Gdynianie cały czas depczą malborskiemu włodarzowi po piętach: ich zdaniem, lepszym dla regionu rozwiązaniem byłoby uruchomienie drugiego cywilnego lotniska w Babich Dołach, nie pod Malborkiem. Burmistrz Andrzej Rychłowski nie składa broni i nadal chce urzeczywistnić pomysł skierowania samolotów pasażerskich na dzisiejsze lądowisko wojskowych myśliwców.
Regionalne media doniosły, że samorządowcy Gdyni i Kosakowa powołali spółkę, która w przyszłości administrować lądowiskiem i terminalem pasażerskim w Babich Dołach. Zawarta została umowa notarialna, trwa rejestracja podmiotu gospodarczego w sądzie. To dlatego, że władze obydwu gmin wierzą, że to właśnie tam zlokalizowane zostanie drugie na Pomorzu lotnisko.
- Na Euro 2012 będzie ono działać już w pełnym zakresie – głoszą optymistycznie.
Niemal identycznie myśli Andrzej Rychłowski, tyle tylko, że o podmalborskim lotnisku, z którego dzisiaj korzystają przede wszystkim wojskowi piloci. Czy zatem energiczne działania władz Gdyni i Kosakowa nie przekreślą starań naszych władz, że lepszym rozwiązaniem od Babich Dołów byłby Malbork?
- Nie traktujemy lotniska w Gdyni jako konkurencji. Każdy samorząd ma prawo do rozwoju i realizacji swoich pomysłów i zamierzeń, więc pomysł budowy lotniska w Gdyni absolutnie nie koliduje z naszą koncepcją – twierdzi Andrzej Rychłowski, burmistrz Malborka.
Babie Doły droższe
O tym, że Gdańsk nie będzie w stanie przyjąć wszystkich samolotów, którymi przybędą kibice piłkarscy w 2012 roku poinformował kilka miesięcy temu prezes Portu Lotniczego w Rębiechowie. To wtedy zrodził się pomysł, by nawiązać ścisłą współpracę z wojskiem, dzięki czemu część cywili mogłaby wylądować na płycie pod Malborkiem. Tyle tylko, że wojskowi dość niechętnie podeszli do dzielenia się swoją infrastrukturą z cywilami. Wszystkie media obiegły słowa Aleksandra Szczygły, ministra obrony narodowej, który podczas lipcowej wizyty złożonej malborskim lotnikom kategorycznie stwierdził, że „Ministerstwo Obrony Narodowej nie jest świętym Mikołajem”, które „rozdawałoby na prawo i lewo swoje nieruchomości”. Ale to zraziło burmistrza Rychłowskiego.
- Cały czas podejmujemy kroki w kierunku współużytkowania lotniska w Malborku. Na dziś sytuacja jest taka, że pod względem technicznym jest ono już praktycznie gotowe. Bo poniesione zostały nakłady na infrastrukturę (systemy naprowadzania, lądowania w trudnych warunkach itp.). Nasi koledzy z Gdyni muszą przeznaczyć na ten cel ok. 80 mln zł, co wynika z szacunków Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej – mówi włodarz.
Tymczasem w Malborku brakuje jedynie małego terminala pasażerskiego pasażerskiego oraz określenia procedur współpracy z wojskiem.
Minister chce pilotażu
Ale, jak się dowiadujemy od burmistrza, cały czas pracuje nad tym, by cywilna flota powietrzna lądowała pod Malborkiem. Tym bardziej, że analiza możliwości ruchu lotniczego wypadła bardzo pozytywnie w porównaniu do innych lokalizacji na Pomorzu.
- Oficjalne wystąpienia do władz wojskowych oraz cywilnych muszą być poprzedzone pewnymi ustaleniami. Jesteśmy po serii spotkań z Polską Agencją Żeglugi Powietrznej. Rozmawialiśmy też z gen. Andrzejem Andrzejewskim, dowódcą 1 Brygady Lotnictwa Taktycznego, pod którego jurysdykcją znajduje się podmalborskie lotnisko. Wypowiadał się pozytywnie o wykorzystaniu lotniska do celów cywilnych – twierdzi Andrzej Rychłowski.
W ubiegłym tygodniu w Warszawie doszło do spotkania władz Malborka i gdańskiego Portu Lotniczego z Eugeniuszem Wróblem, wiceministrem transportu.
- Dowiedzieliśmy się, że wyczerpała się dotychczasowa formuła wykorzystywania lotnisk wojskowych do celów cywilnych. Dlatego wiceminister transportu proponuje, by kwestie dotyczące lotniska w Malborku zostały potraktowane jako program pilotażowy dla całego kraju, jeśli chodzi o zasady współpracy między cywilami a wojskiem – relacjonuje burmistrz.
Minister Wróbel obiecał, że podejmie także rozmowy z Ministerstwem Obrony Narodowej w malborskiej sprawie.
- Myślę, że sprawa jest na dobrej drodze – uważa Andrzej Rychłowski.
Napisz komentarz
Komentarze