Pracownicy służby zdrowia są bardzo zaniepokojeni, bo, jak napisali w liście otwartym do starosty, obawiają się, że rezygnacja prezesa jeszcze bardziej pogorszy sytuację szpitala. Starosta Jerzy Godzik wyraził zaskoczenie decyzją prezesa, a jego dotychczasową pracę ocenił bardzo dobrze. (Pod wywiadem publikujemy też specjalne oświadczenie prezesa Kowalczyka).
- Pańska rezygnacja bardzo zaskoczyła opinię publiczną, wydaje się, że została podjęta nagle, pod wpływem jakiegoś wydarzenia. Dlaczego Pan odchodzi?
- To nie była decyzja pod wpływem chwili, przemyślałem ją dokładnie. Sytuacja, która do tego doprowadziła, narastała od dłuższego czasu. Chodzi o brak współpracy ze strony samorządów, które są udziałowcami spółki. Gdy powstała spółka, przygotowałem i przedstawiłem strategię jej rozwoju. Deklarowano wsparcie na każdej sprawie. Gdy sytuacja spółki się poprawiła, zainteresowanie samorządów spadło. A teraz mamy kolejny problem – do 2012 trzeba dostosować szpital do ministerialnych standardów.
- W jaki sposób, Pana zdaniem, samorząd powiatu (bo to on jest głównym udziałowcem) powinien pomagać szpitalowi i spółce?
- Chociażby przez umożliwienie wzięcia kredytu na inwestycje pod zastaw budynków szpitala, należących do samorządu, albo poprzez podżyrowanie kredytu, który chciałem wziąć na inwestycje. Są one niezbędne, by w terminie dostosować szpital do wyznaczonych standardów. Rozmawiałem o tym ze starostą, ale nie zgodził się twierdząc, że powiatu na to nie stać. Wymaga się ode mnie, bym modernizował, remontował, budował, przystosowywał, a ja nie mam narzędzi prawnych do tego. Umowa z NFZ przewiduje pieniądze jedynie na usługi medyczne, a nie na inwestycje. Postawiono przede mną zadanie np. budowy pawilonu – oddziału dziecięcego, ale pieniędzy na to nie przewidziano. Przekształcenie szpitala w spółkę od początku zakładano wsparcie finansowe samorządów, ale tego wsparcia nie ma. Ja oczywiście w miarę możliwości zdobywałem pieniądze na zakup sprzętu, na modernizacje. Jednak działo się to m.in. kosztem pensji pracowników. Dlatego m.in. mamy od dłuższego czasu tak poważne kłopoty kadrowe, bo przecież lekarz czy pielęgniarka, którzy rozpoczynają swoją drogę zawodową, wybiorą tę placówkę, która więcej płaci, a nasza należy do tych, w których zarabia się najmniej.
- Samorząd szuka obecnie prywatnego inwestora, który chciałby kupić część udziałów w spółce „Zdrowie”. Ma to być sposób na zdobycie pieniędzy na inwestycje. Czy Pana zdaniem nie jest to dobry pomysł?
- Jeśli nawet znajdzie się taki inwestor, to przecież nie da nam pieniędzy dlatego, że nas lubi i chce pomóc, ale dlatego, że uzna, iż na zakupie udziałów naszej spółki będzie mógł zarobić. To dość ryzykowne rozwiązanie. Wiele razy zgłaszałem problemy i wskazywałem sposoby ich rozwiązania, opracowywałem plany, które jednak mogłyby być realne tylko ze wsparciem samorządu. Niestety, nie spotkało się to ze zrozumieniem. Jeśli tak dalej pójdzie, to szpital może przestać istnieć, albo jego działalność może zostać poważnie ograniczona, np. zlikwidowane zostaną jakieś oddziały, bo nie będzie się opłacało ich utrzymywać – jeśli NFZ na pieniądze na zbyt małą liczbę pacjentów (łóżek na danym oddziale).
- Brak porozumienia z samorządem narasta od dawna. Dlaczego więc akurat teraz postanowił Pan odejść?
- Poczułem, że samorząd powiatu, a konkretnie starosta, utracił do mnie zaufanie. Na jego sugestię wprowadzono do zarządu kolejną osobę, menedżera Zbigniewa Piotrowskiego. Moim zdaniem, nie potrzeba nam kolejnych dyrektorów, brakuje lekarzy i pielęgniarek. Ale jeśli samorząd uważa, że kolejna osoba zarządzająca poradzi sobie z problemami, to ja uznałem, że jest powinienem odjeść. Może staroście niezręcznie poprosić mnie o odejście? Tak to odbieram.
- Czy starosta prosił Pana, by jednak został Pan na stanowisku?
- Nie mogę powiedzieć, że nie wyartykułował prośby, bym zmienił decyzję. Jednak specjalnie nie rozpaczał z powodu mojego odejścia. Złożyłem wymówienie z pracy jako dyrektor szpitala i jestem teraz w okresie wypowiedzenia, a rezygnację z funkcji prezesa spółki złożę na najbliższym zgromadzeniu udziałowców, czyli w czerwcu – w tym przypadku nie ma okresu wypowiedzenia, przestaję być prezesem natychmiast.
- To bardzo duża zmiana w Pańskim życiu. Jakie ma pan plany zawodowe po rezygnacji? Będzie pan pracował jako chirurg w szpitalu?
- Jako chirurg tak, ale nie w szpitalu, tylko w poradni chirurgicznej. Zmiana jest duża, ale tragedii nie ma. Prawdziwe tragedie rozgrywają się na salach szpitalnych, u pacjentów. Ja po prostu będę wykonywał swój zawód.
Oświadczenie Wojciecha Kowalczyka
Jest mi niezmiernie przykro, że moja decyzja o rezygnacji ze stanowiska dyrektora Niepublicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej „Zdrowie” w Kwidzynie złożona w formie wypowiedzenia i zamiar rezygnacji z funkcji prezesa po złożeniu sprawozdania z działalności spółki na Zgromadzeniu Udziałowców, które odbędzie się w czerwcu, wywołała takie niepokoje pracowników szpitala. Wydaje się, że niepokój ten jest bezpodstawny, gdyż sytuacja ekonomiczna Spółki „Zdrowie” jest dobra i ustabilizowana. Można nawet powiedzieć, że nigdy do tej pory nie była tak dobra. Czyż nie jest to właściwa pora na odejście?
Zadanie, które przedstawiciele samorządu miasta i powiatu postawili przede mną w roku 2003, w sytuacji dla Spółki dramatycznej – starałem się rzetelnie wypełnić. Zażegnana została groźba upadłości, działalność została zbilansowana i odzyskana płynność finansowa. Od roku 2004 generowane są zyski pomniejszające straty powstałe w latach 2001-2003. Poszerzony został zakres działalności medycznej tak w postaci nowych oddziałów (oddział urazowo-ortopedyczny, szpitalny oddział ratunkowy) jak i nowych technik diagnostycznych i terapeutycznych stawiających nasz szpital w awangardzie nowoczesnych placówek. Dużym zaangażowaniem i wysiłkiem całej załogi przeprowadzono proces uzyskania certyfikatu systemu zarządzania jakością ISO 9001-2000. Poprzez stałe monitorowanie satysfakcji pacjentów wyeliminowano wiele nieprawidłowości w funkcjonowaniu szpitala. Uzyskane to zostało dużym wysiłkiem wszystkich pracowników, którzy w trudnym momencie, w celu ratowania szpitala „dobrowolnie” zrezygnowali z części wynagrodzenia. Wypominają mi to do tej pory, ale opłacało się. Szpital został wyprowadzony na prostą. Niemały w tym jest też udział samorządu. W trudnym okresie zapaści Spółki samorząd Kwidzyna finansował zakupy sprzętu medycznego a samorząd Powiatu Kwidzyńskiego remontował i modernizował szpital. Hojnym sponsorem był też International Paper. Bez tej pomocy nie było by możliwe uzyskanie takiego poziomu.
Świadomy jestem, że nie wszystko zostało wykonane. Niestety, nie udało mi się poprawić wizerunku szpitala w oczach kwidzyniaków. Nie jesteśmy doskonali. I choć zdecydowanie zmniejszyła się ilość skarg, to nadal zdarzają się sytuacje, które się po prostu nie powinny zdarzyć. I nie wszystko można wytłumaczyć przemęczeniem. A przemęczenie wynika ze szczupłości kadry. Mamy mało lekarzy. Zbyt mało jak na pracę na 11 oddziałach i konieczności zabezpieczeniu 240 dyżurów w miesiącu.
Jednakże od dwóch lat współpraca z samorządami zdecydowanie pogorszyła się. Prośby o pomoc w zakupie kosztownej aparatury czy wykonania prac modernizacyjnych spotykają się ze zdecydowaną odmową. Tu mała dygresja, NFZ refunduje jedynie koszty leczenia. W stawce nie jest zawarty ani koszt amortyzacji sprzętu, ani koszt zakupu sprzętu ani tym bardziej koszt budowy, remontu czy modernizacji. Według ustawodawcy, ciężar utrzymania i wyposażenia szpitala czy przychodni spoczywa na właścicielu (czytaj: samorządzie). Moje monity o konieczności wykonania prac modernizacyjnych mających na celu dostosowanie szpitala do obowiązujących standardów nie przyniosły rezultatu, a jedynie spowodowały, że samorząd rozpoczął poszukiwanie inwestora, który wprowadzi do Spółki konieczne do modernizacji kapitały. Takie rozwiązanie problemu wiąże się z utratą przez samorząd kontroli nad Spółką a szpital traci status szpitala samorządowego. Rozwiązanie ryzykowne, szczególnie w kontekście ostatnich orzeczeń sądowych wykazujących takie rozwiązanie jako niekonstytucyjne. Poza tym, przez ten cały czas nie wypracowano rozwiązania wariantowego na wypadek niepozyskania inwestora. Według mnie, stracone zostały dwa lata a termin graniczny nakazujący dostosowanie obiektów służby zdrowia jest tuż, tuż, bo 31.12.2012. Jak na tak duże inwestycje, to naprawdę nie ma już czasu.
Brak poważnej debaty na temat pozyskania funduszy na modernizację szpitala (szukanie inwestora to tylko jedno i w dodatku niepewne rozwiązanie) uznałem jako lekceważenie, a praktykę ręcznego sterowania polityką kadrową w Spółce przez starostę i burmistrza, za brak zaufania do mnie. Złego czy nieudolnego prezesa się po prostu odwołuje. Mnie postanowiono wzmocnić dodatkowym zastępcą. Prawdopodobnie w nadziei, że przestanę występować do władz samorządowych o pomoc w modernizacji szpitala. Powiem szczerze, że nie o taką pomoc występowałem. I na koniec, zgodnie z prawem spółek handlowych, to nie starosta odpowiada swoim majątkiem za stan spółki, tylko prezes. Jeśli pan starosta chce podejmować decyzje dotyczące funkcjonowania spółki i zatrudniania kadry, to niech także ponosi za nie odpowiedzialność. Ja na taki styl zarządzania nie wyrażam zgody, a mogę to wyrazić jedynie za pomocą złożonego wypowiedzenia.
Reklama
Prezes odchodzi, bo starosta lekceważy szpital
KWIDZYN. Wojciech Kowalczyk, prezes spółki „Zdrowie” i autor jej sukcesu finansowego, dyrektor kwidzyńskiego szpitala, zrezygnował z pełnienia obu funkcji. Naszym Czytelnikom wyjawia powody swej decyzji.
- 26.05.2009 00:00 (aktualizacja 18.08.2023 06:57)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze