Wielka uczona, bohater pozytywny, duma Polski i świata.
Utwór poświęcony jest wielkiej polskiej uczonej, odkrywczyni dwóch pierwiastków, prekursorce radiochemii, która kierowała pierwszymi badaniami nad leczeniem raka promieniotwórczością. Dwukrotnie, w dwóch różnych dziedzinach nauk przyrodniczych, nagrodzona Nagrodą Nobla, pracowała jako profesor na Sorbonie, jej życie przesycone było wielką naukową pasją i życiowymi namiętnościami. Światowa prapremiera opery „Madame Curie” Elżbiety Sikory odbyła się 15 listopada 2011 r. w Sali UNESCO w Paryżu i przyjęto ją wielkimi owacjami. Polska premiera przedstawienia odbyła się w piątek, 25 listopada, na scenie Opery Bałtyckiej. Kompozytorka Elżbieta Sikora urodziła się we Lwowie, dzieciństwo i młodość spędziła w Oliwie.
Przez pewien czas uczyła się w Szkole Muzycznej we Wrzeszczu. Studiowała w Warszawie i w Paryżu, gdzie od ponad trzydziestu lat mieszka i pracuje. Jej muzyka zdobyła rozgłos i sławę w Europie i wielu krajach świata.
Rok 2011 ogłoszono Międzynarodowym Rokiem Chemii, patronką obchodów jest Maria Skłodowska – Curie.
Otwierasz wulkan, Mario.
Bohaterka opery - Maria Skłodowska - Curie kreowana przez Annę Mikołajczyk - oświetlona plamą światła – ukazuje się na czołowym planie. Sama, w nocnej koszuli, krucha, bezradna, zlękniona. Przeżywa bezsenną noc po tym, gdy przeczytała list. Są w nim parzące słowa żeby – z powodu skandalu związanego z jej romansem z Paulem Langevinem - nie jechała po odbiór drugiej Nagrody Nobla, albo, najlepiej, by w ogóle nie przyjmowała zaszczytu. Podnosi się żelazna kurtyna odsłaniając usadowioną w głębi sceny orkiestrę, mrocznie podświetlone postaci instrumentalistów, drażniące dźwięki – zły tłum, niewymierzalna agresja - podsycają lęk i samotność Marii. Anna Mikołajczyk fizycznie nawet podobna do uczonej – rysy twarzy, filigranowa budowa ciała - wciela się w postać aktorsko i wokalnie (zadanie karkołomne) mistrzowsko! Postać jej obecna od początku do końca przedstawienia - koncentruje wokół siebie innych bohaterów. To wielka kreacja!
I wtedy - w momencie kulminacji osaczenia - Maria zaczyna śnić, pojawia się przed jej obliczem Albert Einstein - wspaniała rola Leszka Skrli, który gra i śpiewa postać wszechobecnego w czasie i przestrzeni geniusza, mentora, znającego wielkość swojego rozumu i znaczenie potencjału swoich osiągnięć dla ludzkości. Einstein, przyjaciel Marii, fizyk, twórca teorii względności, zadaje jej pytanie obecne przez cały czas w przedstawieniu: „Po co to wszystko?” Czy warto się poświęcać dla innych, czy naukowe osiągnięcia wykorzystane zostaną zgodnie z intencją? W rozmowie Einstein jest partnerem intelektualnym dla uczonej. Maria idealistycznie wierzy, że to, co robi, potrzebne jest jej, ludziom, światu, a jednocześnie racjonalne myślenie każe spodziewać się uczonej najgorszego, bo ona wie, jakie i negatywne skutki może mieć Rad. Einstein ostrzega i snuje wizję „Planem Boga może być zagłada, otwierasz wulkan, Mario”. Maria otrząsa się, zbiera siły, pracuje dalej, pojedzie po nagrodę.
Od pierwszej chwili publiczność wchodzi w magię zdarzeń realnych przemieszanych z wyobrażonymi i sennymi wizjami. Wciąga nas teatralna metafizyka. Bywa, że mamy wątpliwości, czy bohaterka żyje, czy to opowieść o tym, co mogłaby powiedzieć, czuć, po śmierci. Pewne jest jedno – nikt niczego z życiorysu uczonej nie wymyślił ani nie przeinaczył, spektakl opowiada o postaci prawdziwej i opiera się na faktach realnych.
Walczy i nie obce są jej zwątpienia
Opowieść rozgrywa się bez przerwy i w jednym miejscu przy stole naukowych doświadczeń i badań, wśród tajemniczych ingrediencji, wag, probówek, płomyków. Maria – piękna, młoda, naturalna kobieta, w twórczym naukowym szale, żarliwa i dociekliwa w działaniu, realizuje krok po kroku zamierzony cel. Towarzyszy jej w życiu i w badaniach mąż Piotr Curie, Paweł Skałuba romantycznie i pięknie zaśpiewał i zagrał postać uczonego, zakochanego i zafascynowanego Marią młodego małżonka. Szczęśliwe życie Marii i jej męża, miłość i współdziałanie naukowe wiodące do wielkiego dalekosiężnego wspólnego celu, przerywa tragiczna śmierć Piotra. Maria rozpacza nad leżącymi na stole w laboratorium zwłokami męża, prowadzi rozmowę z jego duchem, załamana, mówi, że nic już jej nie ucieszy i obiecuje, że na zawsze pozostanie mu wierna. Znowu do bólu sama, nie ma z kim podzielić się nieszczęściem, nie ma na kim się wesprzeć. I wtedy wyłania się – niczym wyjęta z obrazu postać Matki Boskiej, idzie obok bohaterki oddzielona twardą niewidzialną ścianą, nie patrzy na zrozpaczoną kobietę - zadeklarowaną ateistkę - i nie słyszy, co ta mówi do niej. Więc Maria Skłodowska - Curie wygłasza w pustkę rodzaj modlitwy złożonej z pytań i wątpliwości, próśb – „Czy jest jakaś nadzieja?”, „Czy wstawiłaś się za mną przed Twoim Bogiem?” Matka Boska milczy, znika. Maria odnajduje w kieszeni Piotra ocaloną świecącą fiolkę z Radem, podnosi się i znów rzuca w wir nauki.
Bohaterka walczy i nie obce są jej zwątpienia. Osaczona przez wścibski tłum – świetnie tę rolę odgrywa nie tylko orkiestra, ale przede wszystkim wszechobecny chór (wyłaniają się z niego konkretne postaci – soliści), który raz jest żądną sensacji, nietolerancyjną, prymitywną gawiedzią z ulicy, za chwilę - grupą skostniałych działaczy prawicowych, zawistnych o sukcesy kobiety – uczonej naukowców, czy bandą pismaków z brukowców zaspokajających najniższe czytelnicze instynkty.
Nie ustawaj, Twoje dzieci zmienią świat
Spektakl dotyka wszystkich płaszczyzn życia bohaterki. Po stracie męża zajmuje się małymi córkami, Ewą – gra postać wykonując solo na skrzypcach urocza Weronika Weiss i Ireną, w rolę wciela się równie ujmująca, druga dziewczynka, Julia Robak. Maria związała się uczuciowo z uczonym fizykiem Paulem Langevinem – rolę kreuje i śpiewa Tomasz Rak, stworzył postać młodego, przystojnego mężczyzny bez reszty zakochanego w Marii, żonę i dzieci opuścił dla niej, bo nie miał z nią żadnego porozumienia, ale staje się bezradny wobec nacisku publicznej opinii i niegodziwości żony, która dociera do szmatławego pisemka z listami miłosnymi swej rywalki. Z woli uczonej – tak będzie lepiej – następuje rozstanie kochanków. Genialny umysł i siła charakteru każe jej prowadzić badania dalej, nie traci kontaktu z Ojczyzną, zakłada Instytut Radu w Warszawie. Wobec niekwestionowanych pozytywnych efektów poddają się nawet jej wielkości zagorzali wrogowie – panowie z Sorbony. Zafascynowana jest tancerką – swoją francuską przyjaciółką Loie Fuller - Joanna Wesołowska daje jej głos, a tańczą Elżbieta Czajkowska-Kłos i Iuliia Lavrenova z Bałtyckiego Teatru Tańca. Kobiety zwierzają się sobie, a kiedy Maria wspomina okres swojej wczesnej młodości Loie tańczy - wciela się w nią przenosząc w czasie. Tancerka marzy o wykonaniu partii motyla najlżej i najpiękniej, smaruje swe ciało Radem i od choroby popromiennej ginie. Maria przeżywa wielkie załamanie, czuje się winna tragedii. Następują kolejne spotkania z Einsteinem, na ekranie migają dokumentalne filmowe obrazy wojny, wybuchu atomowego, rozmowa uczonych ma wymowę eschatologiczną. Życie, czy zagłada, jednak zwycięża wiara w dobro. Maria poddawała się depresji, walczyła i z dolegliwością, odbierająca jej siły. Przybyła do niej z Ameryki z finansową pomocą na badania i zaproszeniem wysłanniczka kobiet – pogodna, uśmiechnięta, zamożna, dobra, dziennikarka Missy Maloney, w którą to postać wcieliła się idealnie przeurocza, ciepła Monika Fedyk-Klimaszewska. Sława, z której Maria nie chce czerpać korzyści, ucieka przed rozgłosem, nie chce udzielać wywiadów. Po raz kolejny przybywa z zaświatów Albert Einstein i mówi do Marii: „Nie ustawaj, Twoje dzieci zmienią świat”. Maria napromieniowana radioaktywnie podczas długotrwałych morderczych dla jej zdrowia badań umiera.
Dzieło współczesne i uniwersalne z głęboko polskimi, patriotycznymi, akcentami
Już sam pomysł Elżbiety Sikory przypomnienia wielkiej polskiej uczonej, przybliżenia jej światowych osiągnięć i niekonwencjonalnej osobowości, zasługuje na uznanie. Jakże potrzebni są nam dziś bohaterowie pozytywni! Fakt, że prapremiera polska odbyła się w Paryżu ma znaczenie niebagatelne dla promocji dobrego imienia Polski i Polaków za granicą, a plany prezentacji przedstawienia w innych krajach Europy napawają radością. Specyficzne dzieło ma w sobie wiele publicystyki, nie występują w nim typowe dla opery cukierkowe umizgi ani gry. Za to jest na wskroś – jak na operę przystało - dramatyczne, treści takie niesie sama biografia uczonej, która pod każdym względem wyprzedziła swoją epokę. Muzycznie dzieło dla słuchacza jest fascynujące, działa na zmysły, buduje dramaturgię zdarzeń. Utwór atonalny, z elementami muzyki elektronicznej. Jak powiedział Wojciech Michniewski w utworze jest coś w rodzaju „gadania na dźwiękach”. Wszystko to wymaga od śpiewaków solistów, chóru i orkiestry, kierownika muzycznego i dyrygenta najwyższej klasy. I z taką klasą mamy do czynienia. Wszystkim twórcom, realizatorom należą się wielkie słowa uznania i podziękowania za przedstawienie piękne, wartościowe, potrzebne i na najwyższym poziomie artystycznym. Stworzyli dzieło na wskroś współczesne i uniwersalne z głęboko polskimi, patriotycznymi, akcentami. Nie zaszkodzi na scenie trochę historii. W Paryżu ówcześnie – Polski nie było wtedy na mapie – uważano Marię Skłodowską - Curie za Rosjankę, inni błędnie twierdzili, że jest Żydówką, a ona – wywodząca się ze szlacheckiego polskiego rodu Dołęga – Skłodowskich, ochrzczona w wierze katolickiej, cały czas podkreślała swoją polskość. Jest też w finale ważny akcent – kończy się wojna i Polska odzyskuje niepodległość.
Operę tę postrzegałam jak teatr dramatyczny, jest poruszająca, nie pozwala na dystans, jak dzieje się w tym gatunku w odbiorze. Wychodząc z sali Opery Bałtyckiej po przedstawieniu granym 23 listopada 2011 r. byłam po ogromnym pozytywnym wrażeniem, z którego długo nie sposób się otrząsnąć. Gorąco spektakl polecam!!!
* * *
Opera „Madame Curie” grana była w Operze Bałtyckiej w listopadzie 2011 r. - przedstawienia specjalne - i 26 listopada - dla publiczności, tylko cztery razy! Chętni, którzy zachcą spektakl zobaczyć i usłyszeć, będą musieli poczekać do 2012 roku. Koniecznie przeczytać trzeba starannie wydany, ilustrowany zdjęciami, program – książeczkę z tekstami Tomasza Czyża „Madame Curie wg Madame Sikory” i Małgorzaty Sobieszczak – Marciniak, dyrektora Muzeum Marii Curie – Skłodowskiej w Warszawie i reprezentantki Polskiego Towarzystwa Chemicznego „Maria Skłodowska – Curie – kobieta niezwykła”. W foyer Opery Bałtyckiej czynna jest wystawa poświęcona życiu i dziełu naukowemu Marii Curie – Skłodowskiej.
Elżbieta Sikora „Madame Curie”
libretto : Agata Miklaszewska
adaptacja: Elżbieta Sikora, Gregor Blumstein
kierownictwo muzyczne: Wojciech Michniewski
inscenizacja i reżyseria: Marek Weiss
scenografia: Hanna Szymczak
choreografia: Izadora Weiss
światła: Piotr Miszkiewicz
współpraca muzyczna: Dariusz Tabisz
przygotowanie Chóru i konsultacje wokalne: Robert Nakoneczny
współpraca przy przygotowaniu Chóru: Jan Kurek
asystent dyrygenta: Jakub Kontz
asystent reżysera: Natalia Kozłowska, Magdalena Szlawska
asystent scenografa: Anna Cierpiał
przygotowanie solistów – pianiści korepetytorzy: Liana Krasyun-Korunna, Tetyana Dranchuk, Michał Francuz
Obsada:
Maria Skłodowska-Curie Anna Mikołajczyk
Pierre Curie Paweł Skałuba
Paul Langevin Tomasz Rak
Einstein Leszek Skrla
Loie Fuller Joanna Wesołowska (głos)
Elżbieta Czajkowska-Kłos / Iuliia Lavrenova (BTT)
Ewa dziecko Weronika Weiss (solo skrzypiec)
Ewa Anna Michalak
Irena dziecko Julia Robak
Irena Marta Siewiera
Missy Maloney Monika Fedyk-Klimaszewska
Gustave Tery Bartłomiej Misiuda
Henri Perrin Szymon Kobyliński
Paul Painleve Daniel Borowski
Wiceprezydent Jan Szenk (nagranie)
Głosy z Chóru Katarzyna Grajewska, Liliana Kamińska, Izabela Plath, Krzysztof Brzozowski,
Wojciech Dowgiałło, Marek Gerwatowski, Jacek Jasman, Andrzej Kosecki,
Leszek Kruk, Taras Kuzmych, Tomasz Potkowski, Krzysztof Rzeszutek,
Adam Siebiera, Łukasz Wroński, Witalij Wydra
Chór i Orkiestra Opery Bałtyckiej
Grzegorz Wieczorek – klarnet (solo)
Wojciech Michniewski - dyrygent
„Madame Curie” – w Paryżu, a także w Gdańsku
GDAŃSK. Maria rozpacza nad leżącymi na stole w laboratorium zwłokami męża, prowadzi rozmowę z jego duchem, załamana, mówi, że nic już jej nie ucieszy i obiecuje, że na zawsze pozostanie mu wierna. Znowu do bólu sama, nie ma z kim podzielić się nieszczęściem, nie ma na kim się wesprzeć.
- 05.12.2011 00:00 (aktualizacja 12.06.2023 23:32)

Reklama
Napisz komentarz
Komentarze