„Jest noc z soboty na niedzielę, godz. 4.50 nad ranem. Funkcjonariusze ze wspólnego patrolu Policji i Straży Miejskiej w Wejherowie otrzymują od dyżurnego Policji polecenie udania się w rejon nieczynnej kotłowni przy ulicy Harcerskiej w Wejherowie, gdzie doszło do tragicznego w skutkach wypadku.
Przybyłym na miejsce zdarzenia funkcjonariuszom ukazał się taki oto widok: na jednym z dachów budynku po byłej a już nieczynnej kotłowni, pod wysokim niemal 30-metrowym kominem, leżał nie dający oznak życia 31-letni Krzysztof S., bez stałego miejsca zameldowania. Obok kotłowni stała grupka młodzieńców, z których część, na widok radiowozów, rozbiegła się.
Z pierwszych rozpytań i oględzin miejsca zdarzenia wynika, że po „baletach” w pobliskim pubie młodzieńcy postanowili zabawy nie kończyć. Popisowym numerem miał być zakład o butelkę wódki, polegający na tym, że Krzysztof S. miał wejść na komin kotłowni i potem, po piorunochronie, z niego zejść. Jak wszedł wpierw na dach budynku a z niego na komin? Być może po dachach zaparkowanych tam samochodów, a później metalową drabinką na szczyt komina. Jednak już z niego nie zszedł. Oderwany na odległości kilku metrów od szczytu komina piorunochron świadczy o tym, jak i dlaczego zginął.”
Tak napisaliśmy w artykule pt. „Wóda + brawura = śmierć” pisaliśmy wtedy tak:
Dotraliśmy do nowych informacji...
To nie był zakład
Tak twierdzą znajomi Krzysztofa S. To było planowane od dłuższego czasu samobójstwo.
- „Kisiel” od kilku miesięcy wspominał przy różnych okazjach, że chce skończyć z życiem, jakie prowadzi - powiedział nam jeden z jego znajomych proszący o zachowanie anonimowości. - W przeddzień tej tragedii widziałem się z nim i on wtedy powiedział, że wejdzie na jakiś komin czy dach i skoczy, żeby skończyć z sobą, bo już miał wszystkiego dość. Ja jednak tak na serio tych jego słów nie brałem, bo mówił to już nieraz.
Krzysztof S. od dłuższego czasu był właściwie bezdomny. Jego znajomi nie chcą mówić o przyczynach tej bezdomności, stwierdzają tylko fakt.
- On tułał się po różnych szopach, garażach, czasem spał w lesie - mówią. - Ostatnio sypiał u jednego znajomka na ul. 3 Maja. Ale był tym wszystkim zmęczony. Stałej pracy też nie miał, utrzymywał się bądź z dorywczej pracy, bądź dzięki łasce kolegów. Nic dziwnego, że swoje smutki topił w alkoholu.
W ogóle, jak twierdzą, nad jego rodziną wisiało jakieś fatum. Jakiś czas temu jego brat uległ nieszczęśliwemu wypadkowi: skoczył „na główkę” do wody i złamał sobie kręgosłup. Od tej pory jest inwalidą poruszającym się na wózku.
A co na to śledztwo?
Udało nam się dotrzeć do materiałów postępowania w tej sprawie. Niestety, jednoznacznej odpowiedzi nie znaleźliśmy. Dochodzenie skoncentrowało się na samym przebiegu zdarzenia, nie zainteresowano się w zasadzie niczym więcej. A jaki był przebieg zdarzenia wynikający z zeznań świadków (oczywiście po tym, jak wytrzeźwieli)?
Faktycznie, wszystko rozegrało się około 5.00 rano, po wyjściu grupy gości z pobliskiego pubu. Jednym z nich był Krzysztof S. Z zeznań wynika, że właściwie nikt nie widział, w którym momencie od grupy odłączył się Krzysztof S., jak wszedł na komin ciepłowni i – najważniejsze: po co? I dopiero, gdy był na jego szczycie i zaczął krzyczeć do nich i machać rękami zauważyli, że tam jest.
Po chwili Krzysztof S. spadł, obijając się o wystający „balkon”...
Nikt nie mówi o jakimś zakładzie. Nikt też, trzeba przyznać, nie wspomina o samobójczych zamiarach Krzysztofa. Odpowiedź na pytanie – dlaczego? – Krzysztof S. zabrał ze sobą do grobu.
Z zeznań wynika, że wszyscy w pubie pili. Jedni tylko piwo, inni piwo i coś więcej. Krzysztof też. Tyle, że w zebranym materiale brak jest odpowiedzi, ile alkoholu miał we krwi Krzysztof. Jest adnotacja, że zabezpieczono krew do badań, ale wyników na razie nie ma.
Niektórzy mogą zapytać: czy tak ważne jest, dlaczego zginął młody człowiek? Czy sama tragiczna śmierć nie wystarczy i trzeba jeszcze drążyć temat? Czy to w gruncie rzeczy nie wszystko jedno: wypadek spowodowany brawurą i alkoholem, czy samobójstwo?
Odpowiadam: ważne. I nie wszystko jedno. Jeżeli było to samobójstwo, zapowiadane na długo przed tragicznym wydarzeniem i w przeddzień niego, to czyż ci, którym Krzysztof S. o tym mówił, nie powinni tego potraktować bardziej serio? Może, poza stawianiem piwa, spróbować jakoś mu pomóc? Być może nie dałoby się mu pomóc, ale czyż nie trzeba było chociaż próbować?
Więcej w "Kurierze Wejherowski/ Panoramie Powiatu Wejherowskiego" - tygodnika lokalnego, który wraz z "Dziennikiem Pomorza" ukazyje sie na terenie pow. wejherowskiego.
Napisz komentarz
Komentarze