Co z infrastrukturą społeczną – szkołami, przedszkolami placówkami służby zdrowia? Piąć się w górę czy może zawłaszczać tereny zielone? Kluczową rolę w rozstrzygnięciu tych dylematów może odegrać zabudowa obiektami wysokościowymi.
Te i inne zagadnienia poddawano szczegółowej analizie podczas międzynarodowej konferencji „Tendencje wysokościowe w miastach metropolitalnych”, która odbyła się w dniach 29 – 31 maja w Gdańsku. Inicjatorem i organizatorem spotkania było Miasto Gdańsk przy współpracy Ministerstwa Infrastruktury oraz INTA - międzynarodowej organizacji skupiającej wybitnych urbanistów i decydentów politycznych. Konferencję poprzedził kilkudniowy panel ekspercki z udziałem ekspertów INTA i przedstawicieli lokalnych środowisk opiniotwórczych. W ten sposób eksperci zbierali informacje jak postrzegany jest Gdańsk. Wnioski wykorzystali do opracowania rekomendacji dla władz Miasta Gdańska i planistów. Podsumowanie i publiczna debata zamykająca konferencję odbyła się 31 maja w Dworze Artusa. Oto wybrane wypowiedzi z tego spotkania.
Nie czy, tylko gdzie?
Andrzej Januszajtis, prezes Stowarzyszenia „Nasz Gdańsk”:
- Wszyscy wiemy, że wieżowców nie unikniemy. Są nie tylko symbolem. Dają możliwość właściwego wykorzystania przestrzeni. Więc problem nie polega na tym, czy budować wieżowce w Gdańsku, tylko gdzie je stawiać? To miasto było niegdyś największym i najbogatszym miastem nad Bałtykiem. Szacunek dla historii i naturalny zrównoważony rozwój sprawiły, że w Gdańsku aż do ostatniej wojny historia zachowała się w niezwykle pięknym kształcie. (…) Historyczna panorama Gdańska słynęła z piękna i harmonii. (…) Jesteśmy przeciwni budowaniu wieżowców na przykład na Starym Mieście. Na tym obszarze - między Podwalem Staromiejskim a Wałową – zachowało się lub zostało odtworzonych około setki budynków, w tym sześć monumentalnych kościołów, Ratusz Staromiejski, Wielki Młyn i in. Wiec nie można traktować obszaru jako pustyni budowlanej. Stoją tam dwa wieżowce z czasów PRL – Hotel „Hevelius” i budynek PROREM, dziś Organiki. O dwa wieżowce za dużo! Oczywiście nikt nie będzie ich rozbierać. Ale - pomysł, aby podwyższyć budynek Organiki dwukrotnie - zwichnie panoramę Gdańska w sposób absolutny.
- Inny przykład. Budynek wysoki na dwieście metrów proponowany przez sławnego architekta, Stanisława Fiszera, na Polskim Haku. Byłby widoczny z osi Motławy, z Zielonego Mostu. Sterczałby nad zachowaną i odtworzoną zabudową! Nie wolno dzisiaj niszczyć efektów odbudowy. W Śródmieściu powinniśmy iść dalej według tych samych założeń, bo one przyniosły nam sławę, ściągają turystów. Wieżowce – tak. Ale w odpowiednich miejscach. Jeżeli się proponuje na przykład wieżowce na Letnicy w dodatku z odtworzeniem jeziora Zaspa, to możemy tylko przyklasnąć, nie będzie żadnych przeciwwskazań. (…) Cieszę się, że władze miasta konferencję zorganizowały, że zaproszono wybitnych specjalistów. Z ich ust usłyszeliśmy, że trzeba chronić stare centrum jako wartość historyczną. Propozycje na przykład specjalnego opodatkowania budowniczych wieżowców na ochronę wartości historycznych, na dalszą odbudowę ,uważam za bardzo ciekawą. (…)
Wieżowce nad morzem?
Dialog społeczny
Dr hab. inż. arch. Andrzej T. Baranowski z Wydziału Architektury Politechniki Gdańskiej:
- Wypowiedzi wielu panelistów świadczą, że mówcy reprezentują widzenie kompleksowe, że próbują poszukiwać strategii postępowania. Powiedziałbym więcej. Mowa była nie o rozwiązywaniu sprzeczności, ale o możliwościach zarządzania tymi sprzecznościami, życia ze sprzecznościami. Tu bardziej chodziło o życie miasta aniżeli o strukturę. Mam wrażenie, że te cele wyraźnie się pojawiały. Jeden z nich – to jakość życia w mieście. Drugi – zrównoważony rozwój minimalizujący skutki środowiskowe. I trzeci – kto wie czy dla nas w tej chwili nie najważniejszy – dialog społeczny budujący społeczeństwo obywatelskie. Gdybyśmy przy stawianiu wysokich budynków, które są możliwością, a nie koniecznością, zaprzepaścili to, o czym tutaj mówiliśmy i gdybyśmy powrócili do poprzedniego, życzeniowego sposobu myślenia, oznaczałoby, że zaprzepaściliśmy wartości tej konferencji.
Po pierwsze - historia
Pedro Ortiz:
- Przy lokalizacji wysokościowców musimy bardzo uważnie patrzeć na historię naszego miasta i potrafić umiejętnie ją zinterpretować. To historia dyktuje nam jak powinniśmy postępować przy nowoczesnej wysokiej zabudowie.
Dobra kontynuacja
Tomasz Korzeniowski, generalny konserwator bazyliki Mariackiej:
- Reprezentuję Towarzystwo Opieki nad Zabytkami, organizację, która od stu lat działa w Polsce. Przed wojną członkami naszej organizacji byli ministrowie rządu Rzeczpospolitej. Dziś już nie, ale mamy nadal dużą grupę ekspertów. Również wśród miłośników zabytków jest wielu zwolenników dobrej współczesnej architektury, która znacząco podkreśli status miasta Gdańska we współczesnym świecie. Bardzo dziękuję za poruszenie kwestii ochrony dziedzictwa kulturowego. Konkluzje francuskiego eksperta, są szczególnie bliskie naszemu środowisku. Serdecznie dziękuję za cenną sugestię zlokalizowania najwyższych budynków naszego miasta w oddaleniu od historycznego centrum. Teren między Wrzeszczem a Oliwą jest bez wątpienia najlepszy, aby wznieść grupę imponujących wysokich budowli. Dobrze by było, żeby projekty tych wysokościowców były równie ambitne i zaawansowane technologicznie jak najlepsze projekty krajów arabskich, w Dubaju. To niedościgniony wzór. To arcydzieła.
- Tę konferencje grono historyków, konserwatorów zabytków ocenia pozytywnie. To dobra kontynuacja ambicji gdańszczan, którzy rządzili i budowali Gdańsk przez ostatnich pięćset lat. Piec w Dworze Artusa jest największym piecem kaflowym w Europie. Ambicje gdańszczan zawsze szły w tym kierunku. Natomiast centrum Gdańska, które jest uznawane za niezwykły skarb kultury, wykształciło wizerunek. Zgodnie z polityką zrównoważonego rozwoju oczywiste jest, że budując wysokie budowle nie można zakłócić największych wartości miasta Gdańska. Dzięki zaangażowaniu prezydenta Miasta Gdańska, Pawła Adamowicza w ochronę dziedzictwa kulturowego miasta Gdańska, w ubiegłym roku grupę tysiąca turystów zapytano, co ich zdaniem, jest w Gdańsku największą wartością, najbardziej rozpoznawalnym elementem miasta. 90 proc. odpowiedzi brzmiało: „zabytki i historia”. Ta wartość musi być zachowana. Teren Polskiego Haka, tereny postyczniowe nie powinny być miejscem budowy budynków przekraczających 40 metrów wysokości. Europa charakteryzuje się fantastycznym krajobrazem kulturowym – katedr i historycznych centrów miast. Czy ktoś z państwa mógłby sobie wyobrazić wybudowanie wieżowca w bezpośrednim sąsiedztwie Wenecji, Florencji, Brugii? Gwarantuję, że taki projekt byłby napiętnowany jako skandaliczne barbarzyństwo niszczące jeden z najcenniejszych elementów kultury europejskiej. Gorąco zachęcam władze miasta Gdańska do intensywnej kontynuacji starań o wpisanie Gdańska na listę światowego dziedzictwa kultury UNESCO. Jesteśmy gotowi pomóc jako grono eksperckie w przygotowaniach do tego bardzo znaczącego aktu w dziejach Gdańska.
Prestiż, symbol, czy moda?
Prof. arch. Mieczysław Kochanowski:
- Po co właściwie mamy budować wieżowce? Przez parę dni trwała dyskusja na ten temat. Słyszałem różnego rodzaju argumenty. Może odniosłem mylne wrażenie. Wydawało mi się, że stosunkowo mniej słyszeliśmy argumentów o charakterze racjonalnym – typu koszt, warunki eksploatacji, oszczędność przestrzeni, komunikacja itd. Więcej natomiast było argumentów innej natury. Dominowały trzy hasła: prestiż, symbol, moda. Mogłoby się wydawać, że są to powody do budowania wieżowców dosyć słabe, bo nieracjonalne. Ale ja bym nie lekceważył tych argumentów. Żyjemy w społeczeństwie konsumpcyjnym, w którym prestiż i modą są równie ważne jak kwestia ekonomii, czasem nawet ważniejsze. Tak patrząc na wieżowce spoglądam w przyszłość z wielką nadzieją. Widziałbym w nich skuteczną przeciwwagę dla innej mody – na chaotyczne, przypadkowe wielkie budowanie poza miastem. Jeśliby więc modne wieżowce miałyby odciągnąć ludzi z tych przestrzeni podmiejskich i ściągnąć ich z powrotem do miasta i rehabilitować europejskie miasta, to budujmy wieżowce.
- Ale istnieje inny problem. Wieżowce w tej chwili są modne. Jeżeli tak, grozi im to, co wszystkim przedmiotom, że przestaną być modne. Nabudujemy wieżowców. One są opatrzą. Przestaną być przedmiotem fascynacji. Co wtedy z nimi? Powstanie problem w jaki sposób ucywilizować te wieżowce? Nie wolno traktować budowy wieżowców jako akcji samej w sobie. Patrzmy na wieżowce jako na istotny element struktury miejskiej, kompozycji miejskiej, krajobrazu miejskiego. Wtedy nie tylko będziemy mogli się posłużyć nimi dla realizacji naszych celów, ale wtopimy je w miasto. Jest większa szansa, że nie będą sezonowymi implantami.
Na dwa słowa z „Gdańską”
Rozmowa z arch. Małgorzata Chmiel, przewodniczącą Komisji Rozwoju Przestrzennego w Radzie Miasta Gdańska.
Patrzenie w przyszłość
- Jak ocenia pani przebieg konferencji „Tendencje Wysokościowe w Miastach Metropolitalnych”?
- Wspaniała była konferencja. Mieliśmy szczęście, że spotkali się ludzie, na co dzień praktycznie zajmujący się architekturą i urbanistyką. Wszyscy bardzo wiele z niej wyniesiemy. Mam nadzieję, że pozytywy wykorzystamy w pracach Komisji Rozwoju Przestrzennego. Cieszę się, że wskazano miejsca, w których dopuszczone są lokalizacje obiektów wysokich – tereny postyczniowe, we Wrzeszczu. Nie zgadzamy się, aby budować wysokościowce na terenie Głównego Miasta, Starego Miasta, Starej Oliwy.
- Zadała pani panelistom pytanie jak widzą perspektywę zabudowy wysokościowej w rejonie pasa nadmorskiego.
- Co do tej kwestii mam poważne wątpliwości. Nie otrzymałam odpowiedzi. Nie zajmowano się tematem, a szkoda. Bo jest to pytanie podstawowe, czy chcemy dopuścić lokalizacje obiektów wysokich w pasie nadmorskim, czy zachowamy ten teren jako rekreacyjny dla mieszkańców Gdańska i nie tylko.
- Specjaliści przestrzegali, aby w budownictwie nie kierować się aktualnymi trendami.
- Cieszę się, że stwierdzono, że najważniejsza jest długoterminowość działania. Czyli patrzenie w przyszłość. Bo obiekty wysokie, które dzisiaj dopuścimy do realizacji, stać będą przez wiele dziesiątków, a może i setek, lat. A otoczenie nas kształtuje.
- Jeden z dyskutantów dawał przykład z Paryża.
- Mówił, że we Francji obszary miejskie najpierw się zagospodarowuje, a potem dopuszcza inwestorów, deweloperów. We Francji powoływane są spółki, stowarzyszenia lub fundacje do zagospodarowania terenów. I miasto współpracuje z tymi organizacjami. Mnie się wydaje, że u nas też to by było bardzo dobre rozwiązanie. Tym bardziej, że byłaby to organizacja, która mogłaby podejmować dialog z mieszkańcami, żeby jak największe było społeczne przyzwolenie na lokalizację tych obiektów.
Reklama
Wysokościowce – marzenie, czy koszmar?
GDAŃSK. Międzynarodowa konferencja w Gdańsku. Jaki powinien być rozwój urbanistyczny dużych miast? Czy dopuszczać dalszy rozwój przedmieść? Czy skupiać się na rozwoju do wewnątrz? Jak racjonalnie wykorzystać istniejącą infrastrukturę? Jak sprawić by życie mieszkańcom żyło się wygodne a odległości nie stanowiły problemu?
- 05.06.2008 00:11 (aktualizacja 01.04.2023 08:57)
Napisz komentarz
Komentarze