Przedstawiciele Stoczni Gdańskiej twierdzą, że unijna komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes zapowiedziała weryfikację wszystkich ustaleń w sprawie polskich stoczni.
W lipcu unijni urzędnicy poinformowali, że są skłonni zaakceptować pomoc polskiego rządu dla stoczni w Gdyni i Szczecinie (w okresie po wejściu polski do Unii), jednak pod warunkiem zredukowania mocy produkcyjnych. W sprawie ograniczeń mocy produkcyjnych w Stoczni Gdynia nie ma kontrowersji. Zarząd Stoczni – uznając konieczność wprowadzenie restrykcji unijnych – zgadza się z propozycją ograniczenie mocy produkcyjnych w postaci okresowego wyłączenie od 2009 r. jednego suchego doku). Natomiast uzgodnienia w sprawie Stoczni Szczecińskiej dotyczą wyłączenie z produkcji jednej pochylni.
- Z powodu dwóch zasadniczych warunków postawionych przez Komisję, czyli prywatyzacji do końca 2007 r. i uzgodnienia środków kompensujących pomoc publiczną, nie możemy mówić o zakończonych negocjacjach wobec stoczni w Gdyni i Szczecinie – powiedział minister gospodarki, Piotr Woźniak.
- Komisarz Neelie Kroes powiedziała, że wskutek nowych informacji nakaże zweryfikować wszystkie dotychczasowe ustalenia w sprawie polskich stoczni – powiedział Andrzej Buczkowski, wiceprezes Stoczni Gdańskiej Ministerstwo Gospodarki potwierdza, że nie można mówić o końcu negocjacji wobec żadnej spośród polskich stoczni, a ustalenia mają jedynie wstępny charakter.
W najbliższym czasie Stocznię Gdańską mają odwiedzić przedstawiciele Komisji, którzy na nowo zapoznają się z dokumentacją i obecną sytuacją zakładu. Wówczas może dojść do zmiany stanowiska Komisji, tym bardziej, że podczas niedawnej wizyty w Pekinie Neelie Kroes powiedziała, że KE nie przyjmie zaprezentowanego przez Stocznię Gdańską planu redukcji mocy produkcyjnych do 2014 r.
Neelie Kroes powiedziała agencji Reuters, że zaproponowany termin jest zbyt odległy, a podczas negocjacji Komisja wystarczająco jasno zapowiedziała polskiemu rządowi, jaki czas na przeprowadzenie zmian byłyby dla niej do zaakceptowania.
„Kolebka” dla Ukraińców?
Spółka ISD Polska, której większościowym właścicielem jest ukraiński Donbas, złożyła wiążącą ofertę zakupu nowych akcji Stoczni Gdańsk (SG) na kwotę 400 mln zł - powiedział prezes SG Andrzej Jaworski. Dodał, że ISD chce wykupić także pozostałe akcje stoczni. Wcześniej, oprócz ISD, zainteresowanie kupnem zakładu zgłaszała m.in. włoska spółka FVH, która jest także właścicielem jednej stoczni we Włoszech oraz gazoportu na Morzu Śródziemnym.
400 mln zł, które zobowiązał się zapłacić ukraiński inwestor, to kwota wynikająca z decyzji o podwyższeniu kapitału zakładowego Stoczni Gdańsk przez ostatnie nadzwyczajne Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy spółki (oznacza to przejęcie 75 proc. akcji stoczni). W sierpniu tego roku akcjonariusze Stoczni Gdańsk podjęli uchwałę o podwyższeniu kapitału spółki na kwotę od 300 do 400 mln zł.
Prezes Jaworski wyjaśnił, że ISD Polska chce też kupić pozostałe akcje Stoczni Gdańsk, należące m.in. do Agencji Rozwoju Przemysłu, Stoczni Gdynia i Centrali Zbytu Stali. Gdyby dotychczasowi akcjonariusze zgodzili się odsprzedać akcje, Ukraińcy mogliby stać się 100-proc. właścicielem Stoczni Gdańsk. ISD Polska chce zapłacić za akcje tych firm cenę większą niż nominalną, co oznacza minimum 125 mln zł. Prezes Stoczni Gdańsk twierdzi, że oferta ukraińskiej spółki zawiera też "bardzo korzystny" pakiet socjalny dla załogi. Strona ukraińska miała zadeklarować, że nie zamierza ograniczać mocy produkcyjnych zakładu, czego żąda Komisja Europejska. W tej sytuacji Stocznia zwróci wartość pomocy finansowej udzielonej przez rząd po wejściu Polski do Unii. Chodzi o kredyty, poręczenie, pożyczki.
Prezes Stoczni zaznaczył, że ISD Polska nie godząc się na ustępstwa wobec KE, gotowa jest oddać pomoc publiczną. Według władz stoczni, wyniosła ona 36 mln zł. Natomiast Komisja Europejska oceniają, że wsparcie to wyniosło min. ok. 190 mln zł.
Według nieoficjalnych informacji, uzyskanych ze źródeł związanych ze stocznią, ukraiński inwestor, po ewentualnym przejęciu gdańskiego zakładu, zamierza zmienić profil produkcji i specjalizować się w budowie "pracochłonnych i skomplikowanych", a tym samym drogich, żaglowców.
Stocznia Gdańsk czeka na składanie ofert prywatyzacyjnych do 7 listopada. Po tym terminie władze spółki zdecydują, która firma zaproponowała najlepsze rozwiązania i komu przypadnie pakiet kontrolny akcji.
Napisz komentarz
Komentarze