Zanim w okolicach ul. Solnej stanie zapowiadany nowoczesny kompleks hotelowy, teren pod tę i inne inwestycje musi być całkowicie „wyczyszczony”. To oznacza rozbiórki i przesiedlenia mieszkańców. Taki los czeka również lokatorów Starego Miasta 25. O tym, że ich budynek będzie wyburzony wiedzą od lata.
- Wezwano nas w czerwcu na ogólne spotkanie w urzędzie miasta – opowiada Joanna Andrzejewska, która zajmuje mieszkanie pod nr 4. – Oświadczono nam, że będą rozbiórki, a my zostaniemy przesiedleni i żadnych szczegółów – dodaje – Na protesty usłyszeliśmy, że miasto jest właścicielem budynku i ma prawo dysponować swoim majątkiem.
Po kilku dniach od spotkania w magistracie, wszyscy mieszkańcy domu otrzymali propozycje zamieszkania w bloku TBS. Żadna z rodzin jednak nie spełnia warunków finansowych, by móc wprowadzić się do miejskiej czynszówki - większość z nich to bezrobotni, lub pracujący za najniższą krajową. Czekają na godziwe warunki mieszkaniowe, które zaproponuje im administracja.
- W mieszkaniu przy Kraszewskiego zaatakowały nas pchły!!! – mówi z oburzeniem Joanna Andrzejewska. – Zaadaptowany strych, który wymaga remontu i piece. A przecież my mamy centralne ogrzewanie..
Odmówiła przyjęcia tego lokalu i jakież było jej zdziwienie, kiedy poszła z Lucyną Muchą obejrzeć zaproponowane sąsiadce mieszkanie…to samo.
- Nikt nie zadał sobie trudu, by przyjść do nas i zobaczyć jak mieszkamy – mówi kobieta. – Mamy ponoć zagwarantowane mieszkania o standardzie nie niższym niż ten, który teraz mamy. Gdyby ktokolwiek się zainteresował nami, wiedziałby, że na piece nie przejdziemy – twierdzi.
Każda z sześciu rodzin spod numeru 25 na Starym Mieście ma swoją historię, opowieść o przeprowadzkach, tułaczkach i poszukiwaniu własnego miejsca na ziemi. Kiedy kolejno otrzymywali przydział na mieszkania właśnie w tym domu, byli przekonani, że to już na zawsze.
- Trzy lata temu, po 17 przeprowadzkach i 11 latach czekania udało mi się dostać to mieszkanie. Z zamiany – opowiada Joanna Andrzejewska. – Pytałam wtedy, czy przypadkiem nie jest do rozbiórki, ale zapewniono mnie, że nie! Gdybym wtedy wiedziała, że dom będzie wyburzony, nie zgodziłabym się na zamianę, poczekałabym – zapewnia.
Cóż, przez 3 lata mógł zmienić się plan zagospodarowania…
- Wprowadziłam się w grudniu ubiegłego roku – mówi Elżbieta Niziel spod „dwójki”. – Podzieliłam mieszkanie tak, by z dwóch pokoi były trzy - mam dwójkę dorosłych dzieci. Poniosłam koszty, po czym w lipcu tego roku usłyszałam, że mamy się wyprowadzać. Dlaczego w grudniu nic o tym nie wiedziałam – pyta mieszkanka.
Okazuje się, że plan ten mógł zmienić się w ciągu półrocza, choć od dawna wiadomo było urzędnikom, że ten dom nie przetrwa. Mieszkańcy bowiem wielokrotnie starali się o wykupienie mieszkań i zawsze słyszeli odmowę. Zdają sobie sprawę, że prędzej, czy później czeka ich przeprowadzka.
- Nie mam nic przeciw temu, że miasto chce cos robić, inwestować – zapewnia Andrzejewska. – Tylko nie naszym kosztem. Czuję się oszukana, spłaciłam zadłużenie za poprzedniego lokatora, włożyłam mnóstwo pieniędzy w remonty – kto zwróci mi te pieniądze? – pyta – Nikt… Nie ustąpię i nie wyprowadzę się stąd – mówi stanowczo Joanna Andrzejewska. – Uważam, że należy mi się zwrot kwoty, którą wpłaciłam, by oddłużyć mieszkanie. Propozycję urzędu przyjmę, gdy dostane mieszkanie 3 pokojowe z centralnym ogrzewaniem łazienka i w pobliżu – twierdzi.
-To dla nas tragedia, szczególnie dla dzieci, które tu chodzą do szkoły, mają przyjaciół i dla naszej seniorki – mówi Lucyna Mucha. - Władza się z nami nie liczy. Nie dostałam żadnych konkretnych propozycji mieszkania, a to, co obejrzałam, to…brak słów. Kto nam opłaci koszty przeprowadzki, wymianę dokumentów?
Od 1946 roku na Starym Mieście 25 pod nr 5 mieszka pani Maria Brzoskowska, która ponad to, że „starych drzew się nie przesadza” nie powiedziała nic więcej.
Burmistrz zapewnia
Podczas ostatniej debaty organizowanej przez stowarzyszenie MC2, głos zabrały również lokatorki domu na Starym Mieście 25. Pytały burmistrza, czy wie, jakie mieszkania są im proponowane i czy zdaje sobie sprawę, że to wysiedlenie jest dla nich szczególnie bolesne, choćby ze względu na bezduszność urzędników.
- Nie o tym nie wiedziałem, jestem zaskoczony – stwierdził Andrzej Rychłowski, burmistrz Malborka. – To głupota urzędników i trzeba to naprawić – zapewnił. - Podstawową zasadą, jaka powinna obowiązywać przy wykwaterowywaniu tych mieszkańców jest to, by otrzymali oni zamiennie mieszkania o standardzie porównywalnym z tym, jaki posiadają obecnie – twierdzi Andrzej Rychłowski. - Oczywiście musi tu obowiązywać zasada współpracy i zrozumienia między Urzędem Miasta a mieszkańcami, i jestem przekonany, że w tym duchu ten problem uda nam się rozwiązać. W ogłoszonym przetargu na zagospodarowanie całej ulicy Solnej zawarliśmy oczywiście termin wykwaterowania i jest to koniec lipca 2008 roku. Wtedy też, zgodnie z tym terminem, planujemy rozbiórkę tych budynków i do tego czasu, przy dobrej woli obu stron, doprowadzimy tę sprawę do końca.
Napisz komentarz
Komentarze