W poprzedni piątek przy ul. Michałowskiego zebrali się przedstawiciele Urzędu Miasta, Sanepidu i Malborskiej Spółdzielni Mieszkaniowej w związku ze skargą na uciążliwe sąsiedztwo czterech kotów. Zwierzęta mają ustawione dwie budki pod jednym z balkonów bloku należącego do MSM. Sanepid twierdzi, że podczas wizji lokalnej padło stwierdzenie, że kocie domki mają być definitywnie usunięte. Jednocześnie przedstawiciele tej instytucji zapewniają, że w najbliższej okolicy nie ma ani kocich odchodów, nie ma więc mowy o zagrożeniu epidemiologicznym.
Koty wolno żyjące nie są zwierzętami bezdomnymi. Co więcej, ustawa o ochronie zwierząt z 21 sierpnia 1997 roku określa je wręcz jako ogólnonarodowe dobro. W myśl art. 21 wspomnianego aktu prawnego właśnie z tego względu powinny mieć zapewnione warunki rozwoju i swobodnego bytu. Stanowią bowiem ważny element ekosystemu miejskiego, a ich obecność w naturalny sposób zapobiega obecności gryzoni, które mogą być źródłem niebezpiecznych chorób. A ponieważ takie koty nie są zwierzętami bezdomnymi, nie wolno ich wyłapywać, wywozić i utrudniać bytowania w danym miejscu. Przejawy okrucieństwa i niehumanitarnego traktowania mogą stać się przedmiotem postępowania wobec osób, które nie przestrzegają praw zwierząt. Jak zatem zachowa się magistrat w tej konkretnej sprawie? Może trzeba stworzyć kompleksowy program współpracy z osobami, które roztoczyły opiekę nad wolno żyjącymi kotami. W części jest on już realizowany, bo z budżetu miasta finansowana jest sterylizacja kotów. Ale to za mało. Chodzi także o wsparcie, nawet nie finansowe czy organizacyjne, ale w zakresie upowszechniania wiedzy na temat roli takich kotów w mieście. Dzięki opiekunom i opiekunkom są to zwierzęta zdrowe, odrobaczane regularnie, szczepione.
- Rzeczywiście, miasto prowadzi działania polegające nie tylko na sterylizacji, ale i niejednokrotnie na leczeniu kotów, szczególnie, kiedy mamy do czynienia ze zwierzętami „podrzucanymi” często pod bramę Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej, niejednokrotnie zupełnie małymi. Do spraw zwierząt w mieście podchodzimy poważnie, wcześniej zajęliśmy się choćby palącym problemem bezdomnych psów. Również sprawa dziko żyjących kotów będzie wymagała od nas głębszej analizy, choć, powtarzam, nie jest tak, że tematem tym się nie zajmowaliśmy – mówi Andrzej Rychłowski, burmistrz Malborka. - Na pewno są to zwierzęta pożyteczne, a rozwiązanie tej sprawy może jak najbardziej zakładać współpracę miasta z osobami, tudzież organizacjami, które podejmują ten temat.
Niestety, jest też smutna wiadomość, która dotyczy kotów z Osiedla Południe. Jeden z braci nie żyje.
- To był młody, półtoraroczny kociak, najbardziej ufny z tych, którymi się opiekuję – mówi Krystyna Panek z Malborskiego Stowarzyszenia Przyjaciół Zwierząt Reks. - Rano, po godz. 8 był zdrowy, jadł ze wszystkimi. Ok. godz. 10 ktoś zawiadomił weterynarza, Joannę Thiede, że znalazł martwego kota przy jednym z garaży. Niestety, nie mogłam tam pójść, nie wiemy więc, co mu się stało, czy został potrącony przez samochód. Mam nadzieję, że to przypadek, ale szkoda zwierzaka.
Stowarzyszenie Reks jeszcze w tym roku chce zorganizować spotkanie z mieszkańcami, podczas którego chce przekonać zwłaszcza tych, którzy za kotami nie przepadają, że ich obecność w mieście ma sens. I że źle się dzieje, gdy opiekunki wolno żyjących kotów muszą wstawać o godz. 4 rano, by nakarmić swoich podopiecznych, bo tylko wtedy nie spotykają swoich prześladowców, którzy nie szczędzą im szykan.
- Należy na pewno znaleźć takie wyjście, które z jednej strony zapewni odpowiednie warunki życia zwierzętom, a z drugiej weźmie pod uwagę fakt, że są mieszkańcy miasta, którzy nie życzą sobie sąsiedztwa dziko żyjących kotów – uważa Andrzej Rychłowski.
LISTY OD CZYTELNIKÓW
Walczmy o dobro kotów
Parę lat temu nawet by mi do głowy nie przyszło, że kotek może być mądrzejszy od niektórych ludzi. Po likwidacji „Manhatanu” mąż przygarnął tułającego się koteczka. Był taki bezbronny i wystraszony. Myślałam że te zwierzęta są głupie... Nie chciałam go. Ale córka powiedziała żebym sama go wygoniła. Więc mi go włożyła w ręce. Ten maluszek patrzył mi w oczy, wtulił się...i zawładnął moim sercem całkowicie. Nie brudził, miał kuwetkę. Dba o siebie liżąc futerko, sama obcinam mu pazurki, pomrukuje i daje tyle radości, że tak bardzo żyć się chce. Kładzie się, wyczuwając nasze miejsca bolące i po prostu leczy. Ten kto ma kotka, to dobrze wie o czym piszę i wie, że to jest prawda. Jest kochany i bezinteresowny. Wiem, że ludzie, którzy nie lubią kotków, sami siebie i nikogo nie lubią. Są skłóceni z życiem i całym światem. Cóż, najbezpieczniej się wyżyć na bezbronnym kotku, bo pies to może złapać za galoty.
Kto to taki że lata i skarży?... Ktoś za człowieka przebrany. Kot jest czysty, pod samochody wchodzi w czasie deszczu i palącego słońca, lub by się schować przed złym człowiekiem. Nie porysuje karoserii, bo paznokciami się tego nie zrobi. Może to sąsiedzi nie lubią tego pana, więc gwoździem to zrobią?... Mało wiemy o tych zwierzaczkach, a szkoda. One nie sikają po klatkach jak pijacy. Czy to co piękne i dobre trzeba zniszczyć? Jest taki program Animal Planet, tam dbają i ratują zwierzęta, a źli ludzie są karani i dobrze. Jak mamy uczyć młode pokolenie wrażliwości, dobra i opiekuńczości? One z nas biorą przykład. A zło zawsze wróci. Ja i moi sąsiedzi dbamy o nasze piwniczne kotki. Są takie kochane, tak wdzięcznie, pomrukują, dziękując za jedzonko i wodę. Każdy ma prawo żyć. One też, czy to tak dużo? Ludzie, bądźcie ludźmi. Co teraz się w nas narobiło? Przy ul. Jasnej 9 kotek raz przyniósł mysz w podziękowaniu. To takie piękne, aż w sercu ściska. Człowieku, jeśli nie chcesz pomóc, to odsuń się w bok, nie przeszkadzaj, albo idź mieszkać do lasu, jak nie umiesz w gromadzie. (…) Na działkach też ludzie dokarmiają kotki. One łowią myszy, nornice. Ludzie je kochają, bo to są ludzie. Proszę, walczcie o ich dobro. Popieramy was z całej siły. Wspierajcie tę panią z ul. Michałowskiego. To kobieta z dobrym sercem. (…) Proszę, nagłaśniajcie te sprawy, róbcie akcje pomagając zwierzętom. Rozwińcie w ludziach wrażliwość i poczucie obowiązku, angażujcie dzieci szkolne do pomocy. Pamiętajcie, że dużo ludzi „za firanką” trzyma kciuki. Bo tak jak w piosence - „ świat nie jest taki zły”, tylko są chwasty i piękne kwiaty. Dziękuję za piękną ludzką postawę Bogdanowi Kułakowskiemu, Beacie Wesołowskiej, gazecie za ingerencję i temat, całemu stowarzyszeniu Reks oraz Krystynie Panek, która jest cudowną kobietą, po prostu aniołem na ziemi. Czekamy co będzie dalej i śledzimy dalszy bieg spraw.
Małgorzata z sąsiadami i rodziną
Życzę radosnych pomruków
Piszę, ponieważ jestem pełna podziwu dla Pani działalności odnośnie opieki nad bezdomnymi kotami. Bardzo mnie to ucieszyło gdy dowiedziałam się, że ktoś się tym zajął (mam na myśli Panią i Stowarzyszenie Reks). Miło słyszeć, że są jeszcze na świecie ludzie, którzy kochają bezdomne, biedne i głodne zwierzęta. Wiem coś na ten temat, ponieważ sama systematycznie dokarmiam bezdomne kotki na moim osiedlu, a one potrafią okazać wdzięczność mrucząc z zadowolenia. Dzięki temu, że są dokarmiane nie trzeba się martwic, że mogą być agresywne i mogłyby kogoś zaatakować, są oswojone z ludźmi. Sama również przygarnęłam jednego porzuconego maluszka, który wyrósł na zdrowego i kochanego kocurka i bardziej niż zadumane rasowe koty potrafi okazać wdzięczność tuląc się i mrucząc, w szczególności w momentach mojego złego samopoczucia. Tak więc gorąco trzymam kciuki za Pani działalność i życzę wielu radosnych kocich pomruków!
Z poważaniem i pełnym wsparciem
Anna Muzyka
Uciążliwe sąsiedztwo czterech kotów
MALBORK. Kocia rodzina przeszkadza sąsiadom. Magistrat: podchodzimy poważnie do sprawy zwierząt. Urzędnicy obiecują, że przeanalizują temat wolno żyjących kotów.
- 21.08.2009 00:00 (aktualizacja 15.08.2023 05:52)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze