Wydaje się, że najlepszym sposobem, by uniknąć nieporozumień przy dzwonieniu po pomoc jest dokładne rozeznanie się w sytuacji, tzn. czy dany przypadek bezpośrednio zagraża życiu, czy też jest to jedynie ostry stan, który choć stanowi pewne zagrożenie dla zdrowia, to jednak nie grozi śmiercią.
Okazuje się, że z tym rozgraniczeniem tczewianie mają kłopot. Zarówno Marek Klusek, kier. Oddziału Pomocy Doraźnej Szpitala Powiatowego w Tczewie („pogotowia”), jak i dr Marek Winiarski z przychodni NZOZ AWIP informują o wielu telefonach, które świadczą o niezrozumieniu nowego podziału dokonanego przez NFZ, a który wynika z przyjętej przez Ministerstwo Zdrowia i rząd nowelizacji ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej. Nowelizacja nie tylko w Tczewie przyczyniła się do podziału ratownictwa medycznego na: bezpośrednio ratujące życie oraz doraźną opiekę ambulatoryjną udzielanej w nocy i święta.
Chora umarła
Przypadek dotyczący poszukiwania pomocy medycznej zakończył się stwierdzeniem zgonu przez lekarza AWIP. O sprawie poinformował lokalny portal tcz.pl. Okazuje się, że rodzina próbowała wezwać pomoc kilkakrotnie. Syn 63-latki początkowo wzywał pogotowie przy szpitalu, które kierowało go do AWIP i na odwrót. W końcu lekarz lecznictwa otwartego przerwał wizytę domową i zaniepokojony przyjechał do pacjentki. Niestety, mógł już tylko stwierdzić zgon. Rodzina jest oburzona. Pan Adam (syn zmarłej), który wzywał pomoc informował, iż jego matka zapadła na chorobę nowotworową, a zasłabnięcie miało miejsce po przebyciu przez nią ciężkiej chemioterpaii.
Kogo wezwać na pomoc?
Kogo wzywać w takim przypadku? Czy pogotowie ratunkowe - do stanu zagrożenia życia? Czy pomocy powinna udzielać zakontraktowana przychodnia nocna, bo zasłabnięcie jest efektem choroby przewlekłej.
Sprawa budzi ciągle wątpliwości, postanowiliśmy więc zapytać kierownictwo obu placówek co zrobić, by do takich sytuacji nie dochodziło i jak to się stało, że nie doszło do udzielenia świadczenia natychmiastowo przez obie placówki, które odebrały zgłoszenia.
Czy rzeczywiście po nowym rozdaniu przez NFZ, nastąpiło zatarcie granicy pomiędzy pomocą doraźną, a lecznictwem otwartym?
- Gdy pacjent stwierdzi, że w jego rozumieniu dana sytuacja powoduje zagrożenie życia ma prawo zwrócić się do dowolnej placówki leczniczej mu najbliższej, nawet takiej która nie ma podpisanego kontraktu z NFZ – mówi dr Marek Winiarski z przychodni AWIP przy ul. Niepodległości. - Przy wszystkich rozróżnieniach, które obowiązują - pacjent nie jest lekarzem, a jego ocena zagrożenia może być subiektywna i należy się z tym liczyć.
Przypadek był nietypowy...
- Mieszkaniec w tym przypadku zachował się prawidłowo – należało wezwać pomoc – stwierdza dr Marek Klusek z „pogotowia ratunkowego” Szpitalu Powiatowym w Tczewie. - Jednak 63-letnia kobieta cierpiała wskutek choroby nowotworowej; wówczas powinna być objęta opieką paliatywno – hospicyjną. Gdy w takich sytuacjach reagują lekarze pogotowia pojawiają się problemy natury etycznej. Trudno mi ocenić dlaczego doszło do opisanej sytuacji. Dzisiaj przesłuchamy i ocenimy jak wyglądało to zgłoszenie (wszystkie zgłoszenia są nagrywane – przyp. red.). Nie można całej winy zrzucać na pogotowie. Weekendy to dni, w których społeczność Tczewa się bawi. Karetki często bezsensownie wzywane są do osób w stanie upojenia alkoholowego. Do tego dochodzi problem braku podstawowych umiejętności z zakresu udzielania pierwszej pomocy przez mieszkańców. W ostatnią sobotę jeździłem od jednego pijanego do drugiego. Mieliśmy mnóstwo wezwań...
Zatarcie granicy
Dr Marek Klusek przyznaje, że przyczyną błędów przy wzywaniu służb medycznych w Tczewie jest przyzwyczajenie pacjentów do sytuacji istniejącej w mieście przez 30 lat, gdzie pogotowie przyjmowało każdy przypadek. Tymczasem od 1 marca br. nastąpiło rozgraniczenie na pomoc ratującą bezpośrednio życie i inne w stanach mniejszego zagrożenia. Do tego mieszkańcy objęci nowym kontraktem na usługi nocne i świąteczne nie wiedzą kiedy i jaką służbę wzywać.
- Do każdego zagrożenia życia jest wzywana karetka pogotowia - tłumaczy dr Marek Winiarski. - Nawet gdyby nasz lekarz zdążył na czas i udzielając pomocy stwierdził, że pomoc ambulatoryjna jest niewystarczająca, wówczas i tak zachowałby się tak samo jak wspomniana rodzina zmarłej 63-latki – wezwałby “pogotowie” Oddziału Pomocy Doraźnej Szpitala Powiatowego w Tczewie. Uważam, że w tym przypadku wykonaliśmy jako AWIP pracę za pogotowie. W tym przypadku to nie my powinniśmy zareagować. Ten przypadek mógł być niejasny dla rodziny. Wszystkiemu winne jest ogólne zatarcie granicy pomiędzy pomocą doraźną, a lecznictwem otwartym. Receptą na ten stan jest edukowanie kiedy wzywać jaką pomoc. Jeszcze raz powtórzę: AWIP w Tczewie to przychodnia na kółkach, nie ratująca życia bezpośrednio. Podkreślam jednak, że dyspozytor nie jest od tego, by dyskutować czy akurat wystąpiło zagrożenie życia czy nie. Jeśli jest utrata świadomości i są silne bóle pomoc doraźna musi dotrzeć do pacjenta w odpowiednim czasie. Nie rozumiem czym są spowodowane te błędy. Dyspozytorzy są przecież doświadczonymi pracownikami...
Dr Marek Klusek: Nasze karetki także wiele razy interweniowały, gdy AWIP odmawiał wykonania świadczeń. Jeżeli pacjenci alarmują, dyspozytorzy muszą przyjąć zgłoszenie. Jednak i tak każdego dnia mamy 1-2 przypadki, które kwalifikują się jako pomoc paliatywna...
Konieczna trzecia karetka - mówi Janusz Boniecki, prezes Tczewskie Szpitale S.A.
Więcej na ten temat w Gazecie Tczewskiej,
która ukazuje się wraz z Dziennikiem Pomorza
na terenie pow. tczewskiego
która ukazuje się wraz z Dziennikiem Pomorza
na terenie pow. tczewskiego
Napisz komentarz
Komentarze