Trzy tygodnie temu pisaliśmy o perypetiach mieszkanki Wejherowa, która nie dość, że sama choruje ciężko na stwardnienie rozsiane i porusza się na wózku inwalidzkim, to jeszcze ma matkę, zasłużoną kombatantkę, która ze względu na wiek nie jest w stanie znieść wózka po schodach. Na dokładkę, gdy pani, nazwijmy ją - Kasia, mieszkanka jednego ze spółdzielczych osiedli w Wejherowie, wystąpiła o wybudowanie podjazdu dla wózka inwalidzkiego, sąsiad oburzył się wielce twierdząc, że taki podjazd oszpeci blok i spowoduje obniżenie wartości jego mieszkania w przypadku, gdyby chciał je sprzedać. Pozostawmy to bez komentarza...
Pani Kasia, chcąc jakoś funkcjonować i od czasu do czasu opuścić mieszkanie, bez podjazdu prowadzącego do jej mieszkania na parterze po prostu nie dałaby rady wyjechać wózkiem. Załatwiła więc i zatwierdziła w architekturze projekt, a potem wystąpiła do PEFRON-u o dofinansowanie wybudowania go. Zaczęła również szukać firm specjalizujących się w budowie takich podjazdów. Obie sprawy załatwiła dość szybko. PEFRON przyznał jej kwotę 15 tys. złotych i przez niego trafiła do firmy z Trójmiasta zajmującej się budową podjazdów. Ale tu kłopot. Dostała 15 tys. zł z PEFRON-u, lecz firma zażądała za wybudowanie podjazdu kwoty dwukrotnie większej. Na to pani Kasi nie było stać. Sądziła, że kwota, którą zażądała firma jest normalna. Nie znała się na tym. Tym bardziej, że bajerowano ją jakimiś specjalnymi materiałami koniecznymi do budowy podjazdu.
Zwróciła się o pomoc do koleżanki, a ta z kolei do mnie. Chodziło o znalezienie ewentualnych sponsorów, którzy zechcieliby pomóc finansowo w budowie podjazdu. Albo też firmy, która zechciałaby zrobić to taniej, być może „po kosztach”.
Zacząłem szukać. I tu zaskok. Dowiedziałem się bowiem, że podobne podjazdy, choć przyznaję, nieco mniejsze, ale niewiele, zostały już wybudowane na spółdzielczych osiedlach w Wejherowie. Jeden – uwaga! – za 6,5 tys. zł, drugi za 8 tys. A gdzież tu 30 tysięcy!?
Jedna z firm, z Rumi, chciała podjąć się zadania - i to wcale nie po kosztach tylko - za kwotę, którą w całości pokryłaby dotacja z PEFRON-u, problem był jedynie z terminem. Pani Kasi chodzi, co zrozumiałe, o jak najszybsze zbudowanie podjazdu, a firma mogłaby podjąć się wykonawstwa dopiero na początku sierpnia. Szukałem więc dalej. W międzyczasie firma, która chciała wyciągnąć grubszą kasę za podjazd, zaczęła naciskać na podpisanie umowy na 30 tys. zł. Pani Kasia, nieco już obeznana przeze mnie w cenach, stwierdziła, że za taką sumę, to ona rezygnuje, bo istnieje możliwość wybudowania podjazdu za kwotę co najmniej o połowę niższą. No i stało się. Firma, widząc, że sprzed nosa ucieka jej kokosowy interes, spuściła z tomu i pierwotnej ceny. Aż o 12 tys. zł! I za kwotę 18 tys. zgodziła się szybko wykonać podjazd.
Na to panią Kasię stać. Tyle oszczędności ma. Umowę podpisała.
Mnie jednak, mimo wszystko, bulwersuje ta sprawa. Wynika z niej jasno, że grasują na rynku „biznesowe hieny”, które wykorzystują nie tylko naiwność klientów, bo to bym jeszcze w odniesieniu do „normalnych” klientów jakoś przeżył, ale dramatyczną sytuację życiową niektórych z nich. I chcą na tym zarobić kokosy. To jest po prostu zwykłe świństwo. Pani Kasia miała to szczęście, że zwróciła się w dramatycznej sytuacji do koleżanki, do innych. A ilu jest takich, którzy tego nie robiąc, zaciskają zęby i zaciągają kredyty, które potem, kosztem wielu wyrzeczeń, spłacają latami? A hieny zacierają ręce. Interes kwitnie.
Reklama
Biznesowe hieny
WEJHEROWO. Żerowanie na potrzebujących. Gdy chory, niepełnosprawny człowiek jest w potrzebie, zrobi wszystko, by móc jakoś funkcjonować i żyć. Na tym, niestety, bazują także biznesowe cwaniaczki, widzące możliwość zbicia grubszej kasy. Oto jedna z takich historii.
- 23.05.2008 01:17 (aktualizacja 04.08.2023 02:05)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze