectwo wytrzymałości produkowanych materiałów z Politechniki Gdańskiej na firmę z Zielonej Góry?
6. Dlaczego w trakcie trwania realizacji zamówienia zmieniła się cena pustaków z 3,85 zł (za jednego pustaka) na 4,51 zł? Czy było to wynikiem zmiany warunków zamówienia?
Powyższe pytania kierujemy do Pana na prośbę właścicieli firmy P.P.H.U. „Betoniarstwo”, którzy poprosili o skomentowanie przebiegu sporu przez Pana jako swojego pełnomocnika.
Karol Uliczny („Gazeta Tczewska”)
Odpowiedź adwokata Wojciecha Chabałowskiego:
„W odpowiedzi na Pana e-mail z 2.05.2008 r. podaję, że jestem pełnomocnikiem procesowym p. Sadowskiego w toczącym się od wielu miesięcy sporze sadowym z p. Paśko, który również reprezentowany jest przez profesjonalnego pełnomocnika. Wszelkie informacje na temat tego sporu i wcześniejszego zakończonego pomyślnie dla p. Sadowskiego należy poszukiwać w aktach Sądu Rejonowego w Tczewie sygn. akt V W 1079/06 oraz w aktach Sądu Okręgowego w Gdańsku sygn. akt III Ca 140/08, gdzie ma zapaść wyrok (po apelacji p. Paśko) dnia 28.04.2008 r.
Proszę zwrócić uwagę na ustalony fakt, że p. Paśko sam osobiście zajmował się murowaniem, rzekome wady ustalił dopiero po wmurowaniu szóstej partii bloczków dowożonych sukcesywnie samochodem ciężarowym, do budowy używał również własnych starych rozbiórkowych bloczków, a na koniec zasypał wszystko (wbrew zasadom sztuki budowlanej) od zewnątrz ziemią, w wyniku czego niczym nie zabezpieczone mury ugięły się do wewnątrz i popękały (co potwierdzili biegli). Od zarzutu nie posiadania certyfikatu na swoje wyroby p. Sadowski został prawomocnie uniewinniony w sprawie V W 1079/06 zgłoszonej przez p. Paśko”.
Z poważaniem adw. Wojciech Chabałowski
Reklama
Pustaki niezgody
DALWIN (POW. TCZEWSKI). Podczas budowy jednorodzinnego domu w Dalwinie (gm. Tczew) obsunęła się jedna ze ścian. Firma produkująca użyte do budowy pustaki oraz jej klient wzajemnie oskarżają się o spowodowanie tego zdarzenia. Błąd w sztuce budowania czy użyte do budowy materiały były powodem obsunięcia? Klient nie ma zamiaru płacić za pustaki.
- 30.05.2008 07:35 (aktualizacja 19.08.2023 22:21)
Napisz komentarz
Komentarze