25 lat po wprowadzeniu do obiegu pierwszego numeru „Gazety Tczewskiej” - na zaproszenie Czesława Czyżewskiego, współtwórcy gazety i prezesa zarządu Grupy Wydawnictwo Pomorskie - wszyscy stawili się w obecnej siedzibie naszego tygodnika. Połączeni więzami wspólnej przeszłości, stojąc ramię w ramię, odśpiewali hymn Polski.
- Witam wszystkich bohaterów tamtych czasów - zwrócił się do swoich pierwszych współpracowników Czesław Czyżewski.
Tak rozpoczęło się historyczne spotkanie, podczas którego twórcy pierwszych numerów „Gazety Tczewskiej” – autorzy tekstów, drukarze i kolporterzy - mogli wspólnie wspomnieć czasy, kiedy musieli działać wg zasady „im mniej wiem, tym krócej jestem przesłuchiwany” - czasy, kiedy gazeta była wydawana nielegalnie. Wielu z nich było zatrzymywanych, kilku aresztowanych. Pomimo tego wszyscy wspominają czasy podziemnej działalności z sentymentem…
Inicjatywa natchniona patriotyzmem
- Wiele inicjatyw, które wtedy powstało, było natchnionych patosem i patriotyzmem - powiedział na wstępie Czesław Czyżewski. - Jedną z takich inicjatyw była „Gazeta Tczewska”.
Czyżewski, jeden z pomysłodawców gazety, podziękował przybyłym za wkład, jaki włożyli w odbudowę niepodległej i wolnej Polski.
- Każdemu z nas groziło ogromne niebezpieczeństwo i pomimo tego się nie poddaliśmy - powiedział. - Prześladowania, którym byliśmy poddawani poszły na próżno. Byliśmy ludźmi młodymi, ale zdeterminowanymi. Nikt nie śmiał stanąć nam na drodze. Tym bardziej, że np. Roman Bojanowski był wtedy dosyć dobrze zbudowanym mężczyzną... Razem poradzilibyśmy sobie z niejednym zomowcem.
Chcąc uhonorować swoich współpracowników, którzy dla słusznych idei narażali własne życie, Czesław Czyżewski wystosował wniosek do Prezydenta RP, aby nagrodzić naszych bezinteresownych bohaterów (pisaliśmy o tym dwa tygodnie temu). Inicjatywa została przyjęta.
- Dostałem odpowiedź z kancelarii Prezydenta RP: „Pragnę bardzo podziękować za przedstawioną przez pana inicjatywę odznaczenia twórców podziemnej ‘Gazety Tczewskiej’ w 25-rocznicę powstania czasopisma” - przytoczył słowa listu. - Wasze losy są drogie i bliskie Polsce, dlatego jest to rzecz, która się państwu należy.
Czyżby po 25 latach ludzie, którzy narażali własne życie w walce o wolne słowo, zostali w końcu zauważeni?
Wolność prasy przestaje nam służyć
- Rzeczpospolita zapomniała o swoich bohaterach - zauważył Czesław Czyżewski. - Przez lata III Rzeczpospolitej przyznawano czasami odznaczenia byłym zbrodniarzom. Medale, zamiast prostych ludzi, którzy wywalczyli niepodległość, otrzymywali agenci.
Prezes zarządu Grupy WP zwrócił także uwagę na trudną sytuację współczesnej polskiej prasy:
- Polski rynek prasowy został zdominowany przez wydawców niemieckich. To, o co walczyliśmy, czyli wolność prasy, dziś przestaje nam służyć. To przykre. Jakie inne państwo sprzedaje swoją pierwszą władzę innej władzy? Sytuacja jest naprawdę ciężka, jednak my się nie poddajemy. Mamy pewien plan rozwoju.
Swoją obecnością zaszczycili spotkanie m.in. poseł dla Tczewa Jan Kulas (autor tekstów do podziemnej „GT”), starosta tczewski Witold Sosnowski oraz prezydent miasta Zenon Odya.
- Dziękują wam za te 25 lat działalności - powiedział prezydent Tczewa. - Myślę, że po tych wszystkich trudnościach, z którymi boryka się prasa, sukcesem jest to, że „Gazeta Tczewska” utrzymała się na rynku i dalej funkcjonuje. To dowodzi, że tytuł ten jest znany i czytany przez ludzi w Tczewie i powiecie tczewskim. Wszystko dzięki temu, że wasz tygodnik wiernie odzwierciedla to, co dzieje się w naszym społeczeństwie. Za to wam dziękuję!
Strzał z maszyny do pisania
To było wielkie spotkanie. Porozmawiać ze sobą mogli ci, którzy współtworzyli „Gazetę Tczewską” w latach 80. Obecni byli (prawie w komplecie) ci, dzięki którym gazeta mogła w ogóle zaistnieć. M.in. Wojciech Olejniczak, który sprowadził do Tczewa pierwszą maszynę do pisania.
- Przywiezienie jej z Gdańska do Tczewa wymagało sporo zachodu! Pamiętajmy, że aby móc posiadać maszynę, trzeba było mieć na nią pozwolenie. Nie można było pójść do sklepu i po prostu ją kupić. Wszystkie maszyny, które były na rynku, były ewidencjonowane. Maszyna do pisania była jak broń. Naszą wiozłem tramwajem w kartonie od telewizora. Wszędzie naokoło aż roiło się od zomowców! Gdyby mnie wtedy zatrzymali i sprawdzili co wiozę, nie byłoby dobrze. Ale się udało.
Dziś takie historie mogą wzbudzać na twarzach słuchaczy uśmiech, wtedy był to jednak wyczyn godny prawdziwego bohatera.
- Gazeta była dla mnie ideą - przyznaje Olejniczak. - Drukowaliśmy ją, aby wszędzie było jej jak najwięcej. Ja nie robiłem tego dla korzyści materialnych, a dla adrenaliny. Chodziło o to, żeby dokopać czerwonym.
Po roku 1989 Wojciech Olejniczak rozstał się z gazetą.
- Byliśmy później związani bardziej towarzysko niż biznesowo. Pozostały miłe wspomnienia.
Przedstawiciel podziemia w Parlamencie
Od początku istnienia „Gazety Tczewskiej” był z nią związany także Jan Kulas.
- Jednym z miejsc spotkań były mieszkania rodzin internowanych - wspomina. -Organizowaliśmy dla nich paczki na święta, lekarstwa itp. Na jednym z takich spotkań poznałem Czesława Czyżewskiego. Okazało się, że wszyscy myślimy o jakimś piśmie.
Dziś poseł na Sejm RP, a na początku lat 80. twórca wstępniaków oraz artykułów historycznych, opowiada:
- Pisałem teksty o dużych postaciach. To było dla mnie autonomizowanie własnych zainteresowań historycznych. Cieszyłem się, że jako magister historii mogę nauczać tej prawdziwej, zakazanej historii.
Jan Kulas szczególnie wspomina dwa momenty związane z podziemną działalnością oraz z „Gazetą Tczewską”. Pierwszym było przygotowanie sprawozdania z pierwszego roku działalności podziemnej „Solidarności”.
- Siedziałem nad nim długo, ale w końcu zostało opublikowane. To jedyne sprawozdanie z tego okresu. Jednak kolejnych już nie przygotowywałem, ponieważ jeden z moich przyjaciół powiedział mi, że ich pogłębianie może mieć znamiona dekonspiracji.
Drugim wydarzeniem, które Jan Kulas wspomina jako wyjątkowe, był strajk w Polmo w roku 1984.
- Chcieliśmy udowodnić, że jeden z największych zakładów pracy może przestać działać. Udało się! Przez kilkanaście minut wszystko stanęło. Polmo było jednym z tych zakładów, które w stanie wojennym potrafiły zastrajkować. Warto dodać, że w pierwszej linii strajkowali Jerzy Wojda oraz Mieczysław Śliwka.
Na dobre i na złe
Podczas spotkania zaczepiliśmy także Kazimierza Niemczyka, człowieka odpowiedzialnego za kolportaż pierwszych numerów „Gazety Tczewskiej” w środowisku PKP.
- Chylę czoło przed Romanem Bojanowskim i Czesławem Czyżewskim – podkreśla Kazimierz Niemczyk. - To są dla mnie wielcy ludzie. Wielką sprawą była także sama gazeta.
Z okresu swojej pracy w podziemiu pozostało byłemu kolporterowi wiele wspomnień. Głównie dobrych, a czasem wręcz śmiesznych.
- Pewnego razu mnie oraz mojego kolegę (Jerzego Szymańskiego, z którym Kazimierz Niemczyk pracował w Polmo - przyp. aut.) wezwano na przesłuchanie - wspomina. - Razem wchodzimy do pokoju, gdzie czeka już na nas porucznik Kruszyński. I nagle mój kolega - nie wiedziałem że to zrobi! - wyciąga ołówek, notes i mówi: „Pana godność?”. Porucznik zrobił wielkie oczy i ryknął, natomiast kolega spokojnie wytłumaczył: „Pan zna moje nazwisko, wypada abym ja poznał pana”.
Wspomnienia Edyty Wutkowskiej, również kolporterki, nie przedstawiają się już tak różowo.
- W 1984 r. zostałam aresztowana. Oczywiście bez żadnego dowodu. Gnębili mnie, zdjęli ze stanowiska, chcieli abym zdradziła… „Odzyska pani swoją posadę, jeśli powie nam pani nazwiska” - mówili. Nie potrafiłabym zdradzić.
Choć Edyta Wutkowska wiązała z „Gazetą Tczewską” wielkie nadzieje, dziś ze smutkiem stwierdza:
- Czy naprawdę zmieniło się tak wiele? Człowiek jest rozczarowany na stare lata, czuje się przez wszystkich zapomniany. Jednak cieszę się, że Czesław Czyżewski podjął się tak wielkiego zadania. Same ulotki nic by przecież nie dały.
Dziś wybrałabym tak samo
Pośród przybyłych gości spotkaliśmy także Krystynę Knopp, która w latach 80. razem z mężem i dziećmi przepisywała i powielała strony gazety. Jak przyznaje, robiła to dla idei.
- Opiekowałam się 14 dziećmi, miałam więc nadzieję, że w końcu nastaną lepsze czasy.
Większość ekipy tworzącej podziemną „Gazetę Tczewską” miała na swoim koncie starcia ze Służbą Bezpieczeństwa. Państwo Knopp nie stanowiło wyjątku.
- Początkowo nawet nas nie podejrzewali - wspomina pani Krystyna. - Pewnego razu weszli do naszego mieszkania i po prostu mnie zabrali. Tylko dlatego, że przychodziła do mnie Helena Kordek, którą obserwowali. Później, kiedy pracowałam w restauracji Nadwiślańskiej, zauważył mnie esbek i rozkazał wyrzucić z pracy. Miałam jednak tak wspaniałego szefa, że stanął w mojej obronie: „Pani Krystyna nie robi nic niezgodnego z moimi wymogami i nie mogę jej zwolnić”.
To jednak nie koniec przygód rodziny Knopp ze Służbą Bezpieczeństwa. 25 czerwca 1984 r. o godz. 6.00 w mieszkaniu pani Krystyny zjawiło się 14 esbeków.
- Zabrali mnie, a wszystkie moje dzieci zostawili samopas. Skonfiskowali także całą drukarnię.
Pomimo tych przeżyć Krystyna Knopp miło wspomina czasy zmierzchu PRL.
- Cały czas byłam przekonana, że coś z tego wszystkiego będzie. Gdybym miała dokonać wyboru jeszcze raz, wybrała bym tak samo. Bez wahania.
Słyszałam bicie własnego serca!
Państwu Knopp materiały donosiła Helena Kordek. Esbecy nieustannie deptali jej po piętach.
- Drukujemy na strychu gazetę i w pewnym momencie otwierają się drzwi i wchodzi jakaś kobieta z praniem. Zmieszana od razu wyszła. Nie wiem czy się zorientowała co robimy. W każdym razie strasznie baliśmy się potem wyjść na zewnątrz. Skąd mieliśmy wiedzieć, czy ktoś już tam na nas nie czeka? Innym razem, kiedy już zaczęliśmy pracę, ktoś nagle rzucił, że „suka pod drzwi zajechała”. Schowaliśmy wszystko w mgnieniu oka, jednak pozostał smród druku. Słyszałam wtedy bicie własnego serca!
Tworząc „Gazetę Tczewską” niebezpieczeństwo czyhało na każdym kroku. Dosłownie!
- Szłam ul. Wojska Polskiego i przenosiłam w dużej torbie wałki drukarskie, kiedy równo ze mną zaczęła jechać suka. Później, na przesłuchaniu, powiedziałam, że niosłam rzeczy do prania...
Najciemniej pod latarnią
Tego wieczoru porozmawialiśmy z Kazimierzem Jagodą, który był redaktorem innego podziemnego pisma, także wydawanego w Tczewie: wychodzącego od 1985 r. „Wolnego Słowa”, które później połączyło się z „Gazetą Tczewską”. Najciekawsze wspomnienia? Oczywiście związane z SB.
- Przyjechali do mnie na rewizje i przewrócili do góry nogami cały dom: rozrzucili pościel, wyrzucili bieliznę z szafy żony, przekopali cały węgiel w piwnicy, przeszukali strych… Prawdziwe tornado! - relacjonuje Kazimierz Jagoda. - Zapomnieli jednak o jednym pomieszczeniu, o sieni. Tam, na półeczce, leżała dostarczona mi nieco wcześniej matryca. Następnego dnia miałem przekazać ją drukarzom.
Drukarnię, w której powielano „Wolne Słowo”, można by nazwać drukarnią widmo. SB co prawda wiedziało o niej, jednak nie wiedziała gdzie ona jest oraz kto należy do zespołu.
Dlatego miałem osobistego „patrona”, który bez przerwy za mną chodził i próbował dociec skąd się to wszystko bierze. Często przyjeżdżali po mnie do pracy, wrzucali w sukę i wsadzali do aresztu nikomu o tym nie mówiąc. Kiedy żona dzwoniła na policję, aby spytać, czy przypadkiem mnie nie widzieli, oni zaprzeczali. A tymczasem ja siedziałem w areszcie obok. Nie mieli na mnie żadnego dowodu, nic! A szef SB w Tczewie Żurawski to i w twarz potrafił napluć!
Dla ludzi i prawdy
Wojciech Olejniczak, Kazimierz Niemczyk, Edyta Wutkowska, Krystyna Knopp, Helena Kordek, Kazimierz Jagoda… i wielu innych. Każdy z nich ma swoją historię. Każdy jest bohaterem, choć bohaterem zapomnianym.
- Jestem dumny z tego, że jestem jednym z was - przyznał Czesław Czyżewski. Zaznaczył także, że minione spotkanie jest dopiero początkiem całego jubileuszowego roku.
- Dziś rozpoczęliśmy rocznicę gazety, która złotymi zgłoskami zapisała się w historii Tczewa - zwrócił się do wszystkich zebranych. - „Gazeta Tczewska” była inicjatorem setek akcji i imprez: religijnych, sportowych, kulturalnych… Chcieliśmy wspomagać wszystko co dobre, co pomaga i służy ludziom. Dzisiaj naszej pracy przyświeca podobna idea: „Dla ludzi i prawdy”.
Na styczeń 2008 r. Czesław Czyżewski zaplanował kolejne spotkanie, tym razem dla współpracowników „Gazety Tczewskiej” lat 90. i 2000. Oni także będą mieli swoje historie...
List Czesława Czyżewskiego do Prezydenta RP
W związku z przypadającą 13 grudnia 25-rocznicą powstania „Gazety Tczewskiej”, zwracam się do Pana Prezydenta z wnioskiem o nadanie odznaczeń państwowych osobom, które swoją działalnością przysłużyły się do pokonania reżimu komunistycznego oraz odzyskania wolności i demokracji w Polsce. Ludzie ci (…) nigdy nie doczekali się za swoją działalność najmniejszego podziękowania od władz Rzeczpospolitej. (…) Jako aktywny działacz podziemia lat osiemdziesiątych, nie mogłem zgodzić się na taką sytuację, w której Rzeczpospolita do czasu Pana Prezydentury nagradzała swoich oprawców i różnej maści agentów, a zapomniała o prawdziwych swoich bohaterach, skromnych ludziach, o tych, którzy dla miłości swojej Ojczyzny gotowi byli oddać za nią swoją wolność i życie, narażać swoje rodziny.
List poparli m.in.: poseł Maciej Płażyński, starosta tczewski Witold Sosnowski i b. wicewojewoda pomorski Aleksandra Jankowska.
Oto lista tczewskich bohaterów:
1. Śp. Zdzisław Jaśkowiak; 2. Śp. Ryszard Knopp; 3. Śp. Tadeusz Nowak; 4. Śp. Jerzy Wojda; 5. Ks. parałat Stanisław Cieniewicz; 6. Ks. Grzegorz Grabowski; 7. Krystyna Bojanowska; 8. Roman Bojanowski; 9. Zbigniew Bulczak; 10. Iwona Czyżewska; 11. Danuta Galewska; 12. Ryszard Graczyk; 13. Kazimierz Jagoda; 14. Elżbieta Jędrzejczyk; 15. Edward Klawiński; 16. Krystyna Knopp; 17. Zbigniew Kończewski; 18. Helena Kordek; 19. Jerzy Kowalski; 20. Jan Kulas; 21. Ryszard Majewski; 22. Kazimierz Niemczyk; 23. Wojciech Olejniczak; 24. Marek Piwoński; 25. Mirosław Quella; 26. Marian Sarnowski; 27. Zbigniew Sylwestrowicz; 28. Mieczysław Śliwka; 29. Ryszard Walenczewski; 30. Barbara Włodarczyk; 31. Jarosław Wojciechowski; 32. Edyta Wutkowska; 33. Lucja Wydrowska-Biedunkiewicz; 34. Stanisław Zwolicki.
Reklama
Współtwórcy podziemnej „Gazety Tczewskiej” po 25 latach
TCZEW. Walczyli o wspólną sprawę, choć - dla bezpieczeństwa - pozostawali anonimowi nawet dla siebie nawzajem. Większość z działaczy solidarnościowego podziemia tworząca w latach 1982 - 1989 „Gazetę Tczewską” nigdy wcześniej się ze sobą nie spotkała.
- 02.01.2008 00:01 (aktualizacja 02.04.2023 23:20)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze