TCZEW. Tczew może poszczycić się wspaniałym bulwarem Nad Wisłą. Mieszkańcy wraz z dziećmi, a także ze swoimi psami, lubią w tym miejscu spędzać swój wolny czas. Jednak gdzie są psy, tam pozostają i odchody po nich. A powszechnie znana jest niechęć właścicieli do sprzątania po swoich czworonogach...
Czy specjalnie utworzona toaleta dla psiaków zda egzamin?
Inicjatywa z urzędu
Krzysztof Witosiński, naczelnik Wydziału Spraw Komunalnych Urzędu Miejskiego w Tczewie postanowił (wzorem innych miast) spróbować częściowo rozwiązać problem psich odchodów, budując nad Wisłą specjalną „psią toaletę”. A raczej dopiero powziął taki zamiar.
- Trudno jest walczyć z przyzwyczajeniami właścicieli, którzy wyprowadzają swoje psy, nie dbając kompletnie o pozostawianie po nich czystości na trawnikach i ulicach. Staramy się zachęcać i przekonywać do takich działań prowadząc akcje np. rozdawania specjalnych torebek na psie odchody. Jednak do tego wystarczy po prostu woreczek po zakupach, jakich setki otrzymujemy w sklepach. Nie chcemy zakazywać mieszkańcom wstępu z psami na cały teren bulwaru, ale nie może być tak, że spacerując po terenach zielonych co chwila musimy patrząc pod nogi mocno uważać, by w coś nie wdepnąć.
Pomysł nie taki zły
Najważniejsze, że urzędnicy w ogóle starają się nad tym problemem pracować. A pomysł, jak się okazuje, wcale nie musi być taki zły, bo wszystko jak zwykle zależy od właściciela, a nie od psa (jak uważają niektórzy).
- Różnie to z psami bywa i taka toaleta nie zawsze będzie spełniała oczekiwania inicjatorów – mówi Barbara Noetzel lekarz weterynarii. Jednak nie zawadzi spróbować. Oczywiście najbardziej skutecznym i optymalnym rozwiązaniem pozbywania się zanieczyszczeń po naszych ulubieńcach, jest po prostu sprzątanie po nich przez właścicieli. Wiele tak naprawdę zależy od mieszkańców.
Lekarz weterynarii przekonuje, że nie zawsze psy będą zainteresowane załatwianie swoich potrzeb w takim miejscu, szczególnie gdy poczują zapach… suczki w rui. Jednak będą też z pewnością sytuacje, gdy w przypadku uporu i konsekwencji właściciela pies załatwi potrzebę w takim miejscu, bo nie będzie miał innego wyjścia. Skoro opiekun nie ruszy się dopóki pies się „nie załatwi”...
Dobre przykłady
Wiele miast w Polsce stara się w podobny sposób edukować mieszkańców. Chodzi o rozdawanie woreczków na odchody, wystawianie pojemników na nieczystości, zakupywanie specjalnych odkurzaczy do tego celu dla służb miejskich oraz budowanie psich toalet. Tak jest np. w Zabrzu, Przemyślu, Szczecinie, Świnoujściu, Poznaniu, Gdańsku i Sopocie.
W Gdańsku są nie tylko śmietniki na psie odchody, ale też automaty, które za 50 gr sprzedają specjalne torebki. Jest też wybieg z „ubikacją” dla czworonogów, a dwa kolejne mają się znaleźć na gdańskiej Starówce.
Z kolei w Sopocie władze miasta utworzyły 14 stref, w których pies może się wybiegać i załatwić, bez narażania się na mandat. Oczywiście na tych wybiegach są pojemniki na nieczystości oraz dystrybutor z torebkami. Tam włączona w akcję została również Straż Miejska, która właścicielom sprzątającym po swoich pupilach wręcza breloczki dla zwierząt z napisem „Mój pan po mnie sprząta”.
Hasła, pod którymi organizuje się akcje edukacyjne dla właścicieli zwierząt, są ciekawe i odmienne w różnych miastach: „ Pupil”, „Nasi ulubieńcy”, „Przyjaźń zobowiązuje”, „Zero tolerancji dla właścicieli psów”, „Sprzątajmy po czworonogach”, „Ujmij pupila swoją kulturą”, „Posprzątaj, to nie jest kupa roboty” itd.
Miastem walczącym najdłużej z psim problemem jest Łódź. Tam pierwszą akcję zorganizowano w 2003 r.
Konieczne uświadomienie
Najważniejsze jest uświadomienie mieszkańców, że należy sprzątać po swoich psach i że takie działania są warte naśladowania. Owszem, może jednorazowe akcje nie przyniosą rezultatów, ale - jak pokazują sytuacje w innych miastach - ich powtarzalność i sukcesywność w końcu skutek odnosi. Niestety, póki jest jak jest, a niechęć do sprzątania jest w Tczewie ogromna, miasto musi wydawać na takie akcje niemałe środki finansowe. Jednak na pewno warto...
Wszak nawet dla właściciela czworonoga nie jest miłe oglądanie zanieczyszczonego trawnika, bądź wdepnięcie w psią kupę. Jak się okazuje, to nie przynosi szczęścia, za to zapewnia dodatkową pracę. I pamiętajmy - za zanieczyszczanie ulic i trawników odpowiadają właściciele psów, a nie same czworonogi.
Napisz komentarz
Komentarze