Zgoda władz na wolne wybory do Senatu skłoniła przedstawicieli opozycji do akceptacji kompromisowego podziału mandatów w Sejmie. Zaaprobowano wysuniętą przez komunistów proporcję 65:35. Oznaczało to, że aż 299 mandatów miało być z góry zagwarantowane członkom PZPR i jej politycznym przybudówkom.
Co ciekawe, jak wynika z badań przeprowadzonych przez CBOS, jeszcze w początku kwietnia ankietowani Polacy bardzo powściągliwie oceniali efekty Okrągłego Stołu. Postrzegali je jako niewątpliwy sukces obozu solidarnościowego, ale wcale nie uznawali za impuls dla podejmowania aktywnej działalności politycznej[1].
Duch zmian był jednak odczuwalny. Poparcia solidarnościowym kandydatom udzielili nie tylko znani polscy artyści i ludzie kultury, ale także zachodnie gwiazdy (m.in. Jane Fonda i Steve Wonder). W czasie spotkań kolportowano na wielką skalę tzw. ściągi, mające ułatwić wyborcom sam akt głosowania. Zaznaczano na nich jedynie nazwiska kandydatów „Solidarności”, zalecając równocześnie skreślanie wszystkich innych nazwisk, w tym także tych umieszczonych na liście krajowej. Ściągom towarzyszyła akcja plakatowa z hasłami: „Z podziemia do zwycięstwa” czy „Dobry komunista, to skreślony komunista”.
Podczas pierwszej tury wyborów, jak mówi prof. Antoni Dudek, miliony Polaków zadały przy pomocy kartki wyborczej śmiertelny cios komunistycznej dyktaturze. Poprzez swój głos Polacy powiedzieli „nie” Polsce Ludowej. Wykreślili prawie wszystkich komunistów z tzw. listy krajowej, na której znaleźli się przedstawiciele najwyższych władz państwowych i partyjnych związani z PZPR. Z kolei kandydaci komitetów obywatelskich obsadzili 160 ze 161 możliwych do zdobycia mandatów poselskich oraz 92 mandaty senatorskie. 4 czerwca przyniósł przeżycie odzyskanej podmiotowości: najpierw niedowierzanie, niekiedy może obawę, a w końcu euforię. Narodziła się III Rzeczpospolita.
„Przeciwnik ostro walczył od początku do końca, posługując się różnymi środkami. My działaliśmy w „białych rękawiczkach”, nie wykorzystując nawet ewidentnych okazji. Wyniki wyborów przeszły oczekiwania opozycji. Zaszokowały też nas, nie wiemy, jak się zachować. Wybory do Senatu to nasza całkowita klęska” – oceniał Czesław Kiszczak 5 czerwca 1989 roku podczas posiedzenia Sekretariatu KC PZPR.
Mimo niewątpliwych sukcesów strony solidarnościowej, tzw. wybory czerwcowe mają także swoją trudniejszą stronę. Po pierwsze, w głosowaniu 4 czerwca nie wzięło udziału w głosowaniu 10 milionów Polaków z 27 uprawnionych do głosowania stanowiąc zwiastun niskiego zaangażowania w kolejnych, już w pełni demokratycznych parlamentarnych, samorządowych wyborach oraz szerzej – w życie publiczne.
Po drugie świetny rezultat pierwszej tury wyborów w pewnym zakresie został podważony w kolejnych dniach. Mianowicie 8 czerwca na posiedzeniu Komisji Porozumiewawczej przedstawiciele Solidarności, pod wpływem nacisków ze strony komunistów (Kiszczak stwierdził, że „kampania wyborcza opozycji miała w całej swojej wymowie charakter konfrontacyjny, odbiegający od ducha Okrągłego Stołu”), zgodzili się na zmianę ordynacji wyborczej między pierwszą a drugą turą ciągle niezakończonych wyborów, co stanowiło ewenement na skalę światową.
Zaakceptowano zmianę zasad wyborów w trakcie ich trwania, co skutkowało przeniesieniem 33 mandatów z listy krajowej do okręgów i ich pewne obsadzenie przez przedstawicieli władzy w czasie drugiej tury, 18 czerwca. Następnie dokonano wyboru 19 lipca Wojciecha Jaruzelskiego na prezydenta. Obie decyzje spotkały się z gorzkim przyjęciem przez wielu szeregowych członków Solidarności. Przeciwko kompromisowi wystąpiły też antykomunistyczne ugrupowania młodzieżowe domagając się całkowitego odsunięcia PZPR od władzy i przeprowadzenia całkowicie wolnych wyborów.
Niezależnie od powyższego, wybory czerwcowe okazały się kluczowym wydarzeniem w procesie rozkładu dyktatury komunistycznej. Jeszcze w przeddzień drugiej tury wyborów Mieczysław Rakowski zanotował na kartach swojego dziennika: „Gdzieś tam, w zakamarkach mózgu, tkwiło przekonanie, że wybory na pewno wygramy, przecież zawsze wygrywaliśmy”. Te nadzieje komunistów okazały się płonne – wyborcza klęska PZPR zapoczątkowała efekt domina w drodze do wolności, doprowadziła do destrukcji systemu politycznego budowanego przez komunistyczne władze na przestrzeni ponad 40 lat.
W wyniku wyborów czerwcowych Polska stała się pierwszym państwem tzw. bloku wschodniego, w którym przedstawiciele opozycji demokratycznej uzyskali realny wpływ na sprawowanie władzy. Wybory te stanowiły moment przełomowy dla procesu przemian politycznych w Polsce i zapoczątkowały zdecydowane przyspieszenie transformacji ustrojowej.
Napisz komentarz
Komentarze