Mieszkance Malborka podobała się część obchodów 600-lecia bitwy pod Grunwaldem. Gorzej jednak z ostatnim elementem imprezy, jakim był bankiet. Jej zdaniem, znalazły się tam osoby, których być nie powinno.
Z fragmentu listu, jaki dotarł do redakcji wynika, że listę gości wydłużono ponad miarę.
- Jako mieszkanka Malborka, chciałam się podzielić uwagą, a może to was zainteresuje i pogłębicie temat. Chodzi o ostatnią imprezę „Banderia 1410”. Tu należą się słowa uznania dla włodarzy naszego miasta za zorganizowanie ciekawego spektaklu, no i za zrobienie trybun, z których po ludzku można oglądać. Ale chciałam zwrócić uwagę, że po „Banderii” na zapleczu Centrum Turystyki przy ul. Kościuszki odbyła się zamknięta impreza dla gości. Wszystko rozumiem, że tak trzeba, tak się robi i może jest to zgodne z jakimś protokołem. Nie wiem. Ale zdziwił mnie fakt, jak się dowiedziałam (jak to się mówi, „z pierwszej ręki”), że na tej imprezie była też jedna pani naczelnik z urzędu (...). W tym też nie było nic takiego ale podobno wzięła z sobą całą rodzinę, chyba siostrę ze szwagrem i ich dzieci. Czy tak powinna postąpić i czy na to powinien zgodzić się burmistrz, czy na to godzą się mieszkańcy Malborka, bo to przecież za nasze pieniądze ta impreza? Myślę, że w najlepszym wypadku pani naczelnik powinna zwrócić pieniądze (chyba że zapłaciła, warto sprawdzić) za swoją rodzinę, która bawiła się na nasz koszt. Powinniście wyjaśnić tę sprawę (…) - napisała kobieta, która pragnie zachować anonimowość.
Poprosiliśmy o komentarz i wyjaśnienia burmistrza Malborka, który pełnił tamtego lipcowego wieczoru honory gospodarza.
- Co oczywiste, nie jest tak, że kontroluję wchodzących i wychodzących na poczęstunek – odpowiada włodarz.
Andrzej Rychłowski przypomina jednocześnie, że przyjęcie było przygotowane dla gości zaproszonych na to wyjątkowe wydarzenie, jakim były obchody 600 rocznicy bitwy pod Grunwaldem.
- Były to głównie ważne dla nas osoby spoza Malborka, których nie wypadało nie podjąć choćby małym poczęstunkiem. Naczelnicy wydziałów, którzy opiekowali się tymi osobami, bo każdy miał jakby przydzieloną „grupę” – np. naczelnik Wydziału Inżynierii, Zamówień Publicznych i Pozyskiwania Środków Pozabudżetowych zajmował się dyrektorem Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, naczelnik Wydziału Rozwoju Gospodarczego i Współpracy z Zagranicą osobami odpowiedzialnymi za przydzielanie dotacji dla projektów, itd. Byli obecni po to, by się tymi ludźmi zająć, towarzyszyć im w drodze z trybun i przyprowadzić wieczorem na poczęstunek – tłumaczy burmistrz Andrzej Rychłowski.
Jego zdaniem, niewiele wskazuje na to, by w MWC znajdowali się osoby, które byłyby tam niemile widziane.
- Część gości była z osobami towarzyszącymi, były również dzieci, nie mam jednak wiedzy na temat tego, by znajdował się w tym miejscu ktoś, kto nie powinien się tam znaleźć – wyjaśnia Rychłowski. - Nie wyobrażam sobie także sytuacji, żebym w trakcie poczęstunku miał kogoś wypraszać.
Reklama
Zbawa na przyjęciu za publiczne pieniądze
MALBORK. Tuż po spektaklu „Banderia 1410”, który można było obejrzeć w międzynarodowym towarzystwie, wśród których nie zabrakło prezydenta elekta Bronisława Komorowskiego i przedstawicieli europejskich państw, odbyło się przyjęcie. Kolacja została wydana w reprezentacyjnym Malbork Welcome Center – Centrum Turystyki w Malborku. 5 tys. zł - tyle kosztował bankiet.
- 28.07.2010 00:00 (aktualizacja 11.08.2023 18:51)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze