Radni jednogłośnie wycofują uchwałę
O zamiarze przekształcenia Szpitala Powiatowego w Kartuzach w spółkę prawa handlowego pisaliśmy od dawna. Konieczność podjęcia takich kroków starostwo uzasadniało, najkrócej rzecz ujmując, ciągle zwiększającym się długiem placówki. Dlatego też powiat chciał przejąć na siebie jej zobowiązania sięgające ok. 15 mln złotych i w miejsce obecnego szpitala powiatowego powołać spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością pod nazwą „ Powiatowe Centrum Zdrowia”. Przygotowania do podjęcia stosownej decyzji trwały od miesięcy, a ich uwieńczeniem miała być uchwała Rady Powiatu. Ta jednak budziła ogromne emocje za sprawą protestujących pracowników szpitala, przede wszystkim pielęgniarek. Licznie stawiły się one na czwartkowej sesji czekając na rozstrzygnięcia. Sporna uchwała, na wniosek wiceprzewodniczącego Mieczysława Woźniaka popartego jednogłośnie przez radnych, została wycofana z porządku obrad. Gromkimi oklaskami swą aprobatę dla takiego stanowiska poparły obecne na sesji pielęgniarki, podziękował za nią również dyrektor szpitala Jerzy Matkowski.
- Czas oraz rozwaga pozwolą na prawidłowe przeprowadzenie przekształceń w szpitalu. Jednocześnie podkreślam, że jako szpital nie chcemy być przedmiotem rozgrywek politycznych – mówił.
I to wszystko, co o sprawie powiedziano oficjalnie na sali obrad. Jednak podczas, gdy radni spokojnie zajmowali się pozostałymi punktami porządku sesji, na zapleczu sali emocje sięgały zenitu.
„Nie jesteśmy przeciwne, chcemy znać konkrety”
Tam bowiem przeszły pielęgniarki, które nie ukrywały zadowolenia z obrotu sprawy. Przeciw czemu protestują?
- Nie jesteśmy przeciwne przekształceniu szpitala w spółkę ze stuprocentowym udziałem starostwa czy nawet, jeśli będzie taka możliwość, w spółkę pracowniczą – wyjaśnia przewodnicząca związku zawodowego pielęgniarek Bożena Serkowska. – Nikt jednak nie chce nam powiedzieć, jak będzie to wyglądało, a nie tylko pracownicy, ale i mieszkańcy powinni to wiedzieć. Nie wiemy ile łóżek zostanie zlikwidowanych, ile osób zostanie zwolnionych. Nasze spotkania z panią starostą nie przynoszą żadnych konkretów, bo na pytania odpowiada ciągle w ten sam sposób: nie mogę nic powiedzieć, póki nie będzie prezesa spółki.
Przedstawicielki białego personelu do pomocy zaprosiły senator Dorotę Arciszewską – Mielewczyk. Ta wysłuchując relacji proponowała proste rozwiązanie:
- Dobrze się stało, że uchwała została wycofana. Teraz jest czas na rozmowę, musicie państwo oficjalnie zaproponować spotkanie z władzami starostwa, bo macie prawo wiedzieć co z majątkiem szpitala, co z zatrudnieniem – przekonywała senator PiS. Wielokrotnie porównywała przy tym sytuację w Kartuzach do tej z Pucka, gdzie w gorącej atmosferze władze powiatu podjęły decyzję o prywatyzacji szpitala.
Wzburzona starosta: będzie spotkanie
Zgromadzone najpierw próbowały porozmawiać z przechodzącym obok nich Juliuszem Zielonką. Etatowy członek zarządu powiatu sytuację skwitował krótkim „widzę, że kampania wyborcza trwa” po czym wrócił na salę obrad. Po kilkudziesięciu minutach wyszła z niej starosta Janina Kwiecień.
- Niczego nie likwidujemy, nie sprzedajemy, nie prywatyzujemy. Jak można mnie posądzać, że chcę się uwłaszczyć? To obrzydliwe – wzburzyła się nawiązując do krążących po szpitalu ulotek - Szpital nadal pozostanie powiatowy, tyle, że zarządzany będzie w formie spółki. Komuś bardzo zależy na tym, by robić złą robotę. Ja przez 9 lat pracy w samorządzie o ten szpital walczę, teraz również chcemy wziąć na siebie ogromny ciężar przejmując 15-milionowy dług placówki, który spłacać będziemy przez pięć lat. W ten sposób moglibyśmy zrobić to, co z powodzeniem udało się w 250 placówkach w kraju.
Janina Kwiecień szczególnie zdenerwowana była zarzutami, że nie chce rozmawiać z personelem.
- A z kim ja rozmawiam od trzech miesięcy? W piątek i wczoraj mieliśmy spotkanie ze związkami zawodowymi, radą pielęgniarek, radą ordynatorów i dyrekcją. Wydawało mi się, że doszliśmy do konsensusu. Problem w tym, że nie ma przepływu informacji. Dlatego najlepszym rozwiązaniem będzie zorganizowanie spotkania ze wszystkimi pracownikami szpitala, bo wiem doskonale, że bez współpracy ze strony kadry nie da się nic zrobić – uprzedziła pisemną prośbę protestujących starosta. Próbowała też odpowiedzieć na podstawowe pytania pielęgniarek.
- Nie mogę teraz podać konkretów, bo o tym zdecydują również państwo wówczas, gdy powstanie spółka. Dlatego to również od państwa zależeć będzie ile będzie łóżek i na jakich zasadach, czy to na umowę o pracę czy na kontraktach zostaniecie państwo zatrudnieni – mówiła.
- Skoro to powiat ma być właścicielem szpitala, to przecież będzie decydował o wszystkim tylko prezes - ripostowały pielęgniarki.
- Tłumaczę to cały czas, ale do niektórych nic nie dociera – kwitowała Janina Kwiecień.
Sporo zamieszania wprowadziła też symulacja przeprowadzona na zlecenie starostwa. Opracowująca ją firma jako jeden ze sposobów na zbilansowanie finansów szpitala podała redukcję zatrudnienia. Jak tłumaczono, to jednak tylko wyłącznie sugestia firmy opartej na suchych, do tego niejasnych liczbach, a nie żadne wiążące postanowienie i starostwo nie zamierza brać jej pod uwagę.
Jest czas na rozmowę
Władze powiatu i pracownicy szpitala mają więc czas, by na spokojnie wyjaśnić sobie wszystkie okoliczności i następstwa powołania spółki, a także rozwiania wszelkich wątpliwości. Spokojnej rozmowie powinien sprzyjać też koniec kampanii wyborczej.
Napisz komentarz
Komentarze