Nadwiślański Bulwar w Tczewie zdobył wyróżnienie w konkursie na „Najlepszą Przestrzeń Publiczną Województwa Pomorskiego 2007”. Stał się wizytówką rewitalizacji, czyli ożywienia terenów nadwiślańskich. Czy jest też wyrazem prawdziwego stosunku mieszkańców do Wisły?
Ekologiczne zaplecze regionu
Po latach odwracania się plecami do rzeki, władze miasta przypomniały sobie jakie znaczenie ma dla mieszkańców jej sąsiedztwo. Zrozumiały, że Wisła daje wszystko, co najlepsze. Czym dla Kaszub są jeziora, dla Borów Tucholskich lasy - tym dla Żuław jest Wisła. Ta leniwie płynąca obok nas rzeka jest dobrodziejstwem żyjących w jej sąsiedztwie ludzi i zwierząt. Jest to dzisiaj jedna z ostatnich w Europie dzika rzeka nizinna. To niemalże rezerwat; nad jej brzegami spotkać można 150 gatunków ptaków i dziesiątki gatunków innych zwierząt, a także rzadkie już łęgi wierzbowe. W dzikich jeszcze ostojach żyją sarny, dziki, lisy, kaczki i wiele innych zwierząt. Paradoksalnie, zaniedbanie stało się jej wielkim atutem. To, że brzegi nie zostały zalane betonem na wzór wielkich rzek zachodnich, pozwala jej dziś pełnić funkcję ekologicznego zaplecza naszego regionu. Korzystamy z jej walorów – zarówno estetycznych, jak i rekreacyjnych.
Ogniska i butelki po piwie
A jak jej odpłacamy? Osiedle Staszica w Tczewie. W piątkowe popołudnie idę brzegiem Wisły. Jest późne lato. Nad rzekę przybywają ludzie. Jedni pieszo, inni samochodami, mimo, iż jest to zabronione. Urządzają na brzegu swoje „barłogi” – miejsca „dzikich” wybryków. Jedni palą ogniska, łamią gałęzie, drudzy wyrzucają śmieci, które przywieźli w bagażnikach. A zdarza się, że zbierają kamienie umacniające brzeg, żeby ułożyć je w swoich ogrodach. Obok młodociani smakosze piwa wyrzucają puste butelki do rzeki. A wszystkim jest wesoło. Czują się bezkarnie, bo nie ma tu ani policji, ani zakazów i wydaje się, że wszystko wolno. Nazywają to relaksem i wypoczynkiem na łonie natury. Taka „sielanka” trwa do niedzielnego popołudnia.
Krajobraz po „uczcie”
W poniedziałek przychodzę ponownie. Chcę wierzyć, że przybysze jednak po sobie sprzątnęli, lecz zamiast tego widzę ogrom spustoszenia. Zdeptana i zniszczona zieleń, połamane gałęzie, a wśród porzuconych śmieci głównie butelki po alkoholu i puszki po napojach. Jest dzień powszedni, a mimo to nad rzekę zjeżdżają wędkarze. Ci „legalni” - z kartą wędkarską oraz kłusownicy. Nie ma główki, na której nie byłoby przynajmniej jednego wędkującego.
Idę wzdłuż Wisły w pobliże wsi. Tu mam wrażenie, że znalazłem się na zrębie. Wszystko co nadawało się na opał – drzewa i większe krzewy – wycięte w pień. Została goła ziemia. Ostoja zniszczona, zwierzyna przegoniona, ptactwo pozbawione lęgowisk. Wisła bez naturalnej osłony. Za to obok spalony wrak samochodu szyderczo wystaje z wody. Nieco dalej dość swojsko „harmonizuje” z tym „pejzażem” ogromne dzikie wysypisko śmieci. Odnoszę wrażenie, że cały ten kompleks, a więc zrąb, wrak samochodu, wysypane śmieci, jest świadomie zaplanowanym „dziełem”, które ma wykrzyczeć nad Wisłą – „Ludzie opamiętajcie się!”.
Jakby tego było mało, na brzegu dostrzegam perfidną pułapkę na dzikie kaczki – żyłka z haczykiem i przynętą pływa na wodzie, a drugi koniec przymocowany jest na lądzie w ten sposób, że gdy kaczka „weźmie” – na żyłkę spadnie kamień, który nie pozwoli się jej wynurzyć. Ma się udusić pod wodą!
Nocni wandale z miasta
Na wale przeciwpowodziowym spotykam strażnika wałowego. Do jego obowiązków należy, m. in. pilnowanie, by nie wyrzucano tu śmieci.
- Panie, to są wandale - relacjonuje strażnik. - Nie ma na nich rady. Nieraz przywożą nocą całe przyczepy śmieci i wysypują „na chama”, bo czują się bezkarni. Jak w dzień uda się uprzątnąć jedno dzikie wysypisko, to po nocy są dwa następne. I to ludzie z miasta. Na wsi owszem, drzewa wycinają, ale śmieci nie przywożą, bo tu są ich pola i łąki. Tu potrzebna jest policja, albo straż miejska, inaczej zawalą nas tymi śmieciami.
Tak jest nad Wisłą.
Wisła - prawdziwy cud natury
A przecież kiedy uda mi się czasem bardzo wczesnym rankiem znaleźć nad je brzegiem – to słyszę pluski wody bryzganej przez kąpiące się ptactwo, dziesiątki ptasich zawołań i odezwań, widzę mgłę unoszącą się nad tonią, a pod nią, na wodzie i na wydmach, ukazuje się ptasi balet w swej porannej toalecie. Czaple, kormorany, nury, dzikie kaczki... Wszystko radosne, jakby dopiero co stworzone. Do czasu – zanim nadejdą ludzie. Dlaczego im i sobie tę radość odbieramy? Siądźmy cichutko, pokornie w krzakach i podziwiajmy. Przyglądajmy się i pozwólmy, żeby ten cud natury trwał.
Napisz komentarz
Komentarze