Wśród grona starszych ludzi urodzonych w czasach II Rzeczypospolitej pojawiły się również osoby młodsze, które pochodzą z rodzin wołyńskich, ale urodziły się już po wojnie, w nowych granicach Polski.
- Witam serdecznie moją przybraną rodzinę - powitała zgromadzonych Helena Grochowska, przypominając wspaniałe chwile spędzone z chórem Serafin z Wołynia, który koncertował w Malborku kilka miesięcy temu.
Spotkanie to było nie tylko sposobnością do omówienia spraw ważnych dla tej społeczności, ale także okazją do wspólnego spędzenia czasu, wspominania przeszłości i nieżyjących już członków rodzin. Niestety, obecna sytuacja panująca na Ukrainie nie pozwala na wyjazd Wołyniaków w swoje rodzinne strony, jednak, jak zapowiedziała pani Grochowska, gdy tylko będzie to możliwe na pewno wybiorą się na wycieczkę na Wołyń.
Niezwykle cenny pomysł poddał zebranym jeden z młodszych członków społeczności. Zaapelował on bowiem do wszystkich o spisywanie wspomnień i relacji z dni, które przeżyli na Wołyniu oraz późniejszą drogę do nowej Polski i pierwsze lata w Malborku i okolicach. Padły również ważne słowa o konieczności pamiętania o naszych rodakach, którzy pozostali poza granicami naszego kraju i wciąż mieszkają na Ukrainie, Białorusi czy Kazachstanie.
To nasz obowiązek, aby pamiętać o nich - mówił jeden z gości. - Nawet jeśli oni nie umieją mówić po polsku, to są to Polacy i zostali strasznie skrzywdzeni. To nie jest proste sprowadzić rodzinę przesiedleńców do Polski, bo samorząd musi zapewnić i mieszkanie, i pracę, ale powinniśmy dołożyć wszelkich starań aby takich ludzi udało się sprowadzić jak najwięcej.
Napisz komentarz
Komentarze