„Sytuacja jest trudna, ale ją opanujemy” – krótkie „ad vocem” dyr. ZOZ w Tczewie Januszowi Bonieckiemu:
W „Gazecie Tczewskiej” nr 45/915 z dn. 8.11.2007 pod artykułem o sytuacji w Oddziale Wewnętrznym w Tczewie zamieszczono stanowisko dyr. ZOZ w Tczewie Janusza Bonieckiego. Korzystając z prawa do repliki, pragnę w skrócie odnieść się do kilku wątków tej wypowiedzi.
Pytanie 1. W odpowiedzi na pierwsze pytanie redaktora, dyr. Boniecki przekonuje Czytelników, że wypowiedzenie umowy o pracę ordynatorowi nie oznacza usunięcia ze szpitala (sic!). Potem powołuje się na dyr. Janowiaka, który donosił o kłopotach i rozpadzie internistycznego zespołu lekarskiego. Zapomniał tylko podać prawdziwe przyczyny kryzysu kadrowego na internie. Niektórzy lekarze odeszli z Oddziału Wewnętrznego, gdyż przeciążenie pracą po likwidacji bliźniaczego oddziału w Gniewie, a wcześniej w Szpitalu Kolejowym, przekroczyło pewien punkt krytyczny w ich życiu osobistym i rodzinnym. Potrojenie liczby chorych i związany z tym nadmiar obowiązków mógł do takiego stanu doprowadzić. Znaczna część lekarzy zrezygnowała z pracy w Tczewie wskutek destrukcyjnej polityki kadrowej dyrekcji ZOZ, która przejawiała się m.in. przedmiotowym traktowaniem lekarzy niczym pionków na szachownicy, przymuszaniem do podpisywania niekorzystnych dla nich umów z zakładem pracy, odmową długoterminowego zatrudnienia szczególnie wartościowych osób. Innym elementem tej destrukcji była całkowita bierność w poszukiwaniu nowych chętnych do pracy lekarzy, tak daleko posunięta, że zmusiła mnie w marcu 2007 r. do przedstawienia problemu Zarządowi Powiatu w Tczewie. Mimo braku jakiegokolwiek wsparcia ze strony administracji szpitala, okrojony zespół lekarski istniał i starał się, jak mógł, podołać obowiązkom. Kłamstwem więc jest stwierdzenie pana Bonieckiego, że „dr Pusz (...) na koniec został bez lekarzy”. Wręcz przeciwnie, dopiero po usunięciu ordynatora odchodzą z pracy wszyscy lekarze oddziału, z wyjątkiem od dawna związanych z Tczewem Pani dr M. Grochocińskiej (która nota bene, fakt ten potwierdza zresztą osobiście we wspomnianym artykule). Nieprzyzwoitą kpiną z powagi sytuacji są tym samym twierdzenia dyrektora, że zdecydował się na takie posunięcie dla dobra pacjentów, gdyż nie miał innego wyjścia (sic!). Fałszywa jest też informacja, że wielokrotnie sygnalizowałem w „Gazecie Tczewskiej” zamiar zmiany pracy, ale na szczęście Czytelnicy mogą to zweryfikować samodzielnie. Sugerowanie zaś, że miałbym tak postępować, aby „wywołać panikę wśród pacjentów” jest obrzydliwą insynuacją.
Pytanie 2. Prawdą jest, że w środę 7.11.2007 przyjechał do Tczewa konsultant wojewódzki ds. kardiologii, Pan prof. Grzegorz Raczak, aby na miejscu zapoznać się z sytuacją w Oddziale Wewnętrznym. Publicznie wyraził szacunek i ogromne uznanie dla osiągniętego przez nas poziomu opieki kardiologicznej, a zarazem podzielił się swoim niepokojem o jej przyszłość. Warto może byłoby zapytać Pana Profesora o opinię w tej sprawie i podać ją do publicznej wiadomości? Przy okazji chciałbym poinformować dyrektora Szpitala w Tczewie, że konsultantem wojewódzkim ds. chorób wewnętrznych jest o kilku lat prof. Zbigniew Zdrojewski, a nie prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego, prof. Andrzej Rynkiewicz! Taka niewiedza świadczy moim zdaniem o niekompetencji, a przywoływanie autorytetów staje się jałowe. Obydwaj konsultanci zostali przeze mnie zawiadomieni listownie o kryzysie w Tczewie. Zarówno oni, jak i ja sam chętnie poznałbym „sprawy, które mi wcześniej zarzucano”. Wracając do lekarzy, którzy odchodzą z pracy, uwalniając się z zależności służbowej od dyrekcji ZOZ, nie widzę żadnego powodu, aby nie wypowiedzieli publicznie motywów swojej decyzji. Natomiast w „rozmowach w cztery oczy”, które także z lekarzami prowadziłem, często rysował się wyjątkowo niekorzystny wizerunek stylu działań dyrekcji.
Pytanie 3. Tak to prawda, że Oddział Wewnętrzny jeszcze funkcjonuje. Pozostało nas troje i pragnąc wywiązać się z obowiązku sumienia, przeżywamy prawdopodobnie najtrudniejsze chwile w naszym zawodowym życiu. Nijak do sytuacji przystają słowa dyrektora, że „sytuacja jest trudna, ale jestem przekonany, że ją opanujemy”. Menadżer z prawdziwego zdarzenia prowadzi negocjacje z lekarzami i zabezpiecza zastępczą kadrę medyczną zanim podejmie strategiczną decyzję. Potrafi przewidzieć jej skutki i zawczasu zapobiec potencjalnym niekorzystnym konsekwencjom. Tym razem tak się jednak, niestety, nie stało. Wyrażam ubolewanie tym większe, że w istocie bardzo zależy mi osobiście na dalszym dobrym funkcjonowaniu Oddziału Wewnętrznego w Tczewie. Dlaczego? Z dwóch powodów: po pierwsze, kierując chorego wymagającego hospitalizacji, chciałbym wierzyć, że zostanie w tym Oddziale rzetelnie i kompleksowo obsłużony, a po wtóre odnoszę się do oddziału jak ojciec do pięcioletniego dziecka..., czasami surowy, ale zawsze pragnący jego dobra.
Tczew, 12.11.2007 r.
Dr Tomasz Pusz
Ostry spór - ordynator broni swoich racji
TCZEW. W służbie zdrowia w Tczewie doszło do ostrego sporu miedzy dyrekcją a ordynatorem Oddziału Wewnętrznego dr med. Tomaszem Puszem. Oto przeslane stanowisko
- 15.11.2007 08:12 (aktualizacja 13.08.2023 07:56)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze