Około 60 osób nie wie, jak poradzi sobie z tym problemem od października. Prywatny przewoźnik nie daje konkretnej odpowiedzi…
W tej sprawie w minioną środę (12.09) w Wielkich Walichnowach odbyło się spotkanie mieszkańców Niziny Walichnowskiej, władz gminy Gniew i Pelplin z prywatnym przewoźnikiem Tomaszem Latochą.
Zapytaliśmy też Wiesława Tochę, kierownika ds. przewozów w PKS Connex Tczew, o przyczynę tak ostrych posunięć. Jak twierdzi kierownik Tocha, brak kierowców jest główną przyczyną likwidacji kursów.
Ekonomia ponad pasażerami
– Zdajemy sobie sprawę, że utrudni to dojazd uczniom do szkół, ale ze względów ekonomicznych musieliśmy tak postąpić - mówi Wiesław Tocha. - Nadal będzie kursować Latocha, więc chociaż po części załagodzi to zaistniały problem.
- Gmina od dłuższego czasu kontaktuje się z przewoźnikami w celu dostosowania kursów do potrzeb mieszkańców – oznajmia burmistrz miasta i gminy Gniew Bogdan Badziong. - Ponadto sygnalizowałem tę sprawę w Starostwie Powiatowym w Tczewie podczas narady z przewoźnikami. Mam nadzieję, że uda nam się poprawić sytuację w rejonie Pieniążkowa. Podejmujemy w tym celu wiele starań. Zbieramy informacje na temat potrzeb komunikacyjnych mieszkańców od sołtysów. Niestety, nie mamy na to bezpośredniego wpływu i nie możemy niczego przewoźnikom nakazać.
Tajemnice przewoźnika...
Tomasz Latocha, właściciel firmy „Latocha”, zapytany o swoją reakcję na likwidację wielu kursów przez PKS Connex w Tczewie oraz na fakt, iż tym samym stanie się na niektórych trasach monopolistą, nie chciał się wypowiadać na ten temat. Stwierdził jedynie, iż jest to tajemnica. Musimy przyznać, że nie spodziewaliśmy się takiej reakcji na prawdziwe problemy lokalnej społeczności. No cóż, widmo monopolu robi swoje…
12 września odbyło się w Wielkich Walichnowach spotkanie mieszkańców i władz wspomnianych gmin z szefem firmy „Latocha”. Podczas spotkania poruszana była kwestia dodatkowych kursów, które są niezbędne zarówno ze względu na wspomnianą decyzję PKS Connex, jak również z powodu zbyt dużej liczby pasażerów korzystających z niektórych kursów „Latochy”, co powoduje niemały tłok i niebezpieczeństwo w czasie jazdy.
Bus czy beczka śledzi
- Ludzie przewracają się, łamią nogi - apelowali mieszkańcy na początku spotkania. - Zbyt dużo pasażerów jeździ jednym busem. Jesteśmy tu po to, by apelować o komfort jazdy. Jeździmy upchani jak śledzie. To, co się dzieje obecnie, jest niezgodne z prawem.
- Nigdy nie słyszałem o przypadkach łamania nóg - stwierdza Tomasz Latocha. - Ta linia nie sprawia problemów. Mamy bardziej obłożone linie i jakoś sobie radzimy.
- Prosimy uwzględnić nasze problemy - dopytywała zdesperowana mieszkanka. - Pozbawił nas Pan połączenia z Pelplinem - gminną miejscowością. Tam jest nasza przychodnia, urząd gminy itd. Jak ja mam teraz z chorym dzieckiem dojechać?
- Dzięki Panu mamy taką sytuację, jaką mamy. Wszedł Pan na rynek i przez to PKS upada. Nic się Panu nie opłaca!
- Kierowcy zamykają drzwi przed nosem i mówią do nas: musicie jechać godzinę później. Niech Pan nas zrozumie! – wołali pasażerowie.
Sołtys Wielkich Walichnów Celina Idziak, w imieniu mieszkańców pytała, na ile może zostać wzmożony ruch do Tczewa na godz. 8.00?
- Nie wszyscy pojadą na godz. 8.00 – początkowo odpowiadał Tomasz Latocha. - Nawet, gdybym miał dodatkowe busy, nie ma możliwości dołożenia kursów ze względów ekonomicznych. Być może będziemy przymuszać, by pewna liczba osób jeździła busem godzinę szybciej. Wydaje mi się, że nie będzie problemu. Niestety, nie jest tak różowo, jak to może z boku wyglądać. Nawet jeśli bus będzie jeździł rano pełen, to z tego się nie utrzyma. Problem może się pojawić w pierwszych dniach października.
Wyremontują drogę, pojedzie bus
- A co z pasażerami z Międzyłęża? 13 osób musi iść 5 kilometrów z końca wsi do skrzyżowania – wołali mieszkańcy wsi Międzyłęż. - Gdy pada deszcz czy śnieg jest jeszcze trudniej. Jak przemoczone dziecko ma iść na lekcje? Czy chociaż raz dziennie bus mógłby wjeżdżać do Miedzyłęża? Nasze dzieci muszą mieć jeden kurs rano i jeden popołudniu!
- Nie ma takiej możliwości. Do Międzyłęża nigdy nie będziemy wjeżdżać, choćby było tam tysiąc ludzi. Powodem jest droga – odparł Tomasz Latocha.
- Wchodząc na rynek, zwłaszcza na Nizinę Walichnowską powinien Pan sobie zdawać sprawę, że nie tylko względy finansowe się liczą. Spoczywa na Panu odpowiedzialność. Trzeba zapewnić ludziom dojazd i powrót. Gdyby nie Pan, PKS z pewnością by się utrzymał – padały głosy.
Ostatecznie Tomasz Latocha na temat rannych kursów do Tczewa w pażdzierniku, krótko stwierdził:
- Weźmiemy wszystkich.
Razem z mieszkańcami liczymy, iż dotrzyma raz danego słowa.
Napisz komentarz
Komentarze