Jak wspomina, szczury pojawiły się tuż po Bożym Ciele, a więc pod koniec maja.
- Najpierw zauważyłem, że część przedmiotów była w nieładzie: raz szczoteczka do zębów leżała w wannie, innym razem głośniki przy komputerze były przewrócone. Ale jestem osobą niedowidzącą, więc takie sytuacje tłumaczyłem sobie własną nieuwagą. Aż do dnia, gdy powitał mnie szczur w przedpokoju - opowiada nasz Czytelnik.
Sprawę natychmiast zgłosił do Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej, bo to budynek komunalny. Trutki zostały wyłożone, nieproszonych gości na własną rękę próbował się pozbyć również nasz rozmówca. Jednak budynek jest w złym stanie technicznym, więc istnieje obawa, że gryzonie wrócą. Zresztą nikt z nas nie chciałby przeżyć takiej inwazji, bo szczury były wszędzie, w całym mieszkaniu.
Gryzonie wyszły prawdopodobnie spod wanny. Administracja obiecała, że wykona jakieś prace zabezpieczające, ale na razie nic się w tej sprawie nie dzieje. Wg mieszkańca, sprawa jest pilna. Jak wynika z jego opowieści, przy domu ma znajdować się kanał, którym szczury mogą się swobodnie przemieszczać po mieście.
W Regulaminie utrzymania czystości i porządku na terenie miasta Malborka jest mowa o tym, że „właściciele wszystkich nieruchomości i obiektów budowlanych zobowiązani są do przeprowadzenia deratyzacji na swój koszt w czasie trwania ogólnej deratyzacji miasta oraz okresowo w przypadku pojawienia się gryzoni.”
- Deratyzację właśnie zakończono. Wykonano ją w kanałach sanitarnych (PWiK) oraz w studniach i węzłach centralnego ogrzewania (ECO Malbork). Przeprowadziła ją też Malborska Spółdzielnia Mieszkaniowa oraz ZGKiM na swoich nieruchomościach, jak również miasto – zapewnia Barbara Kozicka, naczelnik Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiskaw Urzędzie Miasta Malborka. - Przeprowadzamy ją wspólnie co roku, po uprzedniej weryfikacji sygnałów mieszkańców oraz przeglądzie miasta przez firmę, która to wykonuje.
Jak się okazało, problem szczurów w mieście istnieje. Jednym z siedlisk była olbrzymia topola rosnąca tuż przy drewnianym mostku przy ul. Konopnickiej. W drzewie była wielka kolonia gryzoni. Wcale nie dlatego, że okazały się one miłośnikami topolowego domu. Ważniejsze było sąsiedztwo, czyli trawnik przy Kanale Juranda, na którym regularnie dokarmiane są kaczki. I to chlebem, który ptakom może zaszkodzić, a do tego w nadmiarze. Czyli to, czego kacze stado nie było w stanie pochłonąć, trafiało do szczurzych pyszczków.
- Problem, z jakim się tam zetknęliśmy, został już rozwiązany. Wkrótce stanie tam jednak tablica, by nie dokarmiać kaczek – zapowiada Barbara Kozicka.
Jeśli więc z jakichś powodów nie jesteśmy w stanie powstrzymać się od dokarmiania ptaków, choć latem to co najmniej dyskusyjne, istotne jest, w jaki sposób to robimy, by nie zapraszać do stołowania się szczurów.
- Nie rzucajmy karmy dla kaczek na ziemię. Owszem, to, część zjedzą inne ptaki, ale potem pojawiają się gryzonie – apeluje gospodarz miasta.
Warto również zmienić inne codzienne nawyki. Jeśli do tej pory zdarzało nam się wyrzucać resztki jedzenia do sedesu, powstrzymajmy się od tego. Szczury mieszkają w kanałach sanitarnych, dobrze sobie tam radzą, zwłaszcza jeśli regularnie, choć nieświadomie, podrzucamy im różne kąski. Jeśli więc musimy pozbyć się żywności, np. przeterminowanej lub zepsutej, to nawet jeśli jest w półpłynnej postaci, wybierzmy kosz na śmieci.
- Wkrótce przeprowadzona zostanie kolejna deratyzacja – zapowiada Barbara Kozicka.
To, być może, uspokoi wszystkich mieszkańców, nie tylko naszego Czytelnika z ul. Prądzyńskiego. Choć to nie jedyny problem mieszkańców tego budynku. Pochodząca z 1850 r. kamienica jest przeznaczona do rozbiórki, by w ten sposób uwolnić teren pod inwestycję. Wg lokatorów, to ma nastąpić niebawem, może w przyszłym roku.
- Mieszkam tu od początku, od kiedy nas przywieziono do Malborka w bydlęcych wagonach – usłyszeliśmy od jednej z mieszkanek.
Jak zapewniała, niewiele przez te wszystkie lata robiono czy remontowano. Teraz wszyscy liczą, że dostaną lepsze mieszkania, gdy zapadnie ostateczna decyzja o rozebraniu domu. Niestety, będą musieli jeszcze trochę na to poczekać.
- Kamienica znajduje się w gminnej i wojewódzkiej ewidencji zabytków – informuje Ewelina Tałałaj, miejska konserwator zabytków.
Taka sytuacja powoduje konieczność wystąpienia do wojewódzkiego konserwatora zabytków o opinię w sprawie ewentualnego wykreślenia budynku z ewidencji. Ale na razie nikt takiej procedury nie będzie wszczynał, bo nie ma wolnych mieszkań. Poza tym, pierwszeństwo mają teraz mieszkańcy innej starej kamienicy. Budynek przy ul. Jagiellońskiej 99 jest w katastrofalnym stanie. A do wyprowadzenia wciąż kilkanaście rodzin.
- Dom planowany był na góra 20 lat i służył dla robotników z budowy jednostki wojskowej – mówi miejska konserwator zabytków.
Przetrwał o ponad sto lat dłużej...
Napisz komentarz
Komentarze