Mieto Olszewski - malarz, grafik, ilustrator, profesor gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych, talent literacki – pisze eseje, urokliwy gawędziarz, skarbnica anegdot i opowiastek z życia środowiska artystycznego, dusza towarzystwa. Wystawa jego najnowszych jego prac „Obrazy i obiekty”, w której tematem wiodącym był oczywiście akt, trwała od 3 kwietnia 2012 r. w Galerii Nadbałtyckiego Centrum Kultury w Ratuszu Staromiejskim przy ul. Korzennej 33/35 w Gdańsku.
Uroczysty finisaż ekspozycji odbył się 27 kwietnia z udziałem wielu znajomych i przyjaciół autora, grona wielbicielek i wielbicieli jego twórczości.
- Duże, stonowane w kolorystyce obrazy zestawione zostały ze zbiorem obiektów, na które pomysł zrodził się z zamiłowania artysty do kolekcjonowania starych przedmiotów oraz jego wyjątkowego poczucia humoru i umiejętności komentowania świata – powiedziała Anna Zalewska, kuratorka wystawy.
Kobiety w intymnych pozach
Na benefisie prof. Czesław Tumielewicz, znany artysta malarz, grafik, pedagog, przyjaciel Mieta od lat, wygłosił takie oto okolicznościowe wystąpienie:
- O szczególnie zasłużonym dla polskiej i gdańskiej sztuki Wielka Encyklopedia Malarstwa Polskiego wydana w 2011 roku m.in. pisze: „Olszewski przedstawia
w swych kompozycjach kobiety w intymnych pozach, o twarzach pozbawionych indywidualnych rysów i nierzeczywistych ciałach, jakby wykutych
z różnobarwnego marmuru pokrytego delikatną siatką żyłkowań, którego zimna powierzchnia połyskuje i odbija refleksy światła. Artysta także tworzy rysunki
o treściach satyrycznych, w których przedstawiona sekwencja nabiera humorystycznego wydźwięku. Jest też autorem rzeźb o charakterze satyrycznym....” Obok tego tekstu reprodukowano „Akt siedzący”, olej z lat siedemdziesiątych, o czym wspominam z naciskiem, bowiem nie wszyscy z 10 zamieszczonych w Encyklopedii gdańskich artystów – dostąpiło tego zaszczytu.
Natomiast Złota Księga Nauki Polskiej, Naukowcy Zjednoczonej Europy podaje, że Mieczysław Konrad Olszewski, zanim został asystentem, otrzymał nagrodę:
1. Srebrną Szpilkę za najlepszy rysunek roku 1970, następnie:
2. Złoty medal na II Światowej Wystawie Satyry w Moskwie w 1973,
3. Nagrodę Dziennikarzy na Ogólnopolskiej Wystawie Młodego Malarstwa w Sopocie w 1974 /na której ja dostałem I nagrodę, zresztą za pracę abstrakcyjną/,
4. Srebrną Plakietkę na Światowej Wystawie Rysunku w Skopie w 1977,
5. I nagrodę w Rzeszowie za rysunek w 1980
6. V nagrodę na Światowej Wystawie Rysunku w Montrealu w 1986,
7. Nagrodę na XIV Festiwalu Malarstwa w Szczecinie w 1988
8. Medal Pro Musika w 1983
9. Nagrodę Prezydenta m. Gdańska w 2000
10. Nagrodę za najlepszą wystawę przyznaną przez GTPS w 2000 roku.
Gobeliny w bydgoskiej filharmonii, ilustracje do baśni, współpraca ze „Szpilkami”. Nie pamiętam kiedy się poznaliśmy
- Ta sama Złota Księga wymienia jego realizacje:
Projekty 3 monumentalnych gobelinów zrealizowanych dla bydgoskiej Filharmonii
Ilustracje do 4 książek, m.in. do „Baśni o wronim oku” Jacka Kotlicy,
Współpraca ze Szpilkami, kameną, Kulturą i Ty, Kulturą, ITD., Prometej, Czasem, karuzelą, Głosem Wybrzeża i niemieckim Pardon,
Zamieszczone rysunki w takich książkach jak: „Warszawa w karykaturze”, „Malarskie widzenie”, „Karykaturzyści polscy”, „The Cartoon Aid Olimpic Book” w Londynie.Poza tym Złota Księga podaje, ze prace Mieczysław Olszewskiego znajdują się w Muzeum w Szczecinie, Toruniu, Montrealu, Amsterdamie, Skopie, Gabrowie i w Warszawie.
- Po takim wstępie pozwolę sobie na kilka moich wspomnień związanych z benefisantem. Ponieważ już w latach 60 krążyliśmy po podobnych orbitach np. byliśmy obydwaj w tych latach plastykami w Klubie Studentów Wybrzeża Żak - Mieto wcześniej, ja później. Nie pamiętam, kiedy się poznaliśmy, w każdym bądź razie imponowało mi wówczas jak Mieto mówił o mnie, gdy mnie przedstawiał swoim znajomym: „To ten z mojej piaskownicy”. Oczywiście nie do końca była to prawda, ale było mi miło. Nieprawda, bo on otarł się o legendarnego Taissera, którego nie cierpiał i Jacka Żuławskiego, którego musiał holować do domu, gdy został jego asystentem. Ja natomiast musiałem zadowolić się niepijącym Władysławem Lamem i pijącym tylko kawę utartą z cukrem Gerżabkiem. Prawdą jest, że chcieliśmy założyć grupę artystyczną,do której miał też wejść Andrzej Markowicz, Felo Chudzyński i Maciek Dzendzel. Ale nim grupę powołaliśmy, by podbijać świat, to uśmiechnęło się do nas szczęście i zostaliśmy tej samej jesieni asystentami w PWSSP. Grupa pod nazwą, jak planowałem, „Stoczniowcy” w 1971 roku nie powstała, natomiast w piaskownicy, czyli w Żaku wspólnie chałturzyliśmy wraz z żonami przy wystawie przemysłu stoczniowego.
Wycinał zgrafitti w kawiarni „Żaka”, jego rysunki zdobiły studenckie bale, niebieskie kompozycje w salonie samochodowym
- Ale Mieto -malarz ze specjalizacją na dyplomie malarstwa monumentalnego wycinał również zgrafitti / np. w kawiarni Żaka/, wykonywał gigantyczne rysunki, które zdobiły studenckie bale, potem też ogromne murale. Były imponujące! Pamiętam w Salonie Samochodowym przy dawnej ulicy Marksa niebieskie kompozycje od ziemi po sufit i długie na kilkadziesiąt metrów. Klienci czuli się jak w niebie.
Mieczysław Olszewski, kończąc studia zachwycał się barokowym malarstwem hiszpańskim, wychwalając griseje Zurbarana ale jednocześnie wszyscy oczarowani byli wówczas Nową Figuracją, a szczególnie twórczością Bacona. Jestem przekonany, że to połączenie tradycji ze śmiałością odkształceń i deformacji Becona ukształtowało malarstwo Olszewskiego. Powiem więcej: Olszewski był pierwszym w Gdańsku ekspresjonistą. Gdyby nie on nie byłoby dziś Cześnika.
Olszewski Mieczysław Mieto, przed otrzymaniem asystentury nosząc się jak Hamingwej wpadł w oko Muskatowi, wpływowemu dygnitarzowi, który trząsł gdańskimi bibliotekami. Właśnie ten mąż znanej i modnej pisarki Fleszarowej Muskat dał Mietowi pracownię, w której powstał jego pierwszy słynny obraz „Czerwona pończocha”. W tamtych latach 70. nie było jeszcze, poza BWA i Desą galerii, które mogłyby sprzedawać obrazy Mieta. Jest on przede wszystkim świetnym rysownikiem, co jest rzadkością u malarzy. Olszewski jak mi się zdaje po tylu latach, prawie przestał malować obrazy, bo tak był zajęty rysunkiem. Rysował kalambury, mikroskopijne komiksy i to bardzo porządnie bo piórkiem czarnym tuszem, podmalowując je czasem akwarelą. Mieto szybko podążył śladami Dudy Gracza i zaczął wysyłać i publikować swoje rysunki w bardzo wielu pismach w Polsce a następnie już za większe pieniądze w Niemczech. Nim stał się bogaty i wybudował sobie pałac Olszewski Mieto, mieszkał w bardzo nietypowych, niesamowitych miejscach. W Orłowie, z poddasza domku otoczonego malowniczym starodrzewem, widział wszystkie auta pędzące do Gdyni. Potem zamieszkał niczym Picasso w Bateau-Lavoir, w Sopocie w śmiesznym bungalowie, z maleńkim ogródkiem w patio. Następnie zamieszkał blisko mnie w bloku za Zaspie. Ale gdzie wtedy malował swoje obrazy? Nie mam pojęcia. Jednak ten sopocki drewniany domek był jak z bajki. To tu leczył rany po rozwodzie i uczył malarstwa długowłosą blondynkę, która wkrótce została jego drugą żoną i matką ich syna Iwa i córki Agnieszki.
Pomykał po Mońciaku w modnym podkoszulku. Ma gołębie serce. Dziewczyny i gra w tenisa.
- Sopot był wtedy takim miejscem jak dziś, do którego codziennie walą tłumy, ale wtedy te tłumy to byli głównie artyści plastycy, malarze, graficy, rzeźbiarze. Wszyscy biegli „przepuścić” pieniądze zarobione w PSP w SPATIFiE . Królował w nim za kontuarem były aktor Maciek. Mieto twierdzi, że żyje jeszcze tylko dlatego, że Maciek do trunków dolewał sporo wody. Ale pamiętam, że Mieto zawsze pomykał po Mońciaku w modnym podkoszulku z książką w ręku, tak jak dzisiaj robi to Maciej Świeszewski, który przejął po nim tę modę.
W latach 70. losy moje i Mieta układały się podobnie. Bo czy to nie jest regułą, że pierwsze żony u młodych i zdolnych malarzy jakoś nie trzymają się długo, ulatniając się jak kamfora? Obydwaj w tym samym roku wygraliśmy konkurs na asystenta, przyjął nas rektor Jackiewicz, w podobnym czasie zostaliśmy rozwodnikami i ponownie się pożeniliśmy, i w podobnym czasie zostaliśmy belwederskimi profesorami, otwieraliśmy swoje wystawy tego samego dnia o tej samej godzinie, on we Wrzeszczu, ja w Gdyni.
Wiadomo, że Mieto Olszewski ma gołębie serce, choć czasami ekspresja własnych słów podpowiada mu użycie marynarskiego przerywnika. Może dlatego kiedyś przed laty był postrachem studentek, panienek z tzw. „dobrych domów”, które nie posiadając talentu lamparta, lwa i byka ośmielały się studiować malarstwo. Lew ryczał a dziewczyny zamieniały się w fontanny. Po czym serce Mieta miękło i pocieszał je prowadząc na wspaniały obiad do drogich restauracji. Z czasem jego wrażliwość na piękno dziewczęcych oczu nieco osłabła, by wybuchnąć miłością do tenisowej piłeczki. Jego ulubionym partnerem na kortach był Jerzy Ostrogórski. Ponieważ Mieto stale wygrywał, Jerzy odegrał się na zupełnie innym polu - odmawiając Mietowi i mnie znamion genialności. Od tej pory Mieto gra w tenisa wyłącznie z Sieniucem, nosi arabskie czapeczki i jeździ, nawet na Uczelnię, na rowerze. Jego profesorskie korekty zamieniły się w kazania, które jak dobry kaznodzieja, często okrasza anegdotami. A studenci doceniając piękno jego korekt, nieraz nagrywali je ukrytą kamerą i upubliczniali w internecie. Można powiedzieć, że „przebił” nimi słynne korekty Kazia Śramkiewicza, które były tak długie i nie na temat, że biedne studentki mdlały. Słynne dziś stało się pirackie nagranie kazania Mieta, w którym znalazło się jego opowiadanie o łysej śpiewaczce. No, może niezupełnie śpiewaczce, ale na pewno łysej. Choć profesor Olszewski ogłasza, że nie ma żadnej pedagogicznej teorii nauczania malarstwa, to przecież słynne są ukute przez niego negatywne pojęcia „kolorów pistacjowych” i „kolorów bułgarskich” i „czerwonego telefonu”.
Kocha i toleruje w sztuce prawdziwe życie. Choć maluje cały czas ten sam obraz to na pewno modelki się zmieniają
- Szanuję i cenię jego przywiązanie do tradycji i cieszy mnie fakt, że nie jest on jeszcze jednym profesorem introwertykiem, że kocha i toleruje w sztuce prawdziwe życie. Pamiętam, jak pięknie zachwycał się zobaczonymi w Wenecji aktami Luciana Freuda. Pamiętam, jak wyruszył swoim autem przez całą Europę by zobaczyć Prado. A ostatnio wyskoczył na cztery dni do Londynu by obejrzeć muzea.
Choć dawny Mieto jest teraz jak rzeźba pewnego Włocha przedstawiająca Papieża leżącego pod meteorytem, to raz w roku pozwala on sobie poszybować w Świat. Dlaczego poleciał do Morza Czerwonego a nie do Morza Czarnego czy Białego, tego nie wiadomo.
Pisząc o Mietku, coraz bardziej byłem przerażony, ponieważ żyjąc od lat z pewnym oddaleniem od niego, nie miałem pojęcia z jakim wielkim dorobkiem twórczym mam w tym przypadku do czynienia. Zamiast kilku ciepłych zdań, poklepywań po plecach, bo jestem całe 3 lata starszy od niego, zaczął przede mną wyrastać Olbrzym tak wielki, ze mógłbym sobie nie poradzić. Bowiem choć Malarz Olszewski maluje cały czas ten sam obraz to na pewno modelki się zmieniają. Na ogół nie twarz jest ważna, Mieta pociągają wszystkie okrągłości, nawet kolano rozświetla dodatkowym światłem by uzyskać dodatkowy, ważny w kompozycji zwornik. Tych zworników oczywiście jest u Mieta mnóstwo, niektóre zatrważająco odważne. Ponieważ libertyński świat w naszej współczesnej epoce liberalizacji się i cofa, to obrazy Mieta sprzed 30 laty stały się teraz za odważne!
Mieczysław Olszewski - czy to się komu podoba czy nie, jest na pewno bardzo oryginalnym malarzem, malarzem, który wdarł się do czołówki polskich artystów i to zarówno twórczością malarską jak też rysunkową. Każdy wielki malarz, jak wiadomo, maluje wielkie formaty. Tymczasem polskie wnętrza, polskie pałace i pseudo dworki tak skarlały, ze Olszewski był zmuszony malować płótna pomniejszone. Choć śmiał się ze mnie, że maluję formaty „walizkowe”, sam teraz jak widzicie, maluje formaty „bagażnikowe”. Takie czasy. Żyje przywalony meteorytem. Podziwiamy go wszyscy, że tak dzielnie znosi swój los. I że się nie skarży. Trzymaj się Mieto!
Napisz komentarz
Komentarze