Właściwie na co dzień nie pamiętamy, że jesteśmy obserwowani, choć kamery rozmieszczone są w wielu miejscach tak, aby przede wszystkim czuwać nad naszym bezpieczeństwem. Co rejestrują?
Przechodzenie strażnika
Do naszej redakcji dotarł list, w którym Czytelniczka opisuje konkretną sytuację, jakiej była świadkiem: "Ode mnie, jako mieszkańca miasta, strażnicy wymagają przestrzegania prawa, zresztą słusznie. Prawo powinno być egzekwowane od wszystkich. Myślę, ze takimi szczególnymi osobami, które powinny przestrzegać prawa, są strażnicy miejscy. Wymagają od innych, to wymagajmy też i my od nich. Ale przechodząc do meritum sprawy. 3 października jechałam autobusem linii nr 1 w kierunku Wielbarku (wyjazd z dworca PKP o godz. 11.20). Gdy autobus przejeżdżał tuż obok Urzędu Miasta, przy dawnym PZU, widziałam, jak strażnik miejski, pan Wilczyński, przechodził przez jezdnię tuż przed autobusem, przechodził w miejscu niedozwolonym. Za bardzo podobne wykroczenie ten strażnik wlepił mi kiedyś mandat. A kilka dni temu stał tam patrol policji i wlepiał mandaty pieszym. I dlatego mam nadzieję, że w tym przypadku prawo również powinno być egzekwowane. Przecież są tam kamery, chyba telewizji i miejskie, można więc sprawdzić."
Całą treść przekazaliśmy Tomaszowi Farysejowi, komendantowi Straży Miejskiej w Malborku.
- Sprawdziliśmy zapisy monitoringu i na jednej z kamer widać jak p. Wilczyński przechodzi w niedozwolonym miejscu. Oczywiście jest to sytuacja nie do zaakceptowania, kto jak kto, ale strażnik miejski powinien być szczególnie wyczulony na respektowanie przepisów, tym bardziej, że wymagamy tego od innych – przyznaje komendant Farysej. - Aby nie być posądzonym o stronniczość i zachować transparentność sprawę wraz z nagraniem przekażemy do Komendy Powiatowej Policji.
Rower odjechał
- 3 września ok. 8.15 zostawiłem rower na stojaku przy wejściu głównym na pocztę przy ul. 17 Marca. Po ok. 15 minutach po wyjściu z budynku stwierdziłem, iż mój rower został skradziony (w stanie nowym kosztował 3 tys. zł). Ponieważ przy wejściu głównym znajdują się dwie kamery należące do poczty, poprosiłem panią naczelnik o pokazanie nagrań z kamer. Pani naczelnik odmówiła, powołując się na przepisy ochrony danych osobowych. Otrzymałem też e-mail z informacją, że sprawa trafiła do jednostki nadrzędnej. Udałem się do siedziby Straży Miejskiej, gdzie dyżurny funkcjonariusz uprzejmie, ale stanowczo, odmówił mi pokazania nagrań z kamer monitoringu miejskiego. Niezwłocznie udałem się na komendę policji, gdzie dokonałem oficjalnego zgłoszenia kradzieży roweru, chociaż przypuszczałem, że moją sprawą nikt na poważnie się nie zajmie – szczegółowo relacjonuje Jan Godzwon z Malborka. - Po dwóch tygodniach intensywnego śledztwa, funkcjonariusz policji pokazał mi nagrania z dwóch kamer. Z kamery poczty widać, jak o godz. 8.18 osobnik w białej kurtce odjeżdża moim rowerem, ale jakość nagrania jest bardzo zła. Poza godziną kradzieży oraz białą kurtką, niewiele widać.
Natomiast miejska kamera zarejestrowała jedynie powrót do domu poszkodowanego, nie moment przestępstwa.
- 18 października otrzymałem zawiadomienie z prokuratury w Malborku o odstąpieniu od dalszego śledztwa, ponieważ mój rower oszacowano na 450 zł, więc to nie Amber Gold – informuje Jan Godzwon. - Nie liczyłem, że przy tym stylu pracy właściwych służb rower znajdzie się sam, bo to nie piesek czy kotek, który powróci. Ale mając tak wiele środków, jak traktuje się pokrzywdzonego? W jakim celu ponosimy koszty monitorowania Malborka? Przecież mając godzinę zdarzenia oraz wstępny obraz złodzieja, a także wiele kamer, można prześledzić dalszy przebieg. Ale to trzeba chcieć i umieć zrobić.
- Nagrania z monitoringu są przekazywane na potrzeby organów ścigania, ale z uwagi na ochronę danych osobowych nie mogą być przekazywane każdej osobie „z ulicy". Na takich nagraniach są widoczne twarze (mało kiedy osób publicznych, których wizerunek nie jest chroniony), są widoczne tablice rejestracyjne; m.in. z tych względów nie przekazujemy nagrań – tłumaczy komendant Tomasz Farysej. - Jednak np. na prośbę pokrzywdzonych zabezpieczamy taki materiał i czekamy z tym materiałem na kontakt policji. U nas nagrania są przechowywane nie mniej niż przez 30 dni (Rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 16 grudnia 2009 r.). Takie nagrania są przechowywane na naszych serwerach i policja występuje do nas o zapis.
Komendant nie ukrywa, że operatorzy kamer czekają na ruch ustawodawcy.
- Jeżeli chodzi o przepisy ściśle regulujące monitoring, to czekamy na to kilka długich lat, jednak parlamentarzyści są zbyt zajęci, aby się nad tym pochylić, więc bazujemy m.in. na ustawie o ochronie danych osobowych – wyjaśnia Farysej.
Natomiast nagrania instytucji, zakładów pracy, osób prywatnych są, jak informuje komendant, ich własnością i nie mają obowiązku udostępniać komukolwiek oczywiście poza np. policją, prokuraturą.
- Nie ma regulacji prawnych co do prywatnych monitoringów, co do sposobu i czasu przechowywania nagrań – mówi Tomasz Farysej.
Nie zgadza się jednak ze stwierdzeniem, że to, co ma sprzyjać bezpieczeństwu, czyli obecność kamer, a jednocześnie, prócz prewencji, ma także pomagać w ujęciu sprawców potencjalnych przestępstw, prawdopodobnie nie działa.
- Policja na bieżąco, praktycznie codziennie, zwraca się do nas o zapisy z monitoringu. W 2015 r. było 194 takich wniosków i wiele z tych zapisów stanowi dowód w sprawie – zapewnia komendant. - Generalnie zależy to od szybkości reakcji policji.
Naklejki i reklamy wszędzie
Na wielu znakach drogowych w mieście i niemal na każdej lampie w centrum miasta ktoś ponalepiał naklejki. Na znakach - skup aut i nr telefonu, na czarnych słupach - informację o pracy w Trójmieście. Naklejki są solidne, nie zostaną tak szybko wypłukane przez deszcze. Trudno jednak wskazać, kiedy się pojawiły. Czy jest jakakolwiek szansa na to, by ustalić sprawców? Teoretycznie można to zakwalifikować jako zniszczenie mienia. Urzędnicy raczej nie zlecą teraz fachowego oczyszczania wszystkich latarni czy znaków w mieście, bo koszty byłyby ogromne. Czyli ten koszt, to właśnie potencjalna strata, na jaką narazili nas sprawcy. "Nas", bo znaki drogowe i lampy znajdują się we wspólnej przestrzeni, składamy się na nie poprzez podatki.
- Niestety, nie zawsze uda się zaobserwować ten proceder. Wandale robią to bardzo szybko, niepostrzeżenie i to najczęściej w ciągu dnia, gdy w zasięgu oka kamery jest bardzo dużo osób. A, niestety, nasz dyżurny jest jeden i oprócz tego "załatwia" petentów, przyjmuje zgłoszenia itp. Ale nie chcę się tu użalać, zwrócę dyżurnym uwagę, by byli czujni – deklaruje Tomasz Farysej.
Napisz komentarz
Komentarze