Dojeżdżający do firm w Trójmieście, Tczewie czy Elblągu nie mają łatwego życia choćby dlatego, że rozkład jazdy PKP chudnie w oczach. A do tego, niektórzy nie mają co zrobić z autem, a muszą z niego korzystać, bo inaczej w ogóle nie dotrą na czas do pociągu. W miastach na całym świecie wdrażany jest system Park&Ride, czyli parkuj i jedź, związany z budową parkingów w okolicach węzłów komunikacyjnych. Ma to zachęcać mieszkańców do korzystania z masowej komunikacji. W Malborku sprawa wygląda dokładnie odwrotnie, przynajmniej w Kałdowie. Zatoczka nieopodal stacji PKP stoi bezużyteczna, bo obowiązuje tam zakaz postoju. Każdy, kto zostawi tam samochód, może liczyć na szybką interwencję Straży Miejskiej. Nawet jeśli podjedzie tylko na chwilę, by odebrać kogoś, kto wysiada na peronie w Kałdowie. Zapytaliśmy w magistracie, czy nie można zmienić tej sytuacji i dostosować się do potrzeb mieszkańców.
- Gdybyśmy mieli odnosić się do całej idei “parkuj i jedź”, to Malbork jest miastem mocno skoncentrowanym, natomiast w dużych aglomeracjach zasadność takich działań rzeczywiście jest duża. Można dyskutować o parkingu w Kałdowie, który moim zdaniem jest lokalnym miejscem, gdzie ludzie mogą przesiadać się do pociągu. Tam być może jest zasadność uruchomienia parkingu, być może nie w sezonie, bo wtedy jest problem turystów, którzy tam zostawiają samochody – uważa Andrzej Rychłowski, burmistrz Malborka.
Administracja zapewnia, że chce jednak globalnie przyjrzeć się wszystkim malborskim miejscom postojowym.
- W całym naszym zamyśle, który obejmuje System Informacji Miejskiej i komunikację, zastanawiamy się nad inną formułą funkcjonowania parkingów. Jesienią chcemy ogłosić przetarg na ich prowadzenie już w zmienionej formie – zapowiada burmistrz. - O ile poza sezonem, w Kałdowie faktycznie jest potrzeba, by dojeżdżający do pracy mieszkańcy mogli tam sobie zaparkować samochody. Ale już nie w odniesieniu do terenów przy dworcu PKP. Zawsze będzie tam deficyt miejsc, bo terenów nie rozciągniemy. Natomiast nie może być takiej sytuacji, że ludzie przyjeżdżają samochodami i zostawiają je na cały dzień i już nikt inny nie może zaparkować.
Jak się dowiedzieliśmy, wkrótce urzędnicy sprawią, że i wilk będzie syty, i owca cała. W okolicach malborskiej stacji powstaną miejsca parkingowe, z których będą mogli korzystać pracujący w innych miastach. Jest tylko jedno małe “ale”: wiązać się to będzie z koniecznością ponoszenia kosztów parkowania.
- W następnym roku koło dworca powinna ruszyć przebudowa. Powstanie tam m.in. większy parking – informuje Andrzej Rychłowski. - Ale coś za coś, nie da się więc uniknąć jakichś niewielkich opłat abonamentowych w kontekście całej polityki parkingowej, którą chcemy realizować w mieście. Jeśli samochód ma stać bezpiecznie przez cały dzień, to trzeba za to zapłacić, bo ktoś musi o teren parkingu zadbać, posprzątać go, chcemy także zainstalować tam monitoring. Opłata będzie symboliczna, ale w zamian będzie można zostawić samochód w spokoju, wrócić i pojechać do domu.
Trudno powiedzieć czy ta zapowiedź nie odstraszy zmotoryzowanych pasażerów PKP. Sam burmistrz przytacza przykład parkingu, który od pewnego czasu funkcjonuje przy ul. Dworcowej.
- Po wprowadzeniu 20-złotowego abonamentu jest ok. 10 klientów, a wcześniej było ich 50-60 dziennie. Samochody trafiły pod bloki, w zaułki, na tereny kolejowe – ubolewa burmistrz.
Ale, jak twierdzi włodarz, cywilizacja musi kosztować...
Zaparkuj i jedź, ale zapłać
MALBORK.- To skandal, że nie mogę zostawić samochodu na zatoczce w Kałdowie, by przesiąść się na pociąg, który wiezie mnie do pracy w innym mieście – ubolewa jeden z mieszkańców Malborka.
- 24.09.2008 11:09 (aktualizacja 14.08.2023 14:21)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze