O tym, co robił służbowy samochód Straży Miejskiej przed jednym z trójmiejskich sklepów handlowych rozmawiamy z burmistrzem Andrzejem Rychłowskim, zwierzchnikiem malborskiej formacji.
- Pan burmistrz sprawuje nadzór nad działalnością Straży Miejskiej. Czy wyjaśniona została sprawa wizyty w jednym z centrów handlowych pracownika straży podczas wyjazdu służbowym samochodem? Czy osoba ta poniesie konsekwencje?
- Mam wielką prośbę, by drugi artykuł był wyjaśniającym sprawę. Wiem, że jak ktoś robi zdjęcie w takiej sytuacji, to jest takie sensacyjne, a gazeta staje się „teleekspresem” w wydaniu lokalnym, lepiej się sprzedaje. Choć to jest krzywda dla samorządu, ten człowiek został nieprawdziwie posądzony i wmanewrowany, nikt z niego już tego nie zdejmie. Samochód był po dokumenty służbowe, ale nie tylko. Strażnik miał za zadanie zajechać do sklepu, tego lub innego, zajmującego się sprzedażą mediów elektronicznych, w celu zakupu nośników, płyt, do obsługi monitoringu miejskiego. Na to są rachunki.
- To dlaczego Tomasz Lewandowski, p.o. komendanta Straży Miejskiej nic o tym nie wiedział? Tłumaczy, że jego podwładny po bloczki pojechał, ale że do sklepu – nie.
- Ale sugerowanie dzisiaj, że w sklepie wystawione zostały faktury ze wsteczną datą jest bezpodstawne.
- Ja niczego takiego nie podejrzewam, napisaliśmy, że komendant Straży Miejskiej będzie tę sprawę wyjaśniał, więc do niej wrócimy. W takim razie szef strażników nie wie, gdzie jeździ jego podwładny i kiedy? To śmieszniej wygląda, niż gdyby ten człowiek rzeczywiście pojechał na zakupy i powiedział: byłem tam, bo chciałem kupić sobie odtwarzacz do samochodu albo telewizor. I zapłacił za ten kurs.
- Jest podział ról i komendant mógł nie wiedzieć. Dzisiaj, gdy Straż Miejska weszła w struktury urzędu, dyspozycji odnośnie zakupu materiałów nie wydaje komendant, on zajmuje się sprawami dyżurów, i innych. A zakupami zajmuje się naczelnik Wydziału Organizacyjnego, czyli Bożena Borzych, która rozdziela środki na zakupy. Nie dziwię się więc, że komendant Straży Miejskiej o tym nie wiedział. To naczelnik Wydziału Organizacyjnego przydziela środki. Więc jeśli strażnik kupił płyty i z tego dnia jest faktura, to nie wyobrażam sobie, że nie konsultował tego z naczelnik „organizacyjnego” , że może to kupić, a z komendantem nie musiał. Jesteśmy przyzwyczajeni do starego schematu organizacyjnego, ale dzisiaj straż to wydział Urzędu Miasta.
- Ale szef powinien wiedzieć, gdzie jest jego pracownik…
- Komendant wiedział, że jego podwładny jest w Gdańsku, nie znał tylko szczegółowych dyspozycji. Ja też nie wiem, gdzie w danym momencie jest naczelnik, który mi mówi, że idzie na deptak. A jak po drodze zajdzie na jakieś skrzyżowanie, to co? Wiem, że wyszedł z Urzędu Miasta i po drodze może załatwiać ważne sprawy. Gdyby każdy zaczął mi się "spowiadać", co w danym momencie robi, to nic, tylko musiałbym słuchać. Absolutnie nie ma więc pani racji. Nie musi o tym wiedzieć, bo naczelnik Wydziału Organizacyjnego wydaje dyspozycje związane z zakupami i tutaj nie ma żadnej sprzeczności. W przeciwnym razie, gdyby był choć cień podejrzenia, że takie zdarzenie miało miejsce, nie było faktury, na pewno wyciągnąłbym konsekwencje dyscyplinarne. Natomiast nie mam żadnych podstaw, by tak twierdzić. Ale swoją drogą, wyjaśnię jakim tokiem było wydane polecenie zakupu, bo ktoś kto dokonuje zakupów, musi mieć polecenie. Nie może „sobie a muzom” jechać i wpaść na pomysł, by płyty kupować do monitoringu.
- Skoro kupował płyty do monitoringu, to pan komendant wiedziałby, ze tych płyt brakuje.
- Wyobrażam sobie, że jest podział ról, że podwładny zgłasza komendantowi, który jest jego bezpośrednim zwierzchnikiem, że nie ma płyt. Kiedyś tak było, że komendant wydawał polecenie, by kupić. Teraz jest inaczej, komendant nie decyduje o zakupach, bo nie on dysponuje środkami. Dlatego kierowca, który jechał do Gdańska załatwić inne sprawy, został skierowany do pani naczelnik, która powiedziała: kupcie, weźcie fakturę. Inaczej strażnik nośników nie mógłby kupić. Dla mnie ta sprawa jest definitywnie wyjaśniona.
- Niestety, tych informacji i wyjaśnień nie otrzymaliśmy przed publikacją...
Burmistrz rozgrzesza strażnika na zakupach
MALBORK. Wyjazd strażnika miejskiego, który został namierzony w centrum handlowym w Gdańsku był pod kontrolą – tak twierdzi burmistrz. - Gdyby każdy zaczął mi się "spowiadać", co w danym momencie robi, to nic, tylko musiałbym słuchać – wyjaśnia burmistrz Rychłowski
- 25.10.2008 00:05 (aktualizacja 14.08.2023 15:15)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze