Piętnasty dyżur
Na Izbie Przyjęć Oddziału Chirurgicznego Szpitala Powiatowego w Tczewie (najbardziej obleganego w tę noc) dyżur pełnili lekarze Łukasz Szymański i Andrzej Sadowski oraz pielęgniarki Bożena Kosmaczewska i Henryka Musiał. Dyżur w „pogotowiu”, oprócz ratowników medycznych, pełnił kierownik Oddziału Pomocy Doraźnej lekarz Marek Klusek.
Był to jego 15. sylwestrowy dyżur, tym razem spokojny. Wezwań karetek było stosunkowo niewiele, a i urazów niezbyt dużo.
- Najczęściej do północy pojawiali się pacjenci z urazami „zadawnionymi”, czyli takimi które powstały jakiś czas temu, a nie dzisiaj – wyjaśnia pielęgniarka Henryka Musiał. - Tak jest każdego roku, że ludzie przychodzą w sylwestra, jakby chcieli jeszcze w starym roku zrobić „porządek” ze swoimi dolegliwościami. Tak uzasadniają swoje wizyty. A nie tak powinno być! Po pierwsze, nie wolno dopuszczać do rozwoju choroby; urazy same się przecież nie wyleczą; często czas działa na niekorzyść chorego. Po drugie, gdy coś się nam stanie powinniśmy w pierwszej kolejności udać się do swojego lekarza rodzinnego. A ten zdecyduje o dalszym postępowaniu i skieruje we właściwe miejsca.
Jednym z takich przypadku był tygodniowy uraz kolana u pacjentki, która powinna być natychmiast przewieziona do Szpitala Wojewódzkiego. I tam lekarz Izby Przyjęć chorą skierował.
Petardą w głowę!
Kolejną sprawą niezależną od nocy sylwestrowej były urazy spowodowana śliskimi nawierzchniami ulic, chodników i dróg. Tak było w przypadku kobiety, która idąc wieczorem do domu poślizgnęła się i wylądowała w Izbie Przyjęć. Doznała stłuczenia stawu biodrowego; narzekała też na kręgosłup. Niestety, musiała sylwestra spędzić na izbie pod obserwacją. Jak nam powiedziała bardzo źle się czuła i obawiała się, czy następnego dnia się jej nie pogorszy. Ponadto – stwierdziła - i tak nie ma kto po nią przyjechać, a sama nie jest w stanie chodzić...
Kilka minut po północy karetka przywiozła pierwszego w Nowym Roku pacjenta. Młody człowiek przewrócił się na parkiecie podczas... tańców. Uszkodził kolano, w szpitalu przepraszał wszystkich za kłopot. Gdy oczekiwano na wynik prześwietlenia pojawili się kolejni „delikwenci”. Wówczas młody człowiek zaczął głośno narzekać (był pod wpływem alkoholu), że musi tak strasznie długo czekać na diagnozę i decyzję co z nim dalej.
W międzyczasie doszła trójka młodych ludzi. Dwie kobiety i mężczyzna - poszkodowani w starciu z... petardami. Jedna z nich dostała w nogę. Z drugą było gorzej, bo petarda została rzucona w jej głowę. Skutkiem było założenie szwów. Na szczęście prześwietlenie wykazało, że innych obrażeń nie ma. W najgorszym stanie był mężczyzna, który przez petardę stracił część palca. Niestety, dr Andrzej Sadowski musiał pozostałą część do stawu palca wskazującego amputować.
Pomoc dla 41 osób
O godz. 1.45 pojawił się chłopak z podejrzeniem złamania ręki. Jak mówił – wracał z imprezy, próbował rozdzielić bijących się, sam oberwał, a gdy chciał oddać, złamał (chyba) rękę. Na Izbie Przyjęć spotkał się z kolegą, też z urazem, ale nogi...
Od północy do godz. 12 pierwszego dnia nowego roku przyjęto na izbie 12 osób. Zaś w sylwestra od godzin rannych do północy udzielono pomocy 41 osobom.
Anielska cierpliwość
Również pijanych pacjentów było mniej niż zwykle. Zarówno pielęgniarki, jak i lekarze, musieli wykazać się w stosunku do nich anielską cierpliwością; mieli oni bowiem ogromne pretensje, że muszą czekać, a „ich boli”. I nie chcieli zrozumieć, że lekarz musi zająć się także innymi pacjentami. Każdy miał jakieś uwagi i żale...
Młody człowiek uszkodził sobie kolano... tańcząc. Inny przez petardę stracił palec
TCZEW. Tegoroczna noc sylwestrowa była wyjątkowo spokojna w porównaniu do sytuacji w kilku ostatnich latach. Tego zdania są służby w całej Polsce, także w Tczewie.
- 06.01.2011 00:00 (aktualizacja 05.08.2023 08:47)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze