Rozmowy z Komisją Europejską w sprawie przyszłości Stoczni Gdańskiej są obecnie "o wiele bardziej przyjazne" niż poprzednio - powiedział w Sejmie wiceminister gospodarki Paweł Poncyljusz w odpowiedzi na interpelację poselską.
Wyjaśnił, że rząd nadal nie wie, jaką kwotę Stocznia Gdańska musiałaby oddać, gdyby KE zażądała zwrotu pomocy publicznej udzielonej Stoczni. Jest to kwota w przedziale między 60 mln zł a 160 mln zł. Chociaż zarząd Stoczni uważa, że jest to kwota dużo niższa – rzędu 30-40 mln zł
Poncyljusz poinformował, że Stocznia Gdańsk w ostatnich tygodniach przekazała KE wiele dokumentów świadczących o tym, że zamknięcie dwóch pochylni, czego żąda KE domagając się redukcji mocy produkcyjnych, oznaczałoby utratę rentowności zakładu.
- Jeśli rządowi polskiemu nie uda się wynegocjować pozytywnej decyzji akceptującej pomoc udzieloną Stoczni Gdańskiej, to stocznia ta popadnie w tarapaty finansowe - podkreślił Poncyljusz.
Zamknięcie dwóch pochylni to jeden z warunków stawianych przez KE w zamian za zaakceptowanie pomocy publicznej dla Stoczni Gdańskiej. Dwa pozostałe to prywatyzacja i zmniejszenie mocy produkcyjnych. Polski rząd proponował wcześniej KE, by prywatyzacja Stoczni Gdańskiej odbyła się do połowy 2008 r. Obecny termin to koniec 2007 r.
Poncyljusz przypomniał, że akcjonariusze Stoczni podjęli decyzję o podniesieniu kapitału akcyjnego spółki o 300 do 400 mln zł. Obecnie kapitał zakładowy SG wynosi 105 mln zł.
Do 10 września br. Agencja Rozwoju Przemysłu (obecnie główny akcjonariusz Stoczni) ma przygotować memorandum informacyjne w sprawie prywatyzacji. - Ta emisja będzie obejmowana tylko przez prywatnych inwestorów - podkreślił Poncyljusz, dodając, że wybór inwestora lub grupy inwestorów odbędzie się przez ofertę publiczną, a będzie to możliwe po 10 września br.
KE chce, by prywatni inwestorzy objęli 75 proc. akcji Stoczni. Zainteresowanie objęciem nowych akcji wyraża ukraiński Związek Przemysłowy Donbasu i włoski armator FVH.
KE żąda ograniczenia produkcyjnych
Bruksela rozpoczęła już analizę przysłanych dokumentów liczących ponad 180 stron w języku polskim. Dotyczą one planu ograniczenia mocy produkcyjnych Stoczni Gdańsk. Według Komisji jest jednak za wcześnie, by mówić, czy są one satysfakcjonujące.
Od redukcji mocy produkcyjnych Bruksela uzależnia zgodę na rządowe wsparcie, które stocznia otrzymała po naszym wejściu do Unii. Jeśli Komisja Europejska nie porozumie się w tej sprawie z Polską, stocznia Gdańsk będzie musiała zwrócić pieniądze, a to może oznaczać, że kolebka „Solidarności" stanie na skraju bankructwa.
Rzeczniczka Komisji Europejskiej podkreślała, że Bruksela nie dąży do zamknięcia stoczni, ale chce, by stocznia mogła samodzielnie funkcjonować w przyszłości, już bez dodatkowych pieniędzy z budżetu. - Jesteśmy w pełni świadomi historycznego znaczenia stoczni Gdańsk. Głównym celem Komisji jest, w tym konkretnym przypadku, gwarancja, że resktrukturyzacja stoczni zapewni jej długoterminową rentowność - mówi przedstawicielka KE. Dodała, że Bruksela musi też mieć pewność, że nie wpłynie to negatywnie na wyniki innych firm działających w tym sektorze.
Komisja Europejska tłumaczy, że chodzi o to, by nie doszło do zakłócenia konkurencji na unijnym rynku. W zamian za zgodę na przyznanie rządowego wsparcia, Bruksela domaga się zamknięcia dwóch z trzech pochylni. Tymczasem stocznia Gdańsk twierdzi, że spełniając żądania Komisji, nie będzie w stanie rentownie działać. Zaproponowała więc likwidację wszystkich pochylni i zastąpienie ich nowoczesnym dokiem.
Pikieta "Solidarności" w Brukseli
Ok. 100 związkowców „Solidarności” ze Stoczni Gdańskiej zamierza pikietować 31 sierpnia przed siedzibą Komisji Europejskiej w Brukseli. Ma to być protest przeciwko planom odgórnego ograniczenia mocy produkcyjnych w gdańskim zakładzie.
Związkowcy będą pikietować 31 sierpnia – w rocznicę podpisania Porozumień Sierpniowych Będzie to protest przeciwko planom odgórnego ograniczenia mocy produkcyjnych w Stoczni.
Karol Guzikiewicz, wiceszef stoczniowej "Solidarności" powiedział, że są już gotowi do wyjazdu. Do Belgii uda się około 100 osób w dwóch autokarach; koszt tego przedsięwzięcia oszacował na ok. 40 tys. zł.
O planowanej pikiecie powiadomiono policję w Brukseli. Dział Zagraniczny Komisji Krajowej "Solidarności" załatwia oficjalną zgodę władz na protest w Brukseli. Wysłano także powiadomienie do międzynarodowych związków zawodowych o wsparcie logistyczne.
Związkowcy mają już przygotowane transparenty w języku angielskim o treści m.in.: "Unia Tak, Korupcja Unijna Nie", "Dyktator ze wschodu nie rozwalił stoczni, dzisiaj Unia rozdaje karty". "Mała Pomoc, Duże Restrykcje" oraz flagi z logo „Solidarności” i flagi polskie. Do rozdania będzie ok. 20 tys. ulotek z apelem stoczniowców do KE. Do Brukseli zabierają też syreny oraz gwizdki.
Związkowcy chcą wyjechać z Polski 29 sierpnia. Manifestacja ma rozpocząć się 31 sierpnia o godz. 11.00.
- Będzie to pierwsza pikieta pracowników polskiego zakładu w Brukseli - podkreśla Karol Guzikiewicz. -Manifestacja będzie miała charakter pokojowy, polscy związkowcy nie chcą żadnej konfrontacji z miejscową policją.
Komisja Europejska domaga się zamknięcia w Stoczni Gdańsk dwóch pochylni. Jeśli to nie nastąpi, zakład będzie musiał zwrócić pomoc publiczną, jaką dostał od polskiego rządu po 1 maja 2004 r. Guzikiewicz wyjaśnia, że gdyby weszło w życie żądanie KE o ograniczeniu mocy produkcyjnych, to sparaliżowana zostanie praca stoczni. Należy liczyć się ze zwolnieniami pracowników oraz utrudnieniem procesu prywatyzacji Stoczni.
Napisz komentarz
Komentarze