Pisaliśmy o “kocim” konflikcie mieszkańców osiedla przy ul. Bema. Padły wtedy przykre słowa pod adresem karmicieli kotów, z drugiej strony zaś oskarżenia o niezrozumienie.
Minęło ponad półtora miesiąca, a stanowisko większości lokatorów w sprawie karmienia bezdomnych kotów nie zmieniło się.
– Nasze osiedle zostało odnowione bardzo dużym kosztem, ok. 1,5 mln zł., nakładem finansowym mieszkańców, by stało się wizytówką tej części miasta – wyjaśnia Stanisław Orłowski, przewodniczący jednej ze wspólnot mieszkaniowych przy ul. Bema. - Przed remontem budynków “przymykaliśmy oko” na ten zwierzyniec. W tej sytuacji ( po kapitalnym odnowieniu bloków – przyp.red.) jest on zbędny i niechciany. Naszych działań nikt nie dotuje, są to pieniądze mieszkańców: na utrzymanie zieleni, piaskownic, a one muszą być “sterylne”, gdyż tam bawią się dzieci.
Stanisław Orłowski zwraca również uwagę na odzwierzęce zapachy, szczególnie na niższych kondygnacjach budynków, a także zanieczyszczanie przez zwierzaki piaskownic i trawników. Twierdzi, że znaczna większość ludzi zamieszkujących osiedle Bema, chce porządku, estetyki, a koty, które zbiegają się do karmienia, burzą ten wymarzony ład.
Argumenty za tym, by na skraju osiedla postawić domki dla kotów, gdzie miałyby schronienie i można je tam karmić, spotkały się z gwałtownym sprzeciwem wspólnot ul. Bema. Jedyny sposób, by dbać o bezdomne zwierzaki i jednocześnie zaspokoić potrzebę ładu większości mieszkańców, to znaleźć kotom lokum z dala od osiedla.
Wydaje się, że sprawa znajdzie pozytywne rozwiązanie, bowiem gospodarz miasta postawił w mieście... domek dla kotów.
- Na razie jest jedna budka, jako eksperyment – mówi Mieczysław Połomski. - Chcemy wysondować, w jakim czasie się przyjmie, a potem postawimy więcej.
Pomysłowi należy przyklasnąć, tylko jak poinformować koty, że już nie mogą “stołować się” przy Bema, a przy ul. De Gaulle'a, bo tam stoi dla nich domek?
- Mam różne pomysły, choćby taki, żeby stopniowo uczyć koty, przyzwyczajać je do nowego miejsca – tłumaczy gospodarz miasta. - Zacząć od skupisk, w których się zbierają, postawić tam budkę, po czym przesuwać ją o np. 50 metrów. I tak do momentu, aż znajdzie się na “bezkonfliktowym” terenie. Kotów nie da się przecież wytresować.
Jednym z pomysłów, które dotarły do Mieczysława Połomskiego, jest ustawienie kocich budek w pobliżu.. śmietników. Wiadomo, że wszelkie odpadki przyciągają bezdomne zwierzaki i właśnie przy śmietniskach najłatwiej trafić na wałęsające się bezdomne koty i psy. Ale, jak mówi gospodarz miasta, metodą prób i błędów znajdzie najlepsze rozwiązanie sytuacji. Szczególnie takich, jak ta na osiedlu przy ul. Bema.
Koniec wojny z kotami?
MALBORK. Jest nadzieja na rozwiązanie konfliktu między mieszkańcami malborskiego osiedla przy ul. Bema. Wystarczy nauczyć koty, by “stołowały się” w miejscu dla nich przeznaczonym, tam, gdzie stoi pierwsza w mieście kocia budka. Jak przekonać zwierzęta, by przeniosły się kilkaset metrów dalej?
- 28.06.2008 00:01 (aktualizacja 14.08.2023 05:37)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze