Wszystkim zależy na jak najlepszym wyjściu z tej sytuacji, zwłaszcza, że zbliża się 85. rocznica powstania tego zasłużonego dla tczewskiej kultury zespołu. Dyr. Żmijewski wymienił dwa powody, które według niego są wystarczające do rozwiązania umowy z Leszkiem Gołąbem.
Zgrzyt po Węgrzech
Płomień konfliktu tli się od końca czerwca br. i powrotu chóru z tournee po Węgrzech. Tadeusz Żmijewski otrzymał pismo od dyrektora Państwowej Opery Bałtyckiej Włodzimierza Nawotki z pytaniem czy Leszek Gołąb, zatrudniony na etacie w chórze Opery, brał w podanym okresie udział w działalności chóru Echo. A jeżeli tak, to czy za te dni otrzymywał wynagrodzenie. Okazało się, że data pobytu na Węgrzech oraz pięć innych terminów, o które pytał dyr. Nawotka, pokrywają się ze zwolnieniem lekarskim.
- Dla mnie tego typu działania są niedopuszczalne, bo praca na zwolnieniu lekarskim w innym miejscu jest wykroczeniem według Kodeksu Pracy i kwalifikuje się do dyscyplinarnego zwolnienia, co też zostało wręczone panu Gołąbowi w Operze Bałtyckiej, gdzie już nie pracuje – mówił dyr. Żmijewski na konferencji prasowej w miniony wtorek. – Zarzuca mi się, że ingeruję w wewnętrzne sprawy chóru, ale od stycznia br. chór funkcjonuje w ramach CKiS, a ja jestem jego dyrektorem. Jak i innych sekcji, które u nas działają. Jest rzeczą oczywistą, że gdyby pan Gołąb zwrócił się do mnie o pomoc w uzyskaniu urlopu w Operze Bałtyckiej, to bym mu pomógł.
Zwolniony i… znów przyjęty
Drugim powodem ma być dwukrotnie potwierdzona przez pracowników CKiS nieobecność Leszka Gołąba na próbach chóru. Zastępował go wtedy akompaniator zespołu Tadeusz Abt.
- Nie mogę tolerować sytuacji, gdy płacąc mojemu pracownikowi zobowiązuję go do prowadzenia chóru dwa razy w tygodniu i zupełnie przypadkiem zdarza się, że na dwóch próbach go nie ma – stwierdził Tadeusz Żmijewski.
Dyrektor CKiS dodał, że w myśl umowy-zlecenia, a konkretnie według jej postanowień szczegółowych „Zleceniobiorca nie może powierzyć wykonywania swych zadań, wynikających z niniejszej umowy, osobie trzeciej bez zgody zleceniodawcy wyrażonej na piśmie. W razie naruszenia postanowienia zleceniodawca może odstąpić od umowy ze skutkiem natychmiastowym”.
- Nie zrobiłem tego ze skutkiem natychmiastowym tylko z miesięcznym wypowiedzeniem, żeby panu Gołąbowi dać szansę na znalezienie innego zajęcia – uzasadniał T. Żmijewski.
Po rozwiązaniu umowy-zlecenia Leszek Gołąb został ponownie zatrudniony (do końca roku) dzięki zaangażowaniu wiceprezydenta Tczewa Zenona Drewy, tym razem na przepisach umowy o dzieło. Co będzie dalej? Na razie nie wiadomo – w tym tygodniu ma się odbyć spotkanie właśnie w gabinecie prezydenta pomiędzy dyrektorem CKiS, a Leszkiem Gołąbem i zarządem chóru Echo.
Chór jest mi bliski…
Wspomnianą konferencję zwołano w odpowiedzi na komentarze pojawiające się na jednym z tczewskich portali internetowych, które według dyr. Żmijewskiego mają szkalować jego samego, a ponadto rzucać złe światło na jego współpracowników i CKiS. Ich autorami mają być „zbuntowani” członkowie Echa. Napisano w nich m. in., że „pozbywając” się Leszka Gołąba z chóru, dyr. Żmijewski eliminuje tym samym konkurenta w konkursie na stanowisko kierownika chóru Opery Bałtyckiej.
- Jest to kompletna bzdura – odparł T. Żmijewski. - Jestem dyrygentem symfonicznym i operowym, nie chóralnym, a na pracy z chórem mówiąc krótko się nie znam i nie mam na to ochoty.
Inne komentarze wprost oskarżają dyrektora CKiS o chęć zniszczenia Echa.
- To niedorzeczne, bo chór jest mi bardzo bliski – wyjaśniał. - Mój dziadek Józef Żmijewski 84 lata temu pomagał w jego zakładaniu. Przez myśl mi nie przeszło, że chór mógłby nie istnieć. Wiem, że jest on potrzebny również samym chórzystom.
Ostatni raz obaj panowie rozmawiali ze sobą w końcu lipca. Na wtorkowe spotkanie zostali zaproszeni członkowie zarządu chóru, ale zarówno prezes Andrzej Merchel, jak i jego zastępca Włodzimierz Mroczkowski, nie pojawili się. Tadeusz Żmijewski uznał, że nie ma potrzeby zapraszania Leszka Gołąba, bo jak sam powiedział, konferencja dotyczy wyłącznie jego osoby. Dodał, że nie ma żadnych merytorycznych zastrzeżeń do pracy dyrygenta Echa. Jednak chórzyści powinni zrozumieć, że działają w strukturach CKiS, a więc muszą liczyć się z podległością wobec jego dyrektora.
- Oczywiście nie mam zamiaru tego wykorzystywać, ale chór nie może istnieć sam dla siebie. Konflikt powstał nie z mojej winy, ja nie uparłem się na chór, ani na pana Gołąba; tylko wyciągam pewne konsekwencje z jego działań. Co do dyrygentów, którzy mogli prowadzić chór. jest ich naprawdę bardzo wielu. Także lepszych od p. Gołąba.
Chórzyści: Dyrygent kompetentny i pracowity
Chórzyści Echa stoją murem za swoim dyrygentem. Wysłali list zarówno do dyrektora CKiS, jak i prezydenta Tczewa, w którym wyrażają głębokie zaniepokojenie próbą zwolnienia Leszka Gołąba. Nie mają zamiaru pracować z innym dyrygentem.
- My konfliktu nie widzimy i jesteśmy skupieni na pracy nad nowym repertuarem – powiedział nam Marcin Derbis, chórzysta z 5-letnim stażem. - Nie mamy najmniejszego zamiaru rozstawać się z p. Gołąbem. Jest od 5 lat naszym dyrygentem i nim pozostanie – nie ma tu innej opcji.
Członkowie chóru zgodnie określają swojego dyrygenta jako osobę sumienną, pracowitą, otwartą na wszelkiego rodzaju propozycje, a przede wszystkim kompetentną.
- Drobiazgowy w szczegółach, nie odpuści nawet najmniejszej nutki, ciśnie nas jak cytrynki, z czego jesteśmy zadowoleni, ponieważ czujemy się w ten sposób docenieni, bo sami słyszymy, że śpiewamy coraz lepiej – dodał Marcin Derbis. - Jestem dumny, że śpiewam w tym zespole, bo kocham to robić. Uwielbiam towarzystwo innych chórzystów, choć większość z nich mogłaby być moimi ojcami lub dziadkami
Już został ukarany
W odpowiedzi na konferencję Tadeusza Żmijewskiego zarząd Echa zwołał swoją. Leszek Gołąb potwierdził dwukrotną nieobecność na próbach chóru – jedna z nich wyniknęła z przyczyn rodzinnych, a podczas drugiej dyrygent uczestniczył w międzynarodowym kursie dla dyrygentów chóralnych na Słowacji, z racji pełnienia funkcji dyrektora artystycznego Polskiego Związku Chórów i Orkiestr, oddział w Gdańsku.
- Należałoby zastrzec w umowie, że może zastępować dyrygenta nasz akompaniator Tadeusz Abt – powiedział Włodzimierz Mroczkowski, wiceprezes zarządu Echa.
- Chór na tym nic nie stracił – zapewnił Leszek Gołąb.
- To, że próbę prowadził akompaniator, nie dyrygent, sądzę, że jest normalnym zjawiskiem w każdym chórze, ale powody nieobecności powinny zostać przedstawione i wytłumaczone dyrektorowi CKiS – dodał Ludwik Kiedrowski, szef Biura Promocji Urzędu Miejskiego.
Leszek Gołąb przyznał, że pojechał z Echem na tournee po Węgrzech na zwolnieniu lekarskim z Opery Bałtyckiej. Przypomniał, że za zagraniczne wyjazdy z zespołem nie otrzymuje żadnego dodatkowego wynagrodzenia.
- Wziąłem zwolnienie, bo wiedziałem, że nie dostanę urlopu bezpłatnego na ten wyjazd.
Włodzimierz Mroczkowski przekonywał, że za powyższe przewinienie w ramach umowy o pracę z Operą Bałtycką, Leszek Gołąb już został ukarany zwolnieniem.
- Umowę o pracę pan Gołąb miał z Operą Bałtycką, a umowę-zlecenie z CkiS – podkreślał W. Mroczkowski. - Dziwi mnie, że pan dyrektor wiąże te dwie sprawy. Umowa o pracę obliguje pracownika do uczęszczania do miejsca pracy w określonych godzinach i wypełniania warunków umowy, natomiast umowa-zlecenie jest wykonaniem zlecenia, czyli w tym przypadku prowadzenia chóru w określonym czasie. Efektem tej umowy ma być śpiewający chór jako sekcja CKiS w Tczewie i tak też się dzieje. Zwolnienie lekarskie przy umowie o pracę na zlecenie w ogóle nie funkcjonuje.
Bagaż niepewności
W lipcowej rozmowie w gabinecie wiceprezydenta Drewy obie strony zadeklarowały wyjaśnienie rozbieżności, ale skończyło się to wypowiedzeniem umowy Leszka Gołąba z dniem 1 sierpnia.
- Chodziliśmy z bagażem niepewności, ze świadomością, że nie mamy dyrygenta – relacjonował W. Mroczkowski. - W sierpniu dowiedzieliśmy się, że dyrygent ma jednak odnowioną umowę, ale tylko do końca września, a 1 października przychodzi do nas pani Magdalena Kubicka-Netka, która będzie dyrygować. Najstarsi chórzyści, którzy śpiewają w chórze 40 i więcej lat, mówią, że nigdy takiej sytuacji nie było – jesteśmy przyzwyczajeni do stabilności.
Co innego ustalono jednak na spotkaniu u wiceprezydenta. Dyrygent miał otrzymać umowę o dzieło do końca roku na nie zmienionych warunkach finansowych.
- Okazało się, gdy przyszedłem ją podpisać, że jest ona tylko na dwa miesiące z o połowę mniejszą gażą – informował dyrygent. – Nie podpisałem jej. Nie wytłumaczono mi również powodu zmiany jej treści.
Wcześniej, po rozmowach w Urzędzie Miejskim, Leszek Gołąb, w uzgodnieniu z zarządem chóru, przeprosił dyrektora Żmijewskiego za nieobecności na próbach.
- Na pewno nie ma żadnego konfliktu między chórem a panem Żmijewskim – zapewnił W. Mroczkowski. – Z tego co słyszymy nie ma również konfliktu między dyrygentem a dyrektorem CKiS. Nie ma, ponieważ w tej chwili obowiązuje umowa o dzieło do końca roku na przygotowanie chóru do Koncertu Jesiennego oraz jubileuszu 85-lecia, która pojawiła się, gdy sam dyrygent zaczął o nią prosić.
„100 lat” i brawa dla dyrygenta
Powrócono także do kwestii obraźliwych komentarzy pod adresem Tadeusza Żmijewskiego na jednym z tczewskich portali.
- Ponieważ dyrektor poczuł się urażony wypowiedziami internautów i uważa, że są to słowa chórzystów, jesteśmy dłużni mu przeprosiny – powiedział wiceprezes zarządu Echa. – Ale zastrzegam, że nikt z nas nie identyfikuje się z tymi anonimowymi wypowiedziami.
Włodzimierz Mroczkowski dodał, że wśród komentarzy znalazły się opinie krzywdzące także i chór.
- Kogo to obchodzi jaka jest średnia wieku w zespole?. Jak można zarzucić doświadczonym chórzystom, że źle śpiewają? Skoro ktoś czuje się lepszym chórzystą niech do nas dołączy – chór może być dwa razy większy.
Na pytanie jak chórzyści oceniają pracę z Leszkiem Gołąbem wszyscy zaczęli głośno klaskać i odśpiewali gromkie „100 lat”.
Rozwiązaniem stała umowa o pracę?
Jakie jest najlepsze wyjście z tej sytuacji?
- Nie ma co dyskutować o słuszności, czy nie, istnienia chóru, bo to nie podlega żadnej dyskusji – powiedział Ludwik Kiedrowski. – Wyszła jedna nieprzyjemna sprawa ze zwolnieniem lekarskim, nieobecnościami i komentarzami na portalu, ale te kwestie trzeba załagodzić i sądzę, że jest to do załatwienia.
Według Włodzimierza Mroczkowskiego dobrym rozwiązaniem byłoby zawarcie z Leszkiem Gołąbem umowy o pracę na określony czas, z dodatkowymi obowiązkami w Centrum Kultury i Sztuki.
- Pan Gołąb przydałby się w CKiS z powodu swojego doświadczenia artystycznego – argumentował wiceprezes Echa. – Poza tym przy tego rodzaju umowie łatwiej można egzekwować sprawy zwolnień lekarskich, urlopów, czy zastępstw. Chórzyści wiedzieliby, że kwestia ich dyrygenta jest rzeczą stabilną. Chór nie ma do nikogo żalu i nie jest nikomu przeciwny. Boli nas tylko jedno, że ma odejść nasz dyrygent i to jest najgorsze.
- Druh Dyrygent wyjechał z nami na Węgry na zwolnieniu lekarskim ryzykując utratą pracy w Operze. Za to ma być karany przez dyrektora CKiS? – pytali chórzyści. – Dopóki nie będzie gwarancji, że dyrygent zostaje ta sprawa nie jest załatwiona. Dopiero wtedy będziemy mogli spokojnie pracować, bo obecna atmosfera nie jest dobra. Nie wyobrażamy sobie dalszej pracy chóru bez naszego dyrygenta.
Napisz komentarz
Komentarze