Nie trzeba było długo czekać na konsekwencje takiego, a nie innego wyniku głosowania nad projektem budżetu Kartuz. Grupa wspierająca burmistrz Mirosławę Lehman, zrzeszająca 16 radnych z 4 ugrupowań znacząco stopniała. Tak przynajmniej twierdzą Inicjatywa Rozwoju Regionu Kartuskiego i Porozumienie Samorządowe, które zawiązują własną umowę partnerską. Checz i Platforma Obywatelska twierdzą natomiast, że koalicja trwa nadal, a potrzebne jest jedynie ustalenie nowych warunków współpracy.
Przypomnijmy, iż od pewnego czasu na koalicyjnym monolicie zaczęły pojawiać się coraz wyraźniejsze rysy, a do ewidentnego pęknięcia doszło podczas sesji budżetowej. Wszystko rozbiło się z pozoru o błahostkę, bo patrząc przez pryzmat całego budżetu chodzi o 50 tys. zł. Znaczna część radnych domagała się przeznaczenia takiej właśnie kwoty na rozpoczęcie prac związanych z zagospodarowaniem działki po dawnych ogródkach działkowych przy kartuskiej kolegiacie. Burmistrz Mirosława Lehman uznała te propozycje za bezzasadne, twardo obstawała przy swoim i nie zgodziła się na przesunięcie środków. Po kilku bezpardonowych wypowiedziach doszło do głosowania, w którym budżet co prawda został uchwalony, ale przeciw niemu zagłosowało 7 radnych, w tym koalicjanci z Platformy i Checzy.
W świecie lokalnej polityki zawrzało. Wszyscy zastanawiali się, czy oznacza to de facto koniec koalicji. Konsternację wyjaśnić miało zwołanie niedługo potem spotkanie członków „grupy wsparcia”.
- W wyniku różnych zachowań radnych na przestrzeni ostatniego czasu, w tym głosowania nad budżetem zdecydowaliśmy, żeby się spotkać. W wyniku dyskusji stwierdziliśmy, że rozwiązujemy koalicję – relacjonuje Mariusz Kasprzak z Porozumienia Samorządowego. – Klub radnych Porozumienia Samorządowego i radni Komitetu Wyborczego IRKa podpisali wolę kontynuowania współpracy. W najbliższym czasie zamierzamy uzgodnić szczegółowe zapisy umowy koalicyjnej.
Zupełnie inne odczucia mają tymczasem liderzy dwóch pozostałych ugrupowań. Edmund Dunst (Checz) i Andrzej Pryczkowski (Platforma Obywatelska) podkreślają, że wcale nie chcą rozwiązania koalicji, a jedynie zrewidowania i dopracowania zasad dalszego współdziałania. Zaznaczają, że wniosek o zakończenie współpracy, przegłosowany następnie przez większość, zgłoszony został przez Porozumienie Samorządowe.
- Jeżeli ktoś chce rozpadu koalicji, to na pewno nie jest to „Checz”. Podczas spotkania nasze ugrupowanie opowiedziało się przeciw rozwiązaniu umowy, gdyż chcemy spokoju, a nie zawirowań w samorządzie – zapewnia Edmund Dunst.– Jesteśmy zwolennikami dalszej dobrej współpracy i ustalenia nowych zasad, na których koalicja mogłaby dalej się opierać. Nasza najważniejsza uwaga na przyszłość odnosi się do właściwego i szybkiego przepływu informacji. O decyzjach podejmowanych przez panią burmistrz nie chcielibyśmy się dowiadywać z mediów, ale poznawać je wcześniej i mieć możliwość ich przedyskutowania.
W podobnym tonie wypowiada się drugi z wiceprzewodniczących rady.
- Jesteśmy za utrzymaniem koalicji, ale niektórzy powinni powściągnąć swoje ambicje i zrozumieć, że koalicja to rzecz, o którą muszą zadbać wszyscy – podkreśla Andrzej Pryczkowski. – Dotychczasową umowę, zawiązaną na bazie powyborczej euforii trzeba zmienić. Obecna jest zbyt ogólnikowa i w tej formie nie da się dalej współpracować. Aby uniknąć nieporozumień musimy wspólnie usiąść i doprecyzować szczegóły, by chociażby tak ważne uchwały jak budżet odpowiadały większości koalicjantów, a nie jakiejś grupie.
Obaj radni podkreślają, że liczą na pozytywne efekty kolejnego spotkania w tym samym gronie, które zaplanowano na 23 stycznia. Jednakże druga strona zdaje się nie myśleć już o szerokiej jak dotychczas koalicji. Pod umową podpisy złożyło 10 radnych, do zdobycia większości w radzie potrzeba jeszcze co najmniej jednego głosu. I można chyba się spodziewać szukania mniejszego, acz stabilnego poparcia.
Jeśli chodzi o moje osobiste odczucia, mogę powiedzieć, że ludzie którzy zawiązali tę grupę nie rokowali trwałej współpracy na cztery lata – mówi o poprzedniej koalicji Mariusz Kasprzak. Przyznaje, że docierały do niego sygnały, że niektórzy radni z różnych ugrupowań wyrażali już chęć zasilenia koalicji. Zaprzecza jednocześnie, jakoby trwać miało kaperowanie radnych z innych opcji i kuszenie ich stanowiskami.
- Nawet przez sekundę nie brałem udziału w rozmowach, podczas których mówilibyśmy o tego typu ruchach – zapewnia Mariusz Kasprzak. Pozostaje więc czekać na dalszy rozwój sytuacji. Swoją drogą całe zamieszanie do złudzenia przypomina dwie dobrze znane wszystkim sytuacje – po pierwsze rozpad grupy popierającej Mieczysława G. Gołuńskiego w poprzedniej kadencji, po drugie, niedawny chaos parlamentarny związany z rozpadem koalicji PiS – Samoobrona – LPR i wzajemne wytykanie sobie, kto jest temu winien.
Reklama
Koalicyjny rozwód, czy chwilowa separacja?
KARTUZY. Miszmasz na kartuskiej scenie politycznej. Od pewnego czasu na koalicyjnym monolicie zaczęły pojawiać się coraz wyraźniejsze rysy. Wszystko rozbiło się o... 50 tys. zł. 23 stycznia sprawa ma się wyklarować.
- 22.01.2008 00:29 (aktualizacja 22.08.2023 16:45)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze