Drużyna z Malborka jechała do Grudziądza pozytywnie i bojowo nastawiona, bo we wcześniejszym meczu po piorunującej końcówce zdołała zremisować z faworyzowanym Wybrzeżem Gdańsk. W meczu z beniaminkiem Mueller MKS podopieczni trenera Igora Stankiewicza zrobili sobie „powtórkę z rozrywki”.
- Malborscy szczypiorniści raczej zdążyli już przyzwyczaić swoich kibiców do tego, że najbardziej efektywne i decydujące o zwycięstwie jest ostatnie dziesięć minut każdego niemal meczu. Z taką sytuacją mieliśmy do czynienia w Malborku w meczu z Wybrzeżem. Niemal identyczna sytuacja powtórzyła się w spotkaniu w Grudziądzu – komentuje Tomasz Grabowski, działacz SPR Polski Cukier Pomezania.
MKS zajmuje ostatnie miejsce w tabeli i może już tylko łudzić się, że uda mu się zachować ligowy byt. Niemniej, beniaminek wysoko zawiesił poprzeczkę Pomezanii – siódmej drużynie w klasyfikacji. Pierwsza połowa układała się dobrze dla gości z Malborka, bo po rzucie Mateusza Wiaka na 14 minut przed przerwą prowadzili 12:8 i było to najwyższe prowadzenie. Miejscowi jednak się przebudzili, przejęli inicjatywę i to oni zeszli do szatni przy korzystnym dla siebie wyniku 17:16.
- Po zmianie stron wyglądało to jeszcze lepiej. Szczypiorniści z Malborka nie mogli się pozbierać na tyle, by powrócić na prowadzenie. Gdy w 41 minucie trafił Przemysław Mrozowicz, było już 23:20 dla gospodarzy, których oklaskiwała 400-osobowa publiczność – relacjonuje klubowa strona Mueller MKS Grudziądz.
Nad malborczykami zbierały się czarne chmury, gdy w 51 minucie przegrywali 25:28, ale właśnie wtedy goście zmienili system obrony, z którym rywale nie potrafili sobie poradzić. Skutek był taki, że w końcówce Polski Cukier Pomezania rzuciła 9 bramek, przy zaledwie dwóch straconych.
W rundzie rewanżowej malborczycy mają na koncie trzy zwycięstwa, jeden remis i jedną porażkę. Umocnili się na siódmym miejscu w tabeli (21 pkt), a w najbliższy weekend znowu zagrają na wyjeździe – z dwunastym w tabeli zespołem SMS Gdańsk (9 pkt).
Napisz komentarz
Komentarze