- Zajmujecie się różnymi fraszkami, a prawdziwej podłości nie widzicie! - zwrócił się do redakcji Czytelnik z Malborka (mieszka w wieżowcu na tzw. palach, przy ul. Mickiewicza). - U nas pod blokiem, w przedszkolnym ogródku, młodzież gimnazjalna pije albo ćpa przez całe noce. Obmacują się potem i sikają dzieciakom do piaskownicy. Spać nie można, wrzeszczą przy tym na całe gardło! Policja nie działa - przyjadą po telefonie, popatrzą...ale tamci zdążą uciec i za chwilę znowu wracają.
Pomyślałem, że pan trochę przesadza. W końcu trwają wakacje, więc młodzież może czasem trochę pohałasować. No ale poszedłem pod wskazany wieżowiec.
W przedszkolu
W centrum śródmieścia Malborka znajduje się właśnie Przedszkole nr 8, między wieżowcem a blokami ulicy Jagiellońskiej. To nie jest odludne miejsce, zabudowa wręcz bardzo gęsta i różnorodna- nowoczesne bloki tuż przy starych poniemieckich budynkach. Przedszkolny plac zabaw stanowi tu właściwie jedyną większą wolną przestrzeń. Na pierwszy rzut oka trudno uwierzyć, że huśtawki oraz karuzele stały się azylem dla band zdziczałej młodzieży. Jednakże kiedy zaczynamy wypytywać personel placówki o kłopoty z łobuzami, reakcja wskazuje, że jest coś na rzeczy. Opiekunki oraz sprzątaczki traktują mnie jako szansę zrzucenia nieznośnego jarzma. Zwłaszcza panie sprzątaczki, które muszą prawie codziennie doprowadzać przedszkole do porządku - po wieczornych, czy też nocnych, wizytach nieproszonych gości. W końcu przedszkole musi jakoś wyglądać, to tu nasiąka skorupka nowego pokolenia...
Przede wszystkim dowiadujemy się, że od godziny osiemnastej, o której to woźny zamyka furtkę o ogrodzenia i idzie do domu- aż do rana w placówce nie ma nikogo z pracowników. Ogrodzenie stanowi jedynie niewysoki płotek z siatki. Bardzo łatwo zrobić w nim dziurę, zresztą jedna znajduje się przy samym wejściu. Przejście górą też nie stanowi większego kłopotu. W ogóle to trudno sobie wyobrazić, aby przedszkole otaczała betonowa konstrukcja zwieńczona zasiekami. A ta byłaby tu najbardziej potrzebna.
Szybko otacza mnie wianuszek lamentujących kobiet- pracowników przedszkola. Lista żalów nie ma końca.
- Butelki lub szkła po ich rozbiciu znajdujemy w ogródku dla dzieci, niedopałki papierosów, powybijane szyby w oknach albo zanieczyszczone napisami czy naklejkami, znikające żarówki oświetlenia zewnętrznego, porysowane ostrym narzędziem nowe drzwi wejściowe do budynku przedszkola – wyliczają kobiety. – Do tego dewastacja domków dla dzieci w ogródku czy rozpalenie ogniska w drewnianej atrapie lokomotywy.
Ostatnio, podczas remontu schodów wejściowych, zniszczono kafle, których zaprawa nie zdążyła jeszcze dobrze związać. Od tego wydarzenia dyrektorka przedszkola - obecnie na urlopie- nakazała zamykać ogólnie dostępny w ciągu dnia ogródek. Umożliwia to choć usuwanie pijącej młodzieży, bo nie znajduje się już ona tam legalnie - przez policję. Najbardziej symptomatyczna dla sytuacji przedszkola jest akcja z karuzelą.
- Została podkopana aż do fundamentu i przeniesiona kilka metrów dalej – mówi jedna z pań sprzątaczek. - Tego nie mógł zrobić jeden człowiek w przeciągu jednej minuty. To raczej pokaz możliwości zorganizowanej grupy łobuzów. No i obojętności mieszkańców okolicznych budynków, którzy musieli to widzieć.
Pośród setek okien
-To nie jest młodzież z naszego bloku. Oni przychodzą gdzieś z miasta – twierdzą mieszkańcy wieżowca przy ul. Mickiewicza.
Rozmawiam z trzema osobami, które posiadają mieszkania z widokiem na przedszkolny ogródek. W różnym wieku i różnej płci. Każda powtarza wyżej wymienioną opinię odnośnie pochodzenia łobuzów. Nie ma sensu pytać dalej, ale też trudno uwierzyć, że przychodzą tu z odległych dzielnic Malborka. A mężczyzna z anonimowego telefonu mówił o dwóch chłopakach pochodzących z wieżowca „na palach”. Każda z nich natomiast - w mniejszym lub większym zakresie - potwierdza jego wersję dotyczącą charakteru najść nieproszonych gości przedszkola. Najgorzej jest podczas weekendów. Jeden młody ojciec z bloku przy ulicy Jagiellońskiej stwierdza:
- Ludzie się boją! Ja sam próbowałem zwracać im uwagę, dzwoniłem na policję. Później miałem rozbitą szybę w aucie i pourywane lusterka. Nie złapałem nikogo za rękę, ale kto inny mógł to zrobić, jak nie oni. Odwet...
- Ale nie możecie się zebrać do kupy i przemówić im do rozumu? Stanowczo, ale bez przemocy. Przecież to dzieje się na oczach setek normalnych ludzi! – pytam.
-Każdy ma swoje sprawy... z takim elementem łatwo narobić sobie kłopotów. Człowieka poniosą nerwy i zostanie oprawcą dzieci...Od tego jest policja. Dlaczego oni nie zajmą się na poważnie tą sprawą? – ni to pytał, ni to stwierdzał młody mężczyzna.
Tymczasem panie przedszkolanki opowiadają, że łobuzy rekrutują się często z ich dawnych podopiecznych, którzy urodzili się w dysfunkcyjnych rodzinach, nie zainteresowanych, co wyprawiają ich dzieci. Poznają swoich wychowanków... traktujących teraz schody wejściowe do przedszkola jako swoją własność- swego rodzaju klub dyskusyjny. Hyde park...
Policja
Malborskiej policji problem Przedszkola nr 8 jest doskonale znany. Mniej więcej od pół roku nastąpiło nasilenie skarg pobliskich mieszkańców, których upomnienia z balkonu spotykały się z odwrotnym skutkiem i agresją nocnych gości przedszkola. Rozmawiamy z zastępcą komendanta powiatowego policji, kom. Arturem Mędrzyckim:
- Nasze dotychczasowe interwencje nie dawały większego efektu, gdyż jedynym skutkiem naszej pracy był mandat karny, którego organom egzekucyjnym nie bardzo opłacało się ściągać. Nawet wówczas, kiedy po wielkich wysiłkach udało się schwytać kilku łobuzów, którzy jawnie kpili z naszej bezradności. Nie ponosili oni praktycznie jakiejkolwiek kary. Natomiast nas kosztowało to wiele czasu i wysiłku, a mamy nie tylko przedszkole na głowie. Dlatego w związku z tym, w porozumieniu z prokuraturą, postanowiliśmy kierować tego rodzaju sprawy do sądu karnego. Umożliwia to nam art. 193 k.k.- kto wdziera się do cudzego mieszkania... Od dwudziestego sierpnia będziemy w ten sposób postępować z całą bezwzględnością. Zresztą cofniemy się od wcześniej ukaranych jedynie mandatami. Interwencje będą zapisywane elektronicznie, co umożliwi pociągnięcie do odpowiedzialności nawet zbiegłych sprawców – deklaruje stróż prawa.
Z tego, co mówi zastępca komendanta, wynika, że dotychczas przyłapani pochodzą z najbliższych okolic przedszkola, co potwierdza nasze domysły. Jest to około trzydziestoosobowa ekipa, która jest policji w miarę dobrze znana. Zdaniem stróżów prawa nie wszyscy pochodzą z patologicznych rodzin, to raczej mieszane towarzystwo, w dodatku silnie sfeminizowane.
Reklama
Dewastują przedszkole na oczach ludzi - policja bezradna?!!
MALBORK. Pod blokiem, w przedszkolnym ogródku, młodzież gimnazjalna pije albo ćpa przez całe noce. Obmacują się potem i sikają dzieciakom do piaskownicy. Spać nie można, wrzeszczą przy tym na całe gardło! Policja nie działa... - Ludzie się boją! Dzwoniłem na policję. Później miałem rozbitą szybę w aucie i pourywane lusterka.
- 28.08.2010 10:12 (aktualizacja 16.08.2023 08:28)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze