- Około północy syn wraz z kolegą wybrał się na zabawę weselną, która odbywała się w okolicy. Jednak okazało się, że nie jest tam mile widziany, chodziło o podarowanie butelki wódki, którą wcześniej im obiecywano. Gospodarze zagrozili, że wezmą policję. I choć chłopcy odeszli, policję jednak wezwano. Funkcjonariusze zatrzymali ich, gdy wracali do domu. Doszło do wymiany zdań, podczas której syn powiedział m.in. „nie boję się was”. Potem bez żadnych wyjaśnień, nawet bez legitymowania kazali wejść synowi do radiowozu (kolegę wypuścili) i dotkliwie pobili go tam pałkami, bili na oślep, także po głowie. Wywieźli gdzieś do lasu, wysadzili z auta i odjechali. Syn pytał, gdzie go wiozą, nie powiedzieli. Idąc w ciemności zobaczył zabudowania, gdzie odbywał się jakiś festyn czy zabawa. Dopiero od tych ludzi dowiedział się, że jest w Rozpędzinach – relacjonuje matka chłopaka.
Część uczestników zabawy właśnie zamierzała wracać do Kwidzyna, więc wezwano taksówkę, którą zabrał się pobity chłopak. Opowiedział matce, co się stało i rano oboje udali się na policję. Dyżurny doradził im, że mają złożyć skargę do komendanta, choć oni domagali się, by przyjął zgłoszenie. Zrobili to po dwóch dniach, bo dopiero wtedy komendant przyjmował interesantów. W międzyczasie udali się do szpitala wykonać obdukcję. Chłopak ma mnóstwo siniaków i krwiaków na ciele, także obrażenia głowy. Złożyli też doniesienie o przestępstwie w prokuraturze.
Podinspektor Jacek Kępiński, zastępca komendanta powiatowego policji, z którym rozmawiała matka chłopca, nie chce komentować tej sytuacji.
- Sprawą zajmuje się prokuratura i to ona jest władna udzielać na ten temat informacji – powiedział nam J. Kępiński.
19-latek i jego matka zapewniają, że podczas rozmowy z nimi J. Kępiński zachował się bardzo „w porządku”. Był życzliwy i chętny do pomocy. Obiecał odpowiedzieć na skargę na piśmie.
Prokuratura nadała już bieg sprawie.
- Potwierdzam, że przyjęliśmy takie zgłoszenie. Zgodnie z regulaminem przekazaliśmy ją Prokuraturze Okręgowej w Gdańsku – powiedział nam prokurator rejonowy Mirosław Andrysowski.
Przekazywanie spraw dotyczących policjantów z danego terenu do dyspozycji prokuratora okręgowego to reguła. Chodzi o to, że prokuratura na co dzień ściśle współpracuje z policją, więc dla dobra sprawy prowadzić ją będzie prokuratura rejonowa z innego miasta. Z jakiego? O tym właśnie zadecyduje prokurator okręgowy.
Podobnie było w przypadku prabuckich policjantów, którzy – przypomnijmy – zostali posądzeni o wielokrotne przekroczenie uprawnień: bicie zatrzymanych, wywożenie ich i porzucanie w lesie. Dotyczyło to m.in. kobiety niepełnosprawnej umysłowo, a także mężczyzny, który porzucony w lesie wyszedł na ulicę i zginął pod kołami ciężarówki – dopiero ta tragedia sprawiła, że proceder uprawiany przez niektórych prabuckich policjantów wyszedł na jaw. Zajęła się tym prokuratura w Gdańsku – Oliwie. Ich sprawa jeszcze się nie zakończyła.
Czytaj więcej w „Kurierze Kwidzyńskim”
Reklama
Policjanci znów wywożą ludzi do lasu?!
KWIDZYN. 19-letni chłopak twierdzi, że dwaj kwidzyńscy policjanci dotkliwie go pobili, wywieźli nocą do lasu w Rozpędzinach i tam porzucili. Sprawą już zajmuje się prokuratura. Czy to powtórka skandalu sprzed kilku miesięcy w Prabutach? Wówczas stanowiska stracili wszyscy szefowie kwidzyńskiej policji.
- 08.08.2009 11:38 (aktualizacja 17.08.2023 19:13)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze