- Miałem pięć lat gdy przyjechałem do Malborka i to drzewo już rosło. Mogę powiedzieć, że rosło razem ze mną. Co roku zbierałem kasztany, wcześniej pięknie kwitło i tak też było w tym roku. Przeżyłem szok, że ktoś je wyciął. Poczułem się tak, jakby ktoś wyciął i moje korzenie - mówi oburzony mężczyzna.
Kiedy poszliśmy na miejsce okazało się, że po ogromnym drzewie został tylko pień. Z tego, co przekazał nam mieszkaniec wynika, że kasztanowiec był wiekowy.
- Miał na pewno 65 lat, bo ja mam 70, ale nie wiem, jak długo przed moim przyjazdem tu rósł – dodaje.
Zapytaliśmy dlaczego drzewo zostało wycięte. Skoro rosło na miejskim terenie, to zgodę na jego usunięcie musieli wydać urzędnicy ze Starostwa Powiatowego.
- Rozumiem sentyment tego pana, ale drzewo było zagrożeniem dla bezpieczeństwa. W środku było spróchniałe – wyjaśnia Bogusława Luterek, naczelnik Wydziału Rolnictwa i Środowiska.
Drzewo miało 291 cm obwodu, pięknie kwitło, lecz to można zobaczyć już tylko na zdjęciach. Szkoda, że nikt nie zadbał w porę, by je uratować. W mieście bardzo brakuje programu, który pozwoliłoby objąć ochroną i opieką drzewa, które rosną od wielu lat i są naturalną ozdobą naszego otoczenia. W podobnej sprawie zgłaszali się do nas wiosną mieszkańcy budynków przy ul. Reymonta. Tam również wycinano spróchniałe kasztanowce.
W miejscu wycinki można co prawda posadzić nowe drzewo, ale nim urośnie do tak imponujących rozmiarów, musi minąć niemal pół wieku. Skoro tak, warto byłoby zadbać o to, co mamy i potraktować drzewa jako element przestrzeni, a nie jako coś, co przeszkadza. Zapewne wycinka jest tańsza niż ochrona, ale o ile piękniej wygląda wspaniałe duże drzewo, niż młode drzewko.
Reklama
Kasztanowiec poszedł pod piłę
MALBORK. Kasztanowiec rósł w centrum miasta, tuż za barem w obrębie skwerku, gdzie kiedyś stał pomnik Sienkiewicza. Być może jego brak uszedłby naszej uwadze, gdyby nie mieszkaniec Malborka, który do drzewa czuł wielki sentyment.
- 30.11.2010 00:00 (aktualizacja 01.04.2023 06:28)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze