– To jest kwestia uznania przez farmaceutę, czy chce przejąć na siebie odpowiedzialność za realizację recepty z taką pieczątką. Jeśli tak, to realizuje receptę, pod warunkiem, że wszystkie inne aspekty są spełnione. Jest to jednakże o tyle niebezpieczne, gdyż w chwili kontroli, za popełniony błąd na zrealizowanej recepcie ponosi konsekwencje farmaceuta. Ale najczęściej jest tak, że oprócz napisu „Refundacja do decyzji NFZ”, recepta ma inne formalne błędy i my jesteśmy zobligowani liczyć tę receptę jako 100-procentową. A pacjent musi wrócić do lekarza i poprosić o nową receptę wypisaną w sposób poprawny – mówi nam właściciel jednej ze starogardzkich aptek, radny miejski Jan Kilian. – Ubolewam nad tym, iż w rozmowach pomija się właśnie środowisko farmaceutów. Cała ta sprawa niejako skłóca niepotrzebnie lekarzy i farmaceutów.
W tle głosy obawy i niepewności
Głosy pacjentów również nie nastrajają optymistycznie. Zapytani o opinię, odpowiadają na gorąco prawie jednogłośnie, że jest po prostu bałagan i nie wiedzą, gdzie szukać informacji.
– Mam obawy, ale mimo wszystko myślę, że nie będzie tak źle. Sądzę, że jest więcej zamieszania, niż to wszystko jest tego warte – stwierdza pacjentka jednej z przychodni starogardzkich, pani Zofia S. – A przekonamy się, jak będziemy kupowali leki. Ja sobie nie wyobrażam, aby było jeszcze gorzej, inaczej. Jak słyszałam, to wszyscy mają obawy. Sami lekarze nie wiedzą, co ich czeka, a tym bardziej pacjenci to już w ogóle. Jak się nie ma nic, tylko emeryturę, to jest strach. Przy niskiej rencie – 800 zł, nie ma szans na zakup leków po jeszcze wyższych cenach. Nie ma w ogóle informacji, tylko, to co słyszymy w telewizji i przeczytamy w prasie. Niby się dużo mówi, ale nie ma prawdziwej dyskusji. Z ludźmi w ogóle się nie rozmawia.
– Ogromny bałagan i brak szacunku dla pacjenta! Przede wszystkim żałuję, że teraz nie będzie aptek z tańszymi lekami. I to lekarz ma jeszcze sprawdzać, co ile kosztuje, wypełniać dokumenty, skomplikowane recepty. A poświecić wystarczająco dużo czasu pacjentowi – nie da rady. To nie idzie w dobrym kierunku, bo lekarze nie zajmą się pacjentami, tylko przepisami. To niepotrzebne obciążanie samych lekarzy – dodaje pacjentka.
Wzajemna wyrozumiałość lekiem na kryzys
Jak wygląda zatem samo przyjście do apteki z nową receptą?
– Przewidując słusznie, że będą perturbacje, wielu pacjentów w aptekach nie ma. Jest natomiast zdenerwowanie i to ogromne – przyznaje J. Kilian. – Informacja jaka doszła do nas, jako osób pracujących w aptece, była bardzo skromna i wymieszana. Na to nakładają się reakcje lekarzy, którzy wiedzą jeszcze mniej, aniżeli farmaceuci, co do sposobu wypisywania recept itd. Do tego dochodzi jeszcze bunt lekarzy, którzy nie zgadzają się z pewnymi decyzjami Ministerstwa Zdrowia i to powoduje złożoną nerwowość. Sądzę, że to musi ulec pewnemu uproszczeniu, bo na dłuższą metę niemożliwe jest, aby system w takiej formie się utrzymał. Będą potrzebne bezwzględnie decyzje ministra. Bez szybkich decyzji nie da się długo tak funkcjonować – kwituje radny.
Zdaniem Marii Orlikowskiej – Płaczek, kierownika Przychodni Lekarskiej przy ul. Hallera w Starogardzie Gd., przychodnie są dobrze przygotowane i rozumieją pacjentów.
– Poniedziałek pierwszy dzień roboczy po wejściu w życie „ustawy refundacyjnej” przebiegł spokojnie. Stawiamy pieczątki zgodnie z „protestem pieczątkowym” – informuje Maria Orlikowska-Płaczek.
Więcej w Gazecie Kociewskiej,
która ukazuje się wraz z dziennikiem Pomorza
na terenie powiatu starogardzkiego.
na terenie powiatu starogardzkiego.
Napisz komentarz
Komentarze