Tym razem biesiada literacka w Centrum Kultury i Sztuki miała nietypowy przebieg. Obok rozmowy na temat ostatniej książki Fedorowicza pt. „PasTVisko”, jej autor miał także krótki występ kabaretowy.
Malarz olejny, niesprzedawalny
- Mam niemiłe wrażenie, ale jak wchodzę na scenę to połowa publiki myśli, że jestem Tadeuszem Rossem – rozpoczął swój występ Jacek Fedorowicz. – Wołają za mną na ulicy czasami Zulu Gula i wtedy rzeczywiście rośnie mi z żalu gula… w gardle. Teraz jak Ross został posłem boję się, że będą mnie na ulicy prosić o załatwienie czegoś, np. odrolnienia działki. Mam nadzieję, że za kilka lat nie będą mnie mylić z Niną Andrycz.
Z zawodu artysta po Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Gdańsku, mówi o sobie, że jest malarzem sztalugowym, olejnym i… niesprzedawalnym. Cieszy się z tego, że jest już pradziadkiem, a mimo tego na scenę wszedł sam, choć zażartował, że po schodach musiano go wnieść. Fedorowicz miał coś do zarzucenia projektantom mody.
- Nie znam żadnego mężczyzny, który chciałby, żeby jego żona była tak chuda, że kolana miałaby grubsze od ud. To projektanci wmówili kobietom, że są wiecznie za grube, a przecież oni wcale ich nie lubią. Oczywiście nie mam nic przeciwko gejom…
- Byłem kiedyś bardzo chudy – wspominał satyryk, który przecież otyłością nie grzeszy. – Było to związane z negatywnymi emocjami – jak się denerwowałem, to chudłem. Najbardziej moja waga spadła podczas stanu wojennego, gdy słuchałem w TV Urbana. Potem przytyłem, ale dwa lata temu po wyborach znowu zacząłem chudnąć – po czym na dowód swoich słów zacisnął mocno pasek od spodni.
Kukułcze jajo dla kaczek
Najbardziej dostało się politykom. Obok zaprezentowania najlepszych fragmentów „Dziennika Telewizyjnego” Fedorowicz zaserwował również porcję najnowszych wiadomości, oczywiście z przymrużeniem oka, rodem z parlamentu. Tczewianie dowiedzieli się jakiego haka miał prezydent na ministra Sikorskiego, który rzekomo powiedział na prywatnym spotkaniu, że Kaczyńscy to obsesjonaci.
- Sikorski zdradził tym samym… tajemnicę państwową. Sikorski to taki „przyjemniaczek” – jego poprzedniczce na pewno tego nie można zarzucić.
Fedorowicz dodał przy okazji, że Anna Fotyga wygląda na normalną, dopóki nie zdecyduje się… uśmiechnąć. Była minister spraw zagranicznych tuż przed odejściem ze stanowiska powiedziała, że Polska nie zgadza się na wprowadzenie dnia przeciwko karze śmierci i może się zgodzi na obecność zagranicznych obserwatorów podczas wyborów.
- Potem się poprawiła mówiąc, że może się zgodzi na karę śmierci dla obserwatorów. Jeszcze ani razu nie widziałem Nelly Rokity na sejmowej trybunie. – Podejrzewam, że na wszelki wypadek PiS zamyka ją w toalecie. Według mnie to Tusk wymyślił, żeby Nelly podrzucić PiS. Byłby to pierwszy przypadek w przyrodzie, gdy kukułcze jajo podłożono kaczkom.
Mam bzika na punkcie biegania
Publiczność miała okazję wygrać najnowszą książkę gościa – wystarczyło tylko odgadnąć z jakiego filmu pochodzą piosenki śpiewane przez chór młodzieżowy Juventus. Obecni na sali mieli także możliwość zadania Jackowi Fedorowiczowi pytań.
- Co Pan robi, że tak dobrze się trzyma? – zastanawiał się jeden z widzów.
- Trzymam się nieźle, bo się katuję. Nie jestem prawdziwym Polakiem tylko „wyrodkiem”, bo nie piję, nie palę i nie oglądam meczów w TV, tylko sam trenuję. Mam bzika na punkcie biegania. Ukończyłem nawet maraton w Chicago. Pierwszy raz w poważnym biegu wystartowałem w półmaratonie „Solidarności” z Gdańska do Gdyni w 1981 r. Czas nie był najlepszy, ale gdybym startował w kategorii kobiet niezrzeszonych z moim wynikiem byłbym drugi.
„Dziennik Telewizyjny” już na antenę nie wróci
Rozmowa z Jackiem Fedorowiczem – aktorem, satyrykiem, autorem scenariuszy i tekstów piosenek.
- Sporą część Pana biografii zajmuje Gdańsk. Czy Tczew, który leży blisko niego, przewijał się w jakiś sposób przez Pana życie?
- Przewijał, jednak najczęściej po drodze do Gdańska. Ale z Tczewem łączy mnie pewna tradycja rodzinna. O ile wiem, to po I wojnie światowej Szkoła Morska zaczynała swoją działalność w Tczewie i mój stryj - Wacław Fedorowicz, był absolwentem pierwszego rocznika tej Szkoły.
- Czy to prawda, że w filmie „Poszukiwany, poszukiwana”, do którego napisał Pan scenariusz, miał Pan zagrać główną rolę zamiast Wojciecha Pokory?
- Tak, ale próba charakteryzacji na kobietę wypadła dla mnie bardzo niepomyślnie. Mimo usilnych starań pań charakteryzatorek, niestety, wychodziła ze mnie stara i brzydka prostytutka.
- Jak rozumieć tytuł Pana ostatniej książki „PasTVisko”?
- Tytułu książki nie należy sobie tłumaczyć jako próby pastwienia się nad telewizją. Chciałem nim zasugerować, że Telewizja była czymś, nad czym ja się pasłem jako autor, ponieważ w książce opisuję otaczający mnie świat, ale udostępniany mi za pośrednictwem telewizora.
- Pana humor cechuje wyjątkowa finezja i inteligencja. Jakie jest Pana zdanie na temat tego humoru, jaki jest prezentowany w programach np. Szymona Majewskiego, czy Kuby Wojewódzkiego? Czy taka stylistyka do Pana trafia?
- Dziękuję za komplementy. Tego rodzaju humoru nie trawię, nie podoba mi się. Ale, co chciałbym podkreślić, uważam, że on też ma prawo istnienia, a może nawet przede wszystkim, ponieważ ma wielu wdzięcznych odbiorców. Zawsze byłem pokorny wobec głosu publiczności, zdając sobie jednocześnie sprawę, że części publiczności nie jestem w stanie dogodzić i trudno.
- Jaki był powód zdjęcia z anteny „Dziennika Telewizyjnego” oraz „SEJF-u” na początku 2006 r.? Wielu mówiło o drugim dnie decyzji dyrekcji TVP - program miał się nie podobać nowej ekipie rządzącej...
- Zniknął z wielu różnych powodów. Oczywiście był też powód tzw. polityczny, bo byłem autorem bardzo niewygodnym. Przecież wiadomo jacy są bracia Kaczyńscy i jak reagują na żarty. Ale niezależnie od tego myślę, że formuła tego programu była już na wyczerpaniu. On tak czy siak musiałby się kiedyś skończyć.
- Czy jest szansa na jego powrót do telewizyjnej ramówki?
- W moim wykonaniu na pewno nie wróci. To znaczy - nie wróci w takiej formule jaka była. Dlatego, powtarzam, bo wydaje mi się, że jego formuła była już wyeksploatowana ponad miarę.
Reklama
Biesiada z Jackiem Fedorowiczem, czyli... nie mylić mnie z Zulu Gulą!
TCZEW. Pradziadek, aktor, maratończyk, twórca scenariuszy filmowych i kultowego „Dziennika Telewizyjnego”. Jacek Fedorowicz był gościem Biesiady Literackiej w Tczewie.
- 06.12.2007 21:02 (aktualizacja 04.08.2023 02:05)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze