23.107,50 zł
Wynagrodzenie prezydenta Starogardu po podwyżce z 2 maja (poprzednia podwyżka była 24 listopada 2021) wynosi średniomiesięcznie 23.107,50 zł. Co się na to składa? Wynagrodzenie zasadnicze 10.770,00 zł; dodatek funkcyjny 3.450,00 zł; dodatek specjalny (30% zasadniczego i funkcyjnego) 4.266,00 zł; dodatek stażowy (20%) 2.844,00 zł. Do tego „trzynastka”. Możliwe są jeszcze premie uznaniowe. Uprzedzając zarzut, że zaglądam do portfela pana Janusza Stankowiaka, wyjaśniam, że tego nie robię, tylko po prostu podaję wysokość pensji prezydenta Starogardu na dzień 2 maja 2024 roku – ktokolwiek by nim nie był. Pensji ustalonej przez radnych Naszego Starogardu i Koalicji Obywatelskiej. Tu stawiam kropkę.
Dieta radnego została ustalona w osobnej uchwale. Jej wyliczenie jest dość skomplikowane. Punktem wyjścia jest kwota bazowa (na podstawie ustawy Sejmu RP o kształtowaniu wynagrodzeń w państwowej sferze budżetowej), która wynosi na 2024 rok 1.789,42 zł. Mnoży się ją x 2,4 (= 4.294,61 zł), pomniejsza do 75%. Wychodzi 3.220,96 zł i to jest 100% maksymalnej diety radnego, dopuszczalnej ustawą w gminach tej wielkości, co Starogard miasto. 100% tej maksymalnej kwoty wynosi dieta przewodniczącej Rady Miasta Starogardu, czyli 3.220,96 zł. Wiceprzewodniczący dostają 90% tej kwoty, czyli 2.898,86 zł. Przewodniczący komisji 85%, czyli 2.737,82 zł. Zastępcy 82%, czyli 2.641,19 zł. Radni bez żadnych funkcji – 2.576,77 zł. Diet nie wlicza się do rocznych dochodów radnych (nie są opodatkowane).
Radni Prawa i Sprawiedliwości byli przeciwni podwyżkom i pensji prezydenta, i diet radnych (wprowadzonych nagle, na pierwszej sesji, bez uwzględnienia tego w porządku obrad w wysłanych radnym zawiadomieniach z programem sesji [!], bez żadnych konsultacji, dyskusji czy porównania z innymi gminami tej wielkości). Radni PiS uznali, że sprawa wymaga spokojnego namysłu i debaty na osobnej sesji, a nie „wrzucania” tematu w wolne dni majówkowe, by mieszkańcy miasta się tym za bardzo nie interesowali (Obecnych na sesji gości, nie-radnych było około dziesięcioro…) . O przyjęciu uchwał „z marszu”, bez dyskusji, zdecydowali radni tzw. Koalicji Obywatelskiej i Naszego Starogardu. Do tego wybrali Komisję Rewizyjną Rady Miasta, w której są wyłącznie oni, czyli… radni rządzący miastem. Będą kontrolować sami siebie. Powodzenia…
Bardzo zimna prawda!
W ostatnią niedzielę TV Republika pokazała amerykański film „Zimna prawda”, o mechanizmach wielkiego, światowego kłamstwa, jakoby „globalne ocieplenie” powodowało na naszych oczach nieodwracalne zmiany klimatyczne, które (w domyśle, bo głośno się tego nie mówi) prowadzą do końca świata. Oglądałem na YT podobne filmy, ale ten zrobił na mnie szczególne wrażenie, bo był nie tylko polemiką (z użyciem argumentów naukowych, a nie histerycznej „religii klimatycznej”) z rzekomym nadzwyczajnym ociepleniem naszej planety i z rzekomą winą człowieka, ale przede wszystkim pokazał, że głoszenie „globalnego ocieplenia” jest wielkim biznesem, z którego utrzymują się całe środowiska, na przykład uniwersytety amerykańskie. Przeciwstawienie się tej globalnej bredni prowadzi nawet najwybitniejszych znawców tematu, geologów, do wykluczenia z dyskursu naukowego! To przypomina czasy stalinowskiego socrealizmu w sztuce (teraz również wykorzystuje się do propagandy klimatycznej tendencyjną sztukę) i „marksistowsko-leninowskiej” pseudonauki, za krytykowanie której szło się do więzienia. Jesteśmy znów o krok od kryminalizacji „przestępstwa”, polegającego na zaprzeczaniu rzekomego, globalnego ocieplenia, a raczej ogłupiania milionów ludzi, co grozi globalnym kryzysem i obniżeniem poziomu życia. Przykładem niemiecka akcja „walki” z CO₂! Dobry biznes dla Niemców, z wykorzystaniem ich technologii, i katastrofa dla takich państw jak Polska, które muszą płacić haracz. Jeśli „zwalczymy” rzekomy nadmiar CO₂ na Ziemi (niezbędny do wzrostu roślin!), to uzupełnią go oceany, bo w ich głębinach jest mnóstwo CO₂! Film „Zimna prawda” demaskuje kłamstwo klimatyczne. To nie publicystyka, ale wypowiedzi wybitnych naukowców, głównie geologów (przy okazji zwrócono uwagę, że nie ma takiej specjalności naukowej jak „klimatolog”!), również laureata Nagrody Nobla z fizyki.
Po filmie odbyła się dyskusja. Poseł Krzysztof Szczucki mówił o swoistej deprawacji pracowników uniwersyteckich, którym zamyka się usta, gdy chcą krytykować klimatyczną histerię, więc siedzą cicho i żałośnie potakują, żeby nie stracić pracy:
- Pracuję na Uniwersytecie Warszawskim. Ubiegałem się o granty, uczestniczyłem w różnych zespołach badawczych. Zasadniczy problem to zideologizowanie nauki. To oderwanie od racjonalnych podstaw i oparcie się na jakimś ideologicznym założeniu […]. W nauce coraz częściej pojawiają się ideologie i mody, w które trzeba się wpisać, aby otrzymać grant! […]. To, czy w obszarze klimatu rację ma jeden czy drugi naukowiec, powinno być rozstrzygnięte w debacie naukowej. Takiej, w której pracownik naukowy nie ryzykuje, że utraci pracę. W nauce nie decyduje większość głosów! Prawdy nie ustala się w drodze głosowania. Prawdę ustala się na skutek rzetelnych, wolnych od zewnętrznych wpływów, badań naukowych […]. Temat ekologii został zawłaszczony przez lewicowe środowiska. Jako konserwatyści, chrześcijanie, mówimy o tym, że to człowiek jest odpowiedzialny za przyrodę, że człowiek ma dbać o Ziemię, ale nigdy kosztem innego człowieka!”.
Uczestniczące w dyskusji młode gówniary, „aktywistki klimatyczne” (jedna pochwaliła się, że ma już skończone wykształcenie podstawowe…) śmiały się z wypowiedzi naukowców! Powiedziały, że głoszone przez uczonych w filmie poglądy są nieprawdziwe, a wyznaje je 0,1-1% naukowców. Na pytanie, skąd mają takie „dane”, głupio chichotały…
Potężne lobby „klimatyczne” może zakazać pokazywania filmu „Zimna prawda”. Obejrzyjmy go więc koniecznie (najlepiej dwa razy…), dopóki jest jeszcze na YT: www.youtube.com/watch?v=AfBh-h6rSGs. Będziemy spać spokojniej, bo żadnego „ocieplenia” na Ziemi nie ma i z tego powodu nie grozi nam koniec świata.
Pamięć narodowa
12 maja była niedziela. 12 maja 1935 roku też była niedziela. W. Belwederze, o 20.45, umierał Józef Piłsudski. Jego pogrzeb stał się manifestacją jedności narodowej Polaków. 13 maja 1935 wyjęto z ciała mózg i serce. Serce rok później złożono, zgodnie z wolą Marszałka, w grobie jego matki na cmentarzu Rossa w Wilnie.
Ciało spoczęło w krypcie pod Wieżą Srebrnych Dzwonów na Wawelu. Na granitowej płycie umieszczono wybrany przez Zmarłego cytat z „Wacława” Juliusza Słowackiego, ukochanego poety Marszałka: Kto mogąc wybrać, wybrał zamiast domu gniazdo na skałach orła, niechaj umie spać, gdy źrenice czerwone od gromu i słychać jęk szatanów w sosen szumie. Tak żyłem. Nie brakowało „szatanów” i „cieniów” w tym życiu, ale to było życie dla Polski. Kiedyś Piłsudski powiedział: Choć nieraz mówię o <durnej Polsce>, wymyślam na Polskę i Polaków, to przecież tylko Polsce służę. Szkoda, że 89 rocznica śmierci Marszałka i 54 rocznica śmierci gen. Władysława Andersa (dokładnie tego samego dnia, tylko 35 lat później!) minęły w „polskich” mediach bez echa.
Napisz komentarz
Komentarze