Reklama
czwartek, 28 listopada 2024 00:39
Reklama

Pobicie internowanych w kwidzyńskim więzieniu

KWIDZYN. Osoby zamknięte w celach usłyszeli krzyki, zawodzenia i jęki maltretowanych kolegów. Szczekanie psów i wrzaski rozwścieczonych oprawców: "Ty śmiałeś krzyczeć na funkcjonariusza: gestapo! Całuj but funkcjonariusza!". "Na kolana i módl się!" Słychać wyzwiska, tępe uderzenia pałek i kopniaków.Tak było - 14 sierpnia na oddziale specjalnym w kwidzyńskim więzieniu.
Pobicie internowanych w kwidzyńskim więzieniu
14 sierpnia minęła 27 rocznica pobicia internowanych w kwidzyńskim więzieniu. Z tej okazji kwidzyńska Solidarność ponownie przypomniała wydarzenia tamtych dni, spotykając się pod tablicą pamiątkową umiejscowioną na ścianie kwidzyńskiego Zakładu Karnego.

Wspomnienia wydarzeń z 1982 roku rozpoczęły się od uroczystej Mszy Świętej w intencji internowanych, sprawowanej w kościele pw. Św. Jana Ewangelisty w Kwidzynie. Następnie odbyło się spotkanie pod kwidzyńskim Zakładem Karnym, a delegacje złożyły wiązanki kwiatów pod tablicą upamiętniającą ofiary tamtych zdarzeń.

Tak było w 1982 roku
14 sierpnia w obozie dla internowanych w kwidzyńskim więzieniu przebywało 148 osób, zajmujących trzy z czterech pawilonów mieszkalnych. Tak wydarzenia tamtych dni opisuje jeden z internowanych – Konrad Tatarowski:
„Jest około 13.00. Widzimy, jak funkcjonariusze służby więziennej przygotowują do użycia motopompę. Atak następuje bez ostrzeżenia. Ani komendant Ośrodka, ani dowodzący akcją starszy oficer, nie dali nam szansy na dobrowolny powrót do więziennego pawilonu. W momencie ataku za siatką pozostawało jedynie około 20 osób. Oni przyjęli pierwsze uderzenie wody i pałek. Po wpędzeniu ich na teren więzienny atakowano dalej, ciągle używając pałek i sikawek. Przy sporadycznych próbach oporu (a raczej: odruchach obronnych ze strony najbardziej impulsywnych osób), w ciągu kilku minut zostaliśmy wpędzeni do "łącznika" między pierwszym a drugim pawilonem więzienia. Tam, po zamknięciu kraty, udało się na kilka minut zatrzymać rozpędzoną "atandę". Nieliczne grupki uciekają do trzeciego pawilonu, gdzie zastają, ku swemu zaskoczeniu, pozamykane cele. Wszyscy zostają, przed ich otwarciem, spałowani. W "łączniku" część osób próbuje blokować kratę i powstrzymywać napierających funkcjonariuszy. Większość nawołuje do powrotu do cel.

Straż Pożarna odmówiła wjazdu
W tym czasie na dziedzińcu między II a III pawilonem zostaje ciężko pobity Władysław Kałudziński z Olsztyna. Znęca się nad nim grupa funkcjonariuszy. Kiedy pod wpływem uderzeń pałkami przewraca się, kopią go brutalnie, aż do utraty przytomności. Scenę tę widać z okien II i III pawilonu. Wcześniej atakowi serca ulega Andrzej Priebe z Piły. Obaj zostaną tego samego dnia odwiezieni do szpitala. W czasie odwrotu spod bramy zostanie też ciężko pobity Adam Kozaczyński z Tomaszowa Lubelskiego. Pod wpływem szoku nastąpiło u niego zjawisko zobojętnienia na uderzenia i ból oraz częściowa utrata świadomości (nie pamiętał, jak znalazł się w celi).
W czasie akcji pacyfikacyjnej na trawniku, na wprost II pawilonu, jeden z internowanych podpalił więzienny materac. Został on szybko ugaszony przez tych, którzy fakt podpalenia zauważyli. Później dowiedzieliśmy się, że władze więzienne, jeszcze przed rozpoczęciem akcji pacyfikacyjnej, wezwały oddział straży pożarnej w Kwidzynie, w celu ugaszenia pożaru w Zakładzie. Wniosek nasuwa się sam: w więzieniu miał być pożar! Warto tu podkreślić, że zastępca komendanta Oddziału Straży Pożarnej w Kwidzynie odmówił wjazdu na teren Zakładu. Ten rozsądny chorąży widział przecież, że żadnego pożaru nie ma!

Czy był scenariusz?
Przez cały czas - od chwili rozpoczęcia akcji protestacyjnej o godz. 10.00, aż do wpędzenia internowanych do pawilonów więziennych, można było zaobserwować osoby robiące zdjęcia tym, którzy stali pod bramą, tym, którzy przechodzili na drugą stronę siatki, jak i potem - osobom wyglądającym z okien I i II pawilonu, obserwującym stamtąd przebieg akcji pacyfikacyjnej.
Można snuć różne domniemania na temat tego, jak miały się toczyć wypadki według wcześniejszego scenariusza władz. Można się zastanawiać, czy taki scenariusz istniał. W mojej relacji opieram się na faktach. Są one wystarczająco wymowne. Należy, moim zdaniem, wyodrębnić dwie fazy akcji pacyfikacyjnej. Pierwsza rozegrała się na dziedzińcu więziennym. Druga później. Około godz. 13.30 jesteśmy już w celach. I tu zaczyna się druga część akcji "w imię zaprowadzania porządku".

Pacyfikacje w celach
Jesteśmy w celach (5- i 7-osobowych). Do każdej z nich po kolei wchodzi kilkunastu agresywnych i brutalnych funkcjonariuszy. Wchodzą po to, by bić i deptać godność internowanych.
"Ciekawe, czy teraz wujaszek Regan wam pomoże!", "Za dobrze wam było, teraz inaczej będziemy z wami rozmawiać!". Demolują wyposażenie cel, zrywają przewody elektryczne, tłuką lampy i żarówki (w większości cel mieliśmy światło zainstalowane "własnym przemysłem"). Zrywają zdjęcia i plakaty, w tym wizerunki o tematyce religijnej. Wszędzie - pod groźbą pobicia - internowani zmazują ze ściany napisy "Solidarność" (wcześniej były one przez służbę więzienną tolerowane). Każą usuwać z cel grzałki, maszynki elektryczne, zabierają radia, magnetofony i taśmy, które służyły do nauki języków obcych. W celach, gdzie zaopatrzono się w większą ilość szafek, konfiskują je. Po ich wyjściu uporządkowane wcześniej pomieszczenia wyglądają żałośnie; na podłodze walają się resztki sprzętów, jakieś ubrania, pokryte tynkiem i kurzem, który pozostał po startych ze ścian i drzwi napisach.

Liczbę ofiar trudno określić
"Atanda" wchodzi do każdej celi kilkakrotnie. Dowodzi nimi osobnik w stopniu kapitana i w mundurze służby więziennej. Nieduży, tępy, krzykliwy. Pełniący obowiązki wychowawcy w ośrodku dla internowanych, porucznik M., w niektórych celach wskazuje osoby, które wcześniej "podpadły" władzom więzienia. Zostają one - wraz z tymi, których zapamiętali inni funkcjonariusze - poddane szczególnie wymyślnym torturom, najczęściej na urządzonej na korytarzach I i II pawilonu "ścieżce zdrowia".
Liczbę osób poturbowanych w celach trudno określić. Tu wystarczał jakikolwiek pretekst - ktoś w porę nie podniósł się, ktoś inny nie odpowiedział na pytanie, albo odpowiedzieć nie zdążył, bo wcześniej otrzymywał uderzenie w ramię, szyję czy głowę. Mojemu przyjacielowi przylepili do czoła kartkę, ze zrobioną w "internacie" pieczątką; innemu kazali połknąć znaleziony w jego rzeczach list. Ktoś dostał polecenie zlizania ze ściany rysunku czerwonego pająka, ktoś inny, stojący w pobliżu jakiegoś "trefnego" przedmiotu, dostał pałką.

"Ścieżka zdrowia"
Najwięksi pechowcy znaleźli się na "ścieżce zdrowia". Tam ci z "atandy", którzy lubili bić - bili do woli. Choć byli i tacy (według niektórych relacji również wspomniany wcześniej wychowawca, porucznik M.), którzy próbowali powstrzymywać rozbestwionych kolegów.
Szczupłego i wątłego licealistę, 19-letniego Radka Sarnickiego z Zamościa wielokrotnie podrzucano do góry, a kiedy padał, kopano go i bito. Wielokrotnie ciężko pobici zostali działacze KPN-u, bracia Andrzej i Zygmunt Goławscy. Jednemu z internowanych plutonowy K. wyrwał znaczną część brody, po czym wydał polecenie: "ogolić się w ciągu 15 minut!". Po upływie tego czasu sprawdził, czy polecenie zostało wykonane.
W II pawilonie na podłodze rozlali pastę do podłogi - ci którzy przewrócili się, przebiegając pod szpalerem tłukących pałkami funkcjonariuszy, kopani i bici przyjmowali większą ilość razów. Wielokrotnie został pobity Roman Jarmuszkiewicz ze Zduńskiej Woli, który wcześniej brał udział w rozmowach z nowym komendantem Ośrodka, kapitanem J. P. Podobny los spotkał pozostałych "parlamentariuszy", A. Bobera i W. Przybyłko. W trakcie przebywania szpaleru bijących funkcjonariuszy atakowi serca uległ Andrzej Tomaszewicz z Sieradza, potem odwieziony do szpitala.

Przetrząsają ubrania
Osoby zamknięte w celach słyszą krzyki, zawodzenia i jęki maltretowanych kolegów. Szczekanie psów i wrzaski rozwścieczonych oprawców: "Ty śmiałeś krzyczeć na funkcjonariusza: gestapo! Całuj but funkcjonariusza!". "Na kolana i módl się!". Słychać wyzwiska, tępe uderzenia pałek i kopniaków.
Ta akcja brutalnego odwetu, ta trudna do opisu atmosfera fizycznego i psychicznego terroru, trwała ponad trzy godziny. Po godz. 16.00 zapanowała w celach przygnębiająca cisza. Słychać było jedynie dobiegające gdzieś spoza budynku szczekanie psów, które wreszcie przestały pełnić rolę bestii, wpędzających przerażonych internowanych na "ścieżkę zdrowia". Do późnego wieczora opiekujemy się ciężej pobitymi kolegami, porządkujemy pomieszczenia i każdy z nas sporządza w pamięci bilans poniesionych strat.
Około 22.00 rozpoczyna się ostatnia scena sobotniego dramatu. Do każdej celi kolejno wchodzi "atanda", wyprowadza nas do świetlicy lub jadalni. Tam każą nam się rozebrać do naga. Siedzimy tak na podłodze godzinę lub dwie pod czułym okiem klawiszów i pięknych, choć w tych okolicznościach mało sympatycznych, wilczurów. Przetrząsają nasze ubrania i w tym samym czasie ponownie szczegółowo przeszukują nasze cele. Po północy kładziemy się do łóżek”.

Chciałbym Polski w dobrych rękach
 Chcieliśmy, żeby nasza Polska wywalczona była Polską ludzi swobodnie wyrażających swoje myśli, Polską ludzi nieprześladowanych za przekonania, Polską wolna od takich zjawisk jak ostracyzm polityczny czy wykluczenie z życia publicznego – stwierdził stojąc przed bramą więzienia Mirosław Górski, jeden z internowanych. -Chciałbym, żeby Polska znalazła się w dobrych rękach i myślę, że jesteśmy nadal na drodze walki o nią.



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu portalpomorza.pl z siedzibą w Tczewie jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania.

Komentarze

Reklama
zachmurzenie duże

Temperatura: 5°C Miasto: Gdańsk

Ciśnienie: 1017 hPa
Wiatr: 13 km/h

Ostatnie komentarze
Autor komentarza: StanleyTreść komentarza: Tusk wielokrotnie dawał wyraz, delikatnie mówiąc, niechęci do tego co poleskie i patriotyczne. zgodzę sie z Sp. Alboinem, że każdy może sie pomylić, błądzić, natomaist rzesza gawiedzi, któej to nie przeszkadza, albo nawet sie PODOBA, powinna budzić przerażenie.Źródło komentarza: BEZ STRACHU. Albin Siwak o Doladzie Tusku - szokujące wspomnienieAutor komentarza: BogdanTreść komentarza: Oszukują i faszerują. Nie papryczkowe ani malinowe tylko pestycydowe...Źródło komentarza: Nowy test Fundacji Pro-Test: Wszystkie sprowadzane z zagranicy pomidory zawierały pestycydyAutor komentarza: Westlake LoanTreść komentarza: Jestem szczerze wdzięczny Panu za poprowadzenie mnie właściwą drogą, która umożliwiła mi dzisiaj otrzymanie pożyczki po tym, jak oszuści oszukali mnie z pieniędzy. Jeśli znalazłeś się w skomplikowanej sytuacji i chcesz uzyskać pożyczkę od osoby godnej zaufania i uczciwej, nie wahaj się skontaktować z WESTLAKE LOAN pod adresem: [email protected] Telegram___https://t.me/loan59Źródło komentarza: Mężczyzna chciał zabić żonę siekierą. Później popełnił samobójstwo.Autor komentarza: RamparamTreść komentarza: Biedny łoś... ale prawdziwe losie to urzędasy i weterynarze, którym jak widać się nie chciało zareagować. W sumie db że nikt nie zastrzelił zwierzaŹródło komentarza: Ranne zwierzę i „spychologia”. Nikt nie chciał pomóc łosiowi...Autor komentarza: RobTreść komentarza: Niech się sam utopi... Prawie dożywocie, w sume za głupote... Ludzie słabo wyceniają swoje zycie ;-1Źródło komentarza: Recydywista groził pobiciem i utopieniem. Grozi mu 18 lat za kratami
Reklama