Sobotni poranek. Parking przy Ośrodku Sportu i Rekreacji w Starogardzie Gd. Przy jednym z samochodów stoją dwie kobiety i rozglądają się na różne strony. Patrzę na nie, one na mnie. W końcu jedna z nich pyta się: Czeka pani na autobus do Kościerzyny, na Festiwal Smaku? Odpowiadam, że na Festiwal Smaku tak, ale do Gruczna.
Panie trochę zdezorientowane, ale spokojnie, z uśmiechem na twarzy mówią: To, nas chyba wprowadzono w błąd, ale zobaczymy.
Po kilku minutach przyjeżdżają kolejne auta, a z nich wychodzą panie. Teraz stoi nas już około dwudziestki i wszystkie czekamy na kierowcę, który zawiezie nas do Gruczna.
Panie pochodzą z różnych zakątków Kociewia, z Sumina, Pączewa, Czarnego Lasu, Bobowa. Należą do Koła Gospodyń Wiejskich i jadą na Festiwal Smaku po to, by zobaczyć, jak inni lokalni smakosze reprezentują się na imprezie plenerowej. Kiedy już wszystkie kobiety trochę się poznały, z niecierpliwością czekały na autobus. Wyjazd miał być o dziesiątej, ale kierowca chyba zaspał, bo nie było go nawet kwadrans później. Czyżby nie było wyjazdu? Nie, takiej opcji się nie przewidywało. Zaczęły się telefony do kierownika przewozów, potem do kierowcy, aż w końcu z godzinnym opóźnieniem wyjechaliśmy ze Starogardu.
Podróż minęła nam bardzo szybko. Do Gruczna dotarliśmy bez problemu. Wyszliśmy z busika, czym prędzej, by zobaczyć jak najwięcej atrakcji. Na starannie przystrzyżonych łąkach, wśród pagórków, przy zabytkowym młynie, swoje kramy mieli rozłożone producenci ludowych smakołyków. Tłumnie zjechali się amatorzy tych dań. A wiadome, co polskie, to dobre. Leniwe, pierogi, żurek, chleb ze smalcem i grochówka strażacka, która cieszyła się największym powodzeniem. A na deser: ciepłe pączki, drożdżówka z budyniem, z konfiturą, czy z kruszonką, rogaliki. No, i popić czym było. W ramach festiwalu odbył się Turniej Nalewek i mające już wieloletnią tradycję Święto Miodu. Zatem uczta weselna, co nie miara.
Podczas imprezy odbył się pokaz musztry w wykonaniu Szwadronu Ułanów Nadwiślańskich, pokaz wypasu owiec z udziałem psów pasterskich oraz liczne konkursy dla dzieci i występy zespołów. Oprócz degustacji, prowadzono sprzedaż wystawionych produktów, które można było zapakować do wiklinowego kosza zrobionego przez plecionkarza w trakcie festiwalu.
Panie zrobiły zakupy, zobaczyły, co chciały, wzięły przepisy na nalewki i czas było ruszyć w drogę powrotną. W końcu w domu jeszcze czekała praca, jak chociażby upiec ciasto na niedzielę. W przyjaznej atmosferze panie pożegnały się i powiedziały: do zobaczenia niedługo! A więc, do miłego.
Napisz komentarz
Komentarze