Policja nazywa tę metodę "na wózek": klient kręci się po sklepie z wózkiem dziecięcym, w którym chowa kradzione atrakcyjne artykuły. Tanie rzeczy, za które planuje normalnie zapłacić w kasie, umieszcza w koszyku. Taki model wybrał właśnie 34-letni mieszkaniec Elbląga, który pojawił się w malborskim Bricomarche. Podejrzanie zachowującego się mężczyznę zauważyła obsługa marketu.
Jak się okazało, towar, który został znaleziony przy elblążaninie, wart był 353 zł. Jak dowiedzieliśmy się od policjantów, mężczyzna był bardzo rozczarowany tą kwotą, bo wcale nie zależało mu na tak drogich rzeczach. W ten sposób, w razie wpadki, czekałaby go zdecydowanie mniejsza kara. Jeśli wartość skradzionych przedmiotów nie przekroczyłaby 250 zł, mowa byłaby najwyżej o mandacie za wykroczenie, a jeśli sprawa trafiłaby do sądu grodzkiego - o grzywnie. Jednak kradzież, której dopuścił się 34-latek okazała się przestępstwem, za które grozi mu kara od trzech miesięcy do trzech lat pozbawienia wolności. Wszystko dlatego, że ceny umieszczone na półkach sklepowych nie zgadzały się z tymi zakodowanymi w kasie... Złodziej chciał więc być skrupulatny, ale przeliczył się. Nie wziął bowiem poprawki, że etykietki mogą być zdezaktualizowane.
Tlumaczył, że chciał ukraść mniej...
MALBORK. Nawet na trzy lata może trafić za kratki elblążanin, który ściągnął w jednym z malborskich marketów budowlanych towar wart ponad 300 zł. Łupy ukrył w wózku swego małego synka. Zatrzymany przez stróżów prawa zrobił wielkie oczy na widok wysokich cen, bo chciał ukraść... mniej.
- 23.04.2008 14:38 (aktualizacja 14.08.2023 02:50)
Napisz komentarz
Komentarze