Dziennikarze wyciągnęli całą sprawę na światło dzienne, lecz szef strażników nie zamierza podawać się do dymisji.
Choć ostatnie publikacje prasowe nie są dla nowego szefa malborskiej Straży Miejskiej zbyt pochlebne, to Mariusz Wilczyński, ich bohater, nie zamierza wyprowadzać się z gabinetu, w którym zasiada od 10 dni. Według niego nie ma nic zdrożnego w tym, że nie przestrzegał kodeksu drogowego.
- Dlaczego miałbym podawać się do dymisji? – odpowiada pytaniem na pytanie komendant Mariusz Wilczyński. – Nigdy nie ukrywałem, że straciłem prawo jazdy.
- Ale nie zgubił pan go, tylko zostało ono panu odebrane, są dokumenty na to, że łamał pan obowiązujące przepisy – tłumaczymy.
- Ja bardzo dużo jeździłem, pokonywałem setki kilometrów w ciągu roku – usprawiedliwia się nowy komendant.
W ten sposób, w ciągu kilkunastu miesięcy, Mariusz Wilczyński „zdobył” 26 punktów karnych. Przypomnijmy, dopuszczalny limit dla kierowcy to 24 punkty. Po ich przekroczeniu policjanci sporządzają wniosek o sprawdzenie kwalifikacji pirata drogowego. Taki rekordzista musi więc po prostu zdać egzamin na prawo jazdy, by znów móc usiąść za kierownicą jakiegokolwiek samochodu.
Jednak dla burmistrza nie stanowiło to absolutnie żadnej przeszkody przy wyborze tego kandydata na stanowisko szefa miejskich strażników. Ważniejsza była koncepcja, którą przedstawił. Chodzi bowiem o to, by straż zmieniła oblicze z represyjnej w przyjazną.
O szczegółach niewiele mówi ani włodarz, ani jego faworyt.
- To co, teraz strażnicy będą nas po rękach całować? – zastanawiali się niedawno dwaj starsi panowie, omawiając zmiany w Straży Miejskiej.
Czy planowanej metamorfozie pomoże wizerunek nowego komendanta? W pierwszej chwili niektórzy pomyślą być może: swój chłop, jeździ tak jak my. Ale to jednocześnie funkcja zaufania społecznego, osoba, która sama czuwa nad przestrzeganiem prawa, nie może go więc łamać. Dlatego rajcy kręcą nosami.
- Mnie się ten wybór nie podoba – mówi otwarcie radny Leszek Witkiewicz, przewodniczący Komisji ds. Społecznych, który niejednokrotnie „punktował” pracę Straży Miejskiej.
Jego zdaniem, to „tylko” wykroczenie, ale – teoretyzując - jeśli kierowca nie płaciłby mandatów za przekroczenie dopuszczalnej prędkości, zająłby się nim sąd grodzki, czyli wówczas nie mógłby wykazać się niekaralnością… A to była podstawa przy ubieganiu się o stanowisko komendanta.
Ale samorządowców w trakcie konkursów i tuż po jego rozstrzygnięciu nikt o zdanie nie pytał. Wybrany Mariusz Wilczyński został im przedstawiony podczas ostatniej sesji Rady Miasta i nikt o utracie prawa jazdy podczas prezentacji nie wspomniał.
- O całej sprawie dowiedziałem się z gazety – dodaje radny Tadeusz Woźny, wiceprzewodniczący Rady Miasta.
Również w opiniach mieszkańców dominuje wielkie zdziwienie, że stanowisko komendanta zajęła osoba, która zamiast stać na straży prawa, traktuje je dość lekko. Niewiele jednak wskazuje na to, by domagali się od komendanta opuszczenia zajmowanego fotela. Poza wyrażeniem negatywnej opinii, również samorządowcy nie zamierzają podejmować żadnych kroków.
- Mariusz Wilczyński jest zatrudniony na okres próbny, do końca roku. Zobaczymy jak będzie działał – mówi Tadeusz Woźny.
Taki właśnie mandat zaufania nowy komendant dostał także od burmistrza. Na razie przekonuje do siebie i swojej koncepcji strażników. To od ich pracy zależy, jak Straż Miejska, która od czerwca jest wydziałem Urzędu Miasta, będzie oceniana przez mieszkańców.
Strażnik prawa za 26 pkt. karnych dostał mandat... zaufania
MALBORK. Na straży prawa stanął człowiek, który… łamał kodeks drogowy. Nowy komendant Straży Miejskiej nie jest bez skazy: w ciągu 12 miesięcy zgromadził na swoim koncie 26 punktów karnych za zbyt szybką jazdę. Mariusz Wilczyński stracił prawo jazdy, ale i otrzymał mandat zaufania od burmistrza.
- 13.06.2008 00:00 (aktualizacja 14.08.2023 04:13)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze