W środę, 26 września o godz. 24.00 upływa ostateczny termin zgłaszania okręgowych list kandydatów na posłów oraz kandydatów na senatorów w celu zarejestrowania. Po tym terminie klamka zapadnie. Ostatecznie będziemy wiedzieli kto i z jakiego komitetu partyjnego lub innego będzie kandydował w naszym okręgu. Rzecz jasna, w okręgu nr 25 znajdą się kandydaci nie tylko z Tczewa i naszego powiatu, ale też z powiatu gdańskiego, kwidzyńskiego, malborskiego, nowodworskiego, starogardzkiego, sztumskiego oraz z miast na prawach powiatu, czyli Gdańska i Sopotu.
Jeden to za mało
Tylko czterokrotnie mieszkaniec ziemi tczewskiej zasiadał w ławach poselskich (od czasu pierwszych wolnych wyborów – w 1991 r.). Pierwszym był Jan Kulas w kadencji (1991 – 1993, dopóki parlamentu nie rozwiązał ówczesny prezydent Lech Wałęsa) oraz trzeciej kadencji (1997-2001). Od 6 lat nie mamy posła z Tczewa. W Sejmie IV i V kadencji zasiadał Andrzej Liss, który był w Pelplinie nauczycielem.
Tczewianie nie będą mieli swojego posła, jeżeli sami nie zagłosują na swojego kandydata. Jeden poseł po 1991 r. w kadencji i to nie każdej, to stanowczo za mało. Tym bardziej, że osoby z mniejszych ośrodków, jak Malbork czy Starogard Gd., sukcesywnie zasiadają w parlamencie. Na listach kandydatów znajdą się postacie znane z gazet, radia i przede wszystkim telewizji. Obok nich będą osoby mniej znane, ale nieobce w regionie i w naszych małych ojczyznach.
Nic o nas bez nas
Z powiatu tczewskiego kandydują: mec. Kazimierz Smoliński (mieszka i działa społecznie w Tczewie, prezes Stoczni Gdynia) i Andrzej Liss (PiS), Maria Gurzyńska-Taraszkiewicz i Jan Kulas (PO), Arkadiusz Brzozowski (LiD), Jerzy Murzydło, Jarosław Gołąbek i Maria Daszkiewicz (PSL). Jest też kandydat z Tczewa z Samoobrony. Jednak na 100 proc. kto wystartuje będziemy wiedzieli po środowym zamknięciu list.
Pytanie czy w ogóle jest potrzebny nasz człowiek w parlamencie? Jeśli mamy być realnie czwartym ośrodkiem w regionie, to tak. Teoretycznie brak posła może jeszcze nic nie oznaczać. W praktyce nie ma kto zadbać o nasze sprawy (decyzje dotyczące środków finansowych, inwestycji) w województwie, ale w Warszawie.. Wszak „bliższa koszula ciału niż marynarka”. Wystarczy spojrzeć jak często do nas przyjeżdżają politycy, ministrowie, posłowie. Jak często mieszkaniec powiatu ma okazję porozmawiać z posłem w biurze poselskim? A może być inaczej, jeśli zagłosujemy na swoich, nie na „lokomotywy wyborcze”, które zapewne i tak wejdą do Sejmu i Senatu.
Pomijając to co dzieje się na górze, warto skupić się na tym co na dole. W Tczewie czy powiecie od rozmaitych planów aż się roi. Inwestycje wymagają ogromnych pieniędzy, a tych samorządy mają za mało. Choćby mosty i wiadukty, duma i przekleństwo Tczewa, bez pomocy województwa i środków z budżetu centralnego prędzej zostaną zamknięte lub się rozsypią niż zostaną wyremontowane. Trzeba też pamiętać, że inwestycje związane z Euro 2012 pochłoną środki, które mogłyby być przeznaczone dla naszego powiatu. Więc kto ma przypilnować naszych spraw, jak nie nasi ludzie.
Napisz komentarz
Komentarze