SB – cka prawda objawiona/Trzeba otworzyć archiwa
Rozmowa z Jarosławem Wałęsą, posłem Platformy Obywatelskiej.
- Kim jest dla pana TW „Bolek”?
- Jest to dla mnie totalna abstrakcja. Tyle, ile zostało już powiedziane na temat tajnych współpracowników w ogóle, a TW „Bolka” w szczególności świadczy, tylko o jednym: że esbeckie akta IPN – u nie oczyszczają naszej historii. A powodują jedynie jeszcze większy mętlik w naszych głowach. Wszystkie akta SB traktuje jednakowo: jako nic nie znaczące – szczególnie z historycznego punktu widzenia – kawałki papieru. Dzisiaj jednak nikt nikogo już nie przekona. Wszyscy wiedzą, co mają myśleć o „Bolku”. I wszystko pozostaje w sferze wiary: czy chcemy wierzyć Wałęsie, czy chcemy wierzyć SB. I najbardziej zadziwiające w tym wszystkim jest to, że ludzie którzy walczyli z komunizmem, którzy byli śmiertelnymi wrogami tamtego systemu i którzy wówczas nigdy funkcjonariuszom SB by nie uwierzyli, dzisiaj traktują dokumenty wytworzone przez tych ludzi jak prawdę objawioną.
- Czytał pan książkę redaktorów Cęckiewicza i Gontarczyka?
- Nie. I nie zamierzam tego robić. Bo książka ta nie ma dla mnie żadnej wartości.
- To chyba mógłby pan stwierdzić dopiero po jej przeczytaniu.
- Ale ta książka po prostu mnie nie interesuje. Została ona napisana jako dowód wcześniej postawionej tezy. I wszystko co do tezy tej nie pasowało, zostało w tej książce pominięte. Wynika to nawet ze słów autorów, którzy sami decydowali które dokumenty SB są wiarygodne, a które nie.
- Ale komu może dzisiaj zależeć na tym, aby zniszczyć legendę Lecha Wałęsy. Bo nie jest to walka polityczna, gdyż znaczenie byłego prezydenta dla bieżącej polityki jest przecież znikome.
- Autorzy tej książki nie ukrywają przecież, że pracowali dla ludzi związanych z Prawem i Sprawiedliwością. Wiadomo czyim człowiekiem jest prezes IPN, Janusz Kurtyka. I to wszystko wpisuje się w debatę, która rozpoczęła się w 1992 roku. Antoni Macierewicz chlapnął coś próbując ratować nieudolny rząd Jana Olszewskiego i to ciągnie się po dziś dzień.
- Co pana ojciec takiego zrobił tym ludziom, że za wszelka cenę starają się go zniszczyć?
- Braciom Kaczyńskim wydawało się, że będą w stanie kontrolować prezydenturę mojego ojca. A Lech Wałęsa nie dał się wmanewrować w ich gierki. Bo to są mali ludzie. Chcieli tylko burzyć, a mój ojciec powiedział w pewnym momencie: stop. Musimy zacząć budować. Nie dał się im sterować. I tego do dzisiaj bracia Kaczyńscy nie są w stanie mojemu ojcu wybaczyć.
- Czy Lech Wałęsa tłumaczył się panu kiedykolwiek ze swojej przeszłości? Czy przekonywał pana, że nie współpracował z SB?
- Nawet ostatnio starał mi się z tego tłumaczyć. Tyle tylko, że szybko mu przerwałem mówiąc, że nie musi tego po raz kolejny robić. Że nie musi mówić, iż nie był agentem. Bo ja po prostu mu wierzę. Ale ojciec już tyle razy tłumaczył się różnym ludziom, że chyba wydaje mu się, że musi tłumaczyć się również rodzinie.
- Czy pana zdaniem Donald Tusk wystarczająco wsparł Lecha Wałęsę?
- Wydaje mi się, że tak. Więcej od Donalda Tuska chyba nie można było wymagać.
- Ale premier z jednej strony bronił pana ojca, a z drugiej strony autorów książki mówiąc, że przecież mieli prawo ją napisać.
- Ale ja przecież nie twierdzę, że ta książka nie miała się prawa ukazać. Tyle tylko, że nie za nasze pieniądze, nie nakładem IPN. To powinna być niezależna publikacja tych panów. Pamiętajmy bowiem o jednym: mój ojciec walczył między innymi o to, żeby każdy mógł wyrażać własne zdanie – niezależnie od tego, jakkolwiek by ono absurdalnie nie brzmiało. I tej wolności słowa również ja zawsze będę bronił.
- Po raz kolejny widzimy, że hydra lustracji podnosi swoja głowę. Może obecna sytuacja przyczyni się do ostatecznego rozwiązana tego problemu?
- W tej sprawie jestem bardzo radykalny: po prostu zniszczyłbym wszystkie te dokumenty. Bo z nich żadnej prawdy się nie dowiemy. Zdaję sobie jednak sprawę, że jest to dzisiaj nierealne. Dlatego trzeba otworzyć archiwa, opublikować wszystko w internecie i zakończyć tę dyskusję. I każdy mógłby sobie na ten temat wyrobić opinię. Bo to, co się teraz dzieje, jest bardzo szkodliwe dla naszego kraju.
- Czy Jarosław Wałęsa lepiej czuje się jako poseł koalicji rządzącej, czy lepiej pracowało się panu jako posłowi opozycji?
- Na pewno pracuje mi się dzisiaj inaczej. Łatwiej jest bowiem krytykować, aniżeli budować. Ale chyba odnajduję się w nowej roli i pomagam mojej partii rządzić.
- W zeszłej kadencji mówiło się, że dopiero uczy się pan parlamentarnego rzemiosła i dopiero za jakiś czas wypłynie pan na szersze wody. Nic takiego się jednak nie stało – Jarosław Wałęsa dalej pozostaje w cieniu swoich partyjnych kolegów.
- Oczekuje się ode mnie, że znajdę jakiś płot przez który będę skakał. Ale to nie jest moją aspiracją i wcale do tego nie dążę. Koncentruję się raczej na systematycznej pracy – być może niezbyt medialnej, ale bardzo potrzebnej. Staram się sumiennie wykonywać swoje obowiązki poselskie i jeżeli ktoś dokładniej przyjrzy się mojej pracy to zobaczy, że jestem z przodu poselskiego peletonu. Ale jest to praca o której mało się słyszy. Nie atakuję naszych politycznych przeciwników, nie mam ciętego języka. Oczywiście, niektórzy woleliby widzieć takiego Jarosława Wałęsę, ale ja po prostu taki nie jestem.
- Pana parlamentarna praca koncentruje się wokół dwóch komisji związanych z polityką zagraniczną: Komisji Spraw zagranicznych oraz Komisji ds. Unii Europejskiej. Czy obracając się w świecie wielkiej, międzynarodowej polityki nie traci pan kontaktu ze zwykłymi ludźmi?
- Oczywiście, że nie. Przychodzi do mnie wielu ludzi z problemami dnia codziennego, którymi tak naprawdę powinni zajmować się radni. Sprawy mieszkań, instalacji świetlnej na podwórkach, czy śpiących policjantów nie są mi obce. Jeżeli tylko mogę, to pomagam każdemu, kto się do mnie zgłosi. Ale rzeczywiście, szczególnie interesuję się sprawami związanymi z polityką zagraniczną.
- Czy zatem nie będzie pan się starał dostać do Parlamentu Europejskiego? Tam mógłby się pan zajmować tylko tym, co szczególnie pana interesuje.
- Proszę pamiętać, że mój pierwszy start w wyborach miał miejsce właśnie do Parlamentu Europejskiego. I chociaż na start w najbliższych wyborach raczej się nie zdecyduję – zresztą takiej decyzji chyba nie poparło by kierownictwo mojej partii – to na pewnym etapie mojej kariery może podejmę taką decyzję.
- Jaką partią jest dzisiaj Platforma Obywatelska? Zmieniła się odkąd była w opozycji?
- Nadal jesteśmy partią wielogłosu. Nie jesteśmy monolitem – i to jest wspaniałe. Oczywiście, mamy z tego powodu wiele problemów. Kierownictwo naszej partii nie ma monopolu na nieomylność. U nas nie ma takiej sytuacji w której otrzymujemy sms – y i wszyscy nagle myślimy tak samo. Jesteśmy pluralistyczni, ale dlatego często głosimy odmienne poglądy. Jednak w najważniejszych sprawach, po długich dyskusjach, zawsze jesteśmy w stanie uzgodnić nasze stanowisko, zawsze jesteśmy w stanie wybrać najlepsze rozwiązanie. I właśnie to w Platformie najbardziej mi się podoba.
- Jarosław Wałęsa nie daje pożywki dla lubiących sensacje kolorowych pism. Uważni obserwatorzy zauważyli jednak, że podczas niedawnych imienin ojca bardzo troskliwie opiekował się pan Iwoną Guzowską. Czy to jakiś znak?
- Ale Iwona jest przecież wspaniałą dziewczyną. No i podarowała mojemu ojcu wspaniały prezent – swój mistrzowski pas mówiąc, że jest to prezent od mistrza dla mistrza.
- Czy zatem to ojciec oddelegował pana do opieki nad swoim gościem?
- Ależ nie. Był to mój wybór i robiłem to z wielką przyjemnością. Iwona imponuje mi zarówno jako człowiek, jak też i jako parlamentarzystka. Jej praca i całe życie robi duże wrażenie. A poza tym po prostu bardzo ją lubię.
Reklama
Do syna Wałęsy - Kim jest dla pana TW „Bolek”?
NASZA ROZMOWA - GAZETA GDAŃSKA. Syn Lecha Wałęsy: "W tej sprawie jestem bardzo radykalny: po prostu zniszczyłbym wszystkie te dokumenty. Bo z nich żadnej prawdy się nie dowiemy". Czy ojciec przekonywał pana, że nie współpracował z SB? "Nawet ostatnio starał mi się z tego tłumaczyć. Tyle tylko, że szybko mu przerwałem..."
- 01.07.2008 00:01 (aktualizacja 20.08.2023 02:04)
Napisz komentarz
Komentarze