Obchodzone figlarnie jakiś czas temu w kociewskiej chacie Andrzejki, były równocześnie zapowiedzią adwentowego okresu skupienia.
Kozioł, bocian i Żyd z burczybasem
Tym grudniowym dniom przyświecało hasło: „Wielka to rzecz umieć czekać”. Czekano nie tylko na Boże Narodzenia, ale również tęskniono do słonecznych dni, a tu właśnie zaczęła przybywać zima wraz ze swoim białym kolorem. Symbolem trwania były pojawiające się w każdą niedzielę adwentową świeczki na specjalnym wieńcu.
Kociewski adwent zawierał w sobie kilka znaczących dat. Pierwszą z nich był 8 grudnia, dzień Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, niekiedy zwany również Matką Bożą Adwentową. Od tej chwili aż po święta chodzili po domach kolędnicy. Na Kociewiu zwyczajowe kolędowanie zwane było chodzeniem po gwizdówce, zaś na sąsiednich Kaszubach były to kozy. Kolędnicy zbierali się w kilkuosobowe grupy, najczęściej w tym samym składzie co w latach poprzednich. Całemu zgromadzeniu przewodniczył gwiazdor, albo też gwiazdka, czyli jego kobiecy odpowiednik. Jemu to, bądź jej, towarzyszyły osoby poprzebierane za zwierzęta, najczęściej w kozła, konia, wilka, bociana itd. W zwyczaju było również naśladowanie stereotypów, jak chociażby Żyda, Cygana, dziada albo kominiarza. Wszyscy byli nadzwyczajnie przystrojeni, mając na sobie ubrane futra lub inne pstrokate stroje. Nie bez znaczenia była również ucharakteryzowana twarz. Taka świta musiała mieć swoich grajków. Byli to muzykanci z burczybasem, zwanym w naszym regionie brumbasem.
Gwiazdor, czyli największy bałaganiarz
Gdy taki zespół wkroczył do chaty, każdy z kolędników miał określone zadania. Kominiarz, niekiedy w parze z diabłem, sadzami kominowymi upiększał twarze dziewczyn. Dziad z babą przepytywał dzieci, czy umieją odmówić pacierz, a w razie negatywnej odpowiedzi smagał maluchów rózgą. Sam gwiazdor był największym bałaganiarzem. Rozsypywał po chacie słomę, której nie wolno było sprzątać aż do świąt. W Wigilię służyła ona do obwiązywania drzew owocowych na wypadek siarczystego mrozu.
Za te, niekiedy różnej wartości, przedstawienia, kolędnicy zbierali datki. Lądowały one w specjalnym worku. Gwiazdor musiał dopilnować, aby żadna chata we wsi nie pozostała... bez jego wizyty. Ominięcie kogokolwiek uważane było za bardzo zły znak - taki gospodarz mógł zastanawiać się na tym, czy aby na pewno jest lubiany wśród sąsiadów.
Szopki betlejemskie na Pomorzu
W pomorskich miastach takie zwyczaje nie były raczej praktykowane. Chodzono za to z szopką, jak i ma to miejsce współcześnie. Taka szopka była małych rozmiarów i przedstawiała typową scenę betlejemską. Postacie w niej stojące wykonane były na wzór szmacianych kukiełek, albo też wyciosane w drewnie. Często, w środku umieszczano świeczkę. Tacy kolędnicy zaopatrzeni byli w instrumenty lub też śpiewali bez akompaniamentu bożonarodzeniowe piosenki.
Na podstawie: R. Landowski, Dawnych obyczajów rok cały. Między wiarą, tradycją i obrzędem, Pelplin 2000.
Reklama
Kozioł, bocian i Żyd z burczybasem
POMORZE. Adwentowe zwyczaje Kociewiaków - każda chata wizytowana przez kolędników. Adwent zawsze kojarzy się z zimą. Ludowe przysłowie mówi, że już w listopadzie: „Po świętej Katarzynie, pomyśl o pierzynie”, albo też: „Na świętego Andrzeja trzeba kożucha dobrodzieja”.
- 14.12.2007 00:17 (aktualizacja 01.04.2023 02:19)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze