czwartek, 6 marca 2025 04:59
Reklama

Wałesa Wajdy. Śmieszność i straszność pod rękę z wielkością i patosem

Parkingowy, jak się dowiedział, że piszę o Wałęsie, powiedział: „Panie Januszu, to jak: Bolek, czy nie Bolek?” Mówię: „Sekundę, on jeszcze parę rzeczy zrobił”. Więc jest jakieś oszołomienie narodu - powiedział Janusz Głowacki.
Wałesa Wajdy. Śmieszność i straszność pod rękę z wielkością i patosem

Śmieszność i straszność będzie pod rękę szła z wielkością i patosem. W oczekiwaniu na film „Wałęsa” Andrzeja Wajdy.

 

 

Fabularny film Andrzeja Wajdy „Wałęsa” znajdzie się na ekranach kin pod koniec 2012 r. Prace nad obrazem, którego bohaterem jest Lech Wałęsa wzbudza skrajne emocje. Podczas konferencji prasowej w Ratuszu Głównego Miasta przy ul. Długiej w Gdańsku, z udziałem twórców filmu, poznaliśmy nowe szczegóły związane z wielkim artystycznym przedsięwzięciem.

Na spotkaniu obecna była Henryka Krzywonos – Strychalska, jedna z postaci historycznych wydarzeń.

 

To jest historia, która ciągle trwa

- Tekst był do napisania szalenie trudny, wydawało mi się, że nie można pokazywać patosu, który niewątpliwie towarzyszył Lechowi Wałęsie, jego wspaniałej akcji odzyskania niepodległości, wyprowadzenia robotników na wolność – powiedział Janusz Głowacki, autor scenariusza. – Występuje w tekście taki dialog, w którym jacyś esbecy o Wałęsie mówią, że to jest katolicki Mojżesz, który przeprowadza ludzi przez straszne Morze Czerwone i oni mają bardzo wiele wątpliwości, czy przyprowadzi. Uważam, że nie ma słabości bez wielkości, wielkości bez słabości. Elementy patosu zawsze przeplatają się z elementami groteskowymi, próbowałem tak scenariusz napisać, żeby to połączyć, żeby śmieszność sąsiadowała z wielkością.

- Wałęsa wszedł niewiarygodnie do świadomości Amerykanów, wiem, bo mieszkam w Nowym Jorku, teraz częściej bywam w Polsce – kontynuował Janusz Głowacki. – Tam naprawdę wszyscy wiedzą, kim on jest, obok Jana Pawła II jest najbardziej znanym Polakiem na świecie. Oglądaliśmy w Nowym Yorku teledysk Michaela Jacksona, w którym  Lech Wałęsa pojawia się kilka razy w towarzystwie Martina Luthera Kinga, Mandeli, Dalajlamy, on wszedł w popkulturę, poruszył masową wyobraźnię na całym świecie. O tym nie możemy zapomnieć. A u nas jest tak, że mój parkingowy, jak się dowiedział, że piszę o Wałęsie, powiedział: „Panie Januszu, to jak: Bolek, czy nie Bolek?” Mówię: „Sekundę, on jeszcze parę rzeczy zrobił”. Więc jest jakieś oszołomienie narodu. To strasznie symptomatyczne  dla czasów, w których żyjemy. Przechodziłem koło teatru Jandy i tam jakaś pani zbierała pieniądze do skarbonki z napisem „Na ofiary Smoleńska”. Młodzi ludzie ją obserwowali, podeszli i zapytali: „Smoleńsk – zbrodnia, czy wypadek?” Ona mówi: „Zbrodnia”. Odeszli, jeden powiedział do drugiego: „Mówiłem, żeby jej nie dawać pieniędzy”. Więc coś takiego jest - hasło wywoławcze, które dzieli naród: to, czy to.

- Strasznie trudne było wymyślanie tego wszystkiego do scenariusza, podjęcie decyzji, od czego zacząć, gdzie się zatrzymać i gdzie skończyć, bo to jest historia, która ciągle trwa, trzeba było bardzo wybierać i kombinować, ostatnie sceny scenariusza napisałem wczoraj rano, zobaczymy, jak to się będzie dalej rozwijało – kontynuował Janusz Głowacki. – Było pięć, czy sześć wersji scenariusza, zupełnie różnych, dochodziliśmy do coraz to nowych odkryć. – Są wspaniali aktorzy, wielki reżyser, jako scenarzysta siedzę tutaj z boku i bardzo nieśmiało przemawiam, bo scenarzysta w Hollywood jest mniej ważny od elektryka.

- Chciałem, aby w tym filmie było jak najwięcej scen, których nie znamy – powiedział Janusz Głowacki. – Nie tylko Stocznia, bicie, w tym musi być też rodzaj ironii, Wałęsa ma szalone poczucie humoru, jest postacią paradoksalną, u niego wszystko graniczy ze wszystkim, przytoczę jego sławne zdanie: „Nie ważne przyszłem, czy przyszedłem, ważne, że doszedłem”. I tu się zamyka jego niezwykłość i pojedynczość, próbowałem coś takiego właśnie dla państwa napisać. 

 

W rolach głównych: Agnieszka Grochowska (Danuta Wałęsowa), Robert Więckiewicz (Lech Wałęsa) i… dziennikarka Dorota Wellman (Henryka Krzywonos – Strychalska).

- Agnieszka jest wspaniałą aktorką, uwielbiam z nią pracować, najważniejsze, że jest kochaną moją koleżanką  – powiedział Robert Więckiewicz. – Te dwa elementy połączone powodują, że jestem cały czas podekscytowany i nie mogę się doczekać na kolejne sceny, słyszę, że Janusz Głowacki napisał kolejce końcowe z naszym udziałem i nie mogę się doczekać, żeby się dowiedzieć, jakie.

- Mamy do czynienia z dwoma rodzajami scen – kontynuuje odtwórca roli tytułowej. – Pierwszy - odtwarzanie rzeczywistości i tutaj posługuję się archiwaliami, to polega w jakimś sensie na odtwarzaniu tego, co wydarzyło się na bramie, jak wyglądały przemówienia. Trudność polega na tym, żeby się jak najbliżej znaleźć rzeczywistości, którą znamy, a jednocześnie, żeby to nie było proste naśladownictwo. Natomiast drugi rodzaj scen to są te, których nie znamy, intymne, prywatne, w ich domu, one są wykreowane przez scenarzystę i reżysera. 

- Mam wrażenie, że asystuję Robertowi Więckiewiczowi, współpracuje mi się z nim wspaniale – powiedziała Agnieszka Grochowska. – Nie pamiętam, żebym pracowała z aktorem, który tak serio podchodziłby do swojej pracy i który jednocześnie tak bardzo jest ciekawy tego, co się dzieje każdego dnia, tak serio podchodzi do zadania, jakie ma wykonać na planie, ogromnie się cieszę, że możemy grać razem.

- Nie wiem, kto wpadł na ten szatański pomysł, ale ja gram Henrykę Krzywonos – Strychalską. – mówi Dorota Wellman. - Bardzo dziękuję. Fizyczne podobieństwo jest, zbieżność charakterów też, jak mówi Henia, wreszcie moja grubość się na coś przydała. Mam nadzieję, że nie zrobię ci wstydu, Heniu. Będę uczestniczyć w zdjęciach w Stoczni, zatrzymywać tramwaje, tak, jak to robiła moja bohaterka. Nauczyłam się na kursie prowadzić tramwaj zabytkowy i zrobię porządek w tym mieście. 

- Jestem szczęśliwy, że Dorota podjęła się tej roli, znamy ją z ekranu małego, na pewno się uda, dziękuję – powiedział Andrzej Wajda.

Po prezentacji aktorów nastąpiło podpisanie umowy o współpracy Miasta Gdańska i producenta filmu – Akson Studio, w ramach której Gdańsk dofinansuje produkcję filmu kwotą 500 tysięcy złotych. Umowę podpisali prezydent Gdańska Paweł Adamowicz i Prezes Akson Studio Michał Kwieciński.

Paweł Adamowicz przypomniał, jak w latach 80., wraz z innymi młodymi ludźmi, skandował na ulicach Gdańska: „Chcemy chleba, chcemy mięsa, niech nam żyje Lech Wałęsa”.

- Jeszcze raz dziękuję tym, którzy zechcieli wspomóc nasz film – powiedział Andrzej Wajda. – Walczyliśmy o wolność, wolność polega na tym, że jedni takiego filmu chcą, inni – nie. Gdańsk, który nigdy mnie nie zawiódł, nie zawodzi mnie i tym razem. Jestem szczęśliwy, że w Gdańsku ludzie chcą filmu o Wałęsie, to jest najważniejsze. A jeżeli tak jest, jesteśmy po to, żeby film zrobić. Znaleźliśmy miejsce, gdzie Wałęsa jest wciąż bohaterem naszych czasów, serdecznie dziękuję, bez waszej pomocy, przy wszystkich naszych talentach, trudno byłoby film zrealizować, nisko się wam kłaniam, jestem wdzięczny, panie prezydencie.

 

Jest olbrzymem, który co jakiś czas się potyka, ale się podnosi ku wściekłości niektórych osób, a ku radości innych.

Przyszedł czas na publiczne zadawanie pytań twórcom filmu przez dziennikarzy. Twórcy filmu, również ja, nie mogli zrozumieć potoku bełkotliwych, zawiłych, wywrzeszczanych słów i zdań przez przedstawicieli mediów, którzy, niczym sfora zajadłych dzikusów, ostrzeliwali pytaniami - jak na przesłuchaniu - oraz z zarzutami, na które sami najwyraźniej mieli jedyną „słuszną” gotową odpowiedź. W końcówce pierwszego pytania dotarło do mnie, że chodzi o książkę „SB a Lech Wałęsa” Sławomira Cenkiewicza i Piotra Gontarczyka i jej ewentualny wpływ na powstanie filmu. Zapytano:

- Na czym polega różnica między tym, co jest w filmie, a faktami zawartymi w tej książce?

I drugie pytanie od tego samego dziennikarza:

- Ile ten film będzie kosztował podatników?

- To nie podatnicy płacą za film, tylko są tacy, którzy chcą tego filmu – powiedział Andrzej Wajda. – Film w Polsce potrafi się zwrócić. „Katyń” miał 3,5 miliona widów, mam nadzieję, że film o Wałęsie też się zwróci, więc o pieniądze niech pan się nie martwi. Przypomnę, że film ten w dużym stopniu posłużył się materiałami zrobionymi w tym czasie, dlatego, że trudno byłoby stworzyć galerie kilkudziesięciu postaci, które by odpowiadały kilkadziesięciorgu osobom, które brały udział w tych wydarzeniach. Więc będą pokazane postacie historyczne głównie w materiale autentycznym, dokumentalnym.

Znowu padło pytanie, tym razem skierowane do scenarzysty:

- Czy korzystał pan przy pisaniu scenariusza z książki Cenkiewicza i Gontarczyka?

- Czytałem te wszystkie książki, które napisano o Lechu Wałęsie – odpowiedział Janusz Głowacki. – Co to znaczy, korzystał, czy cytowałem tę książkę? Wiedziałem o czym napisano, próbując opisać rzeczywistość i zaplątanego w nią pana Lecha Wałęsę. Jak już mówiłem kiedyś wcześniej, uważam, że Wałęsa jest olbrzymem, który co jakiś czas się potyka, ale się podnosi ku wściekłości niektórych osób, a ku radości innych. I tak – mniej więcej – wyobrażam sobie, że będzie wyglądał ten film. Epizod, o którym pan mówi, w sumie jednak epizod, to jest część historii Polski, natomiast jeszcze Wałęsa zrobił parę rzeczy później, jak pan może zauważył i pan Cenkiewicz i jeszcze parę osób, mianowicie – doprowadził do niepodległości tego kraju. I tyle! Jest gigantem i tak będzie to w filmie wyglądało, a śmieszność i straszność pod rękę będzie szła z wielkością i patosem. Tak sobie film wyobrażam, zobaczymy co wyjdzie.

 

Pan Andrzej kocha aktorów. Najbliższe dwa tygodnie ekipa filmu pracować będzie w Gdańsku

Zapytano również czy książka „Danuta Wałęsa. Marzenia i tajemnice” brana jest pod uwagę przy realizacji filmu.

- Tę książkę przeczytałem już po napisaniu scenariusza, szczerze mówiąc wielkiego wpływu na jego treść nie miała, natomiast z wywiadów, udzielonych przez panią Danutę wcześniej, wszystko było już dość oczywiste, co ona - tylko z talentem i precyzyjnie - opowiedziała ze szczegółami, bardzo barwnie i ciekawe – powiedział Janusz Głowacki. – Natomiast jeśli chodzi o istotę tego związku, to, że Lech Wałęsa w jakiś sposób zakochał się w Solidarności tak silnie, że jego miłość do pani Danuty zeszła na plan dalszy, oczywiście znaliśmy, to jest w scenariuszu na tyle, na ile można. Trzeba pamiętać, że to gigantyczna historia, długa, szalenie skomplikowana, należy wybierać, przebierać w tym wszystkim. Stocznia jest bardzo ważna w jego życiu, ale najważniejszym dokonaniem Lecha Wałęsy było to, jak on się zachował w czasie internowania, że to było prawdziwe bohaterstwo. Został sam, nie wiedział, co się z nim stanie i gdyby wtedy wykonał jakiś gest pojednawczy, a proponowano mu bardzo wiele, to cała idea Solidarności zostałaby rozbita, rozmyta i w ogóle by zanikła. To są szalenie dramatyczne momenty, tu się rodzi jego wielkość, nie tylko w Stoczni. Powiedzieć „nie” w takiej sytuacji jest szalenie trudno,  tak samo trudno, jak powiedzieć „nie”, kiedy otaczały go tysiące robotników wspólnie walczących o wolność. To jest element jego odwagi, determinacji i człowieczeństwa.

- Dla mnie ta książka miała kluczowe znaczenie – dodała Agnieszka Grochowska. – Oczywiście staram się nie zapominać, że ten film jest o Lechu Wałęsie, a nie o Danucie. Z tej książki płynie jedna rzecz i ona jest niesamowita, że Lech i Danuta Wałęsowie to byli już wtedy bardzo głęboko wolni ludzie  - w sensie myślenia, reagowania. To, co się wydarzyło w Polsce, było możliwe tylko dlatego, że ten człowiek był tak głęboko wolny i miał obok siebie kobietę, która również miała w sobie wielką siłę i wolność. Nie wiem, jak to możliwe, skąd to się wzięło, ale tak było!

- Gdańsk jest dla nas przyjaznym miastem – powiedziała przedstawicielka ekipy realizatorskiej filmu. – Będziemy pracować w Stoczni Gdańskiej przy historycznej Bramie nr 2, na terenie Stoczni, na dokach, w miejscach, gdzie statki budowano. Będziemy również wykonywać zdjęcia na ulicach miasta w miejscach, które pozwalają na inscenizację wydarzeń z roku 1980. Czas zawarty w naszym scenariuszu jest dosyć długi, wydarzenia toczą się dziesięć lat przed 1980 rokiem, sądzę, że akcja filmu zakończy się w 1988 roku.

- Lubię patrzeć z akceptacją na artystów, którzy grają dla mnie, a jak grają dla mnie, jestem zadowolony – dodał Andrzej Wajda. – Trzeba w aktorów wierzyć, bo oni sami nie wiedzą co mogą zrobić, jacy potrafią być odważni. W teatrze jest łatwiej, bo aktorzy czują tchnienie widzów obecnych na sali. W kinie jest trudnej, stoi przed nimi jakieś żelastwo, dlatego muszą mieć kogoś, kto ich kocha, podziwia, myślę, że wtedy im łatwiej.

- Andrzej Wajda jest prawdziwym filmowcem, bo wie, że aktorów trzeba kochać – powiedział Robert Więckiewicz. – Kocha aktorów, doświadczam tego na planie codziennie, bez tego byłbym sparaliżowany. Należę do aktorów, którzy muszą być kochani, w przeciwnym razie przestaję grać. Dziękuję panie Andrzeju za tę miłość!

 

Zdjęcia: Bartłomiej Borowczak / www.gdansk.pl



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu portalpomorza.pl z siedzibą w Tczewie jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania.

Komentarze

ema 09.05.2012 10:23
Nie idziemy i nie oglądamy !!! Bojkot filmu !!! Niech runą mury i z nimy film !!!!

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu portalpomorza.pl z siedzibą w Tczewie jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania.
aga 09.05.2012 08:35
kolesie się bawią, bolek się ma dobrze, a historię piszą dramatrurdzy

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu portalpomorza.pl z siedzibą w Tczewie jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania.
Klor 09.05.2012 08:21
Śmieszne to i smutne!!! Nomenklatura III RP cieszy się ze swoich sukcesów: zadłużona Polska, rozgrabiony majątek narodowy, zniszczony przemysł, ogromne bezrobocie i emigracja za chlebem, podniesienie wieku emerytalnego, zamach na Prezydenta RP, ogromne marnotrawstwo środków publicznych, niewyjaśnione wielkie afery, brak wizji państwa. Bawią się, a titanic tonie. To efekty tych biednych, małych ludzików zapatrzonycvh w swoje ego. Czego więcej Polakom potrzeba?

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu portalpomorza.pl z siedzibą w Tczewie jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania.
Reklama
bezchmurnie

Temperatura: 9°C Miasto: Gdańsk

Ciśnienie: 1018 hPa
Wiatr: 32 km/h

Ostatnie komentarze
Autor komentarza: StanleyTreść komentarza: Tusk wielokrotnie dawał wyraz, delikatnie mówiąc, niechęci do tego co poleskie i patriotyczne. zgodzę sie z Sp. Alboinem, że każdy może sie pomylić, błądzić, natomaist rzesza gawiedzi, któej to nie przeszkadza, albo nawet sie PODOBA, powinna budzić przerażenie.Źródło komentarza: BEZ STRACHU. Albin Siwak o Doladzie Tusku - szokujące wspomnienieAutor komentarza: BogdanTreść komentarza: Oszukują i faszerują. Nie papryczkowe ani malinowe tylko pestycydowe...Źródło komentarza: Nowy test Fundacji Pro-Test: Wszystkie sprowadzane z zagranicy pomidory zawierały pestycydyAutor komentarza: Westlake LoanTreść komentarza: Jestem szczerze wdzięczny Panu za poprowadzenie mnie właściwą drogą, która umożliwiła mi dzisiaj otrzymanie pożyczki po tym, jak oszuści oszukali mnie z pieniędzy. Jeśli znalazłeś się w skomplikowanej sytuacji i chcesz uzyskać pożyczkę od osoby godnej zaufania i uczciwej, nie wahaj się skontaktować z WESTLAKE LOAN pod adresem: [email protected] Telegram___https://t.me/loan59Źródło komentarza: Mężczyzna chciał zabić żonę siekierą. Później popełnił samobójstwo.Autor komentarza: RamparamTreść komentarza: Biedny łoś... ale prawdziwe losie to urzędasy i weterynarze, którym jak widać się nie chciało zareagować. W sumie db że nikt nie zastrzelił zwierzaŹródło komentarza: Ranne zwierzę i „spychologia”. Nikt nie chciał pomóc łosiowi...Autor komentarza: RobTreść komentarza: Niech się sam utopi... Prawie dożywocie, w sume za głupote... Ludzie słabo wyceniają swoje zycie ;-1Źródło komentarza: Recydywista groził pobiciem i utopieniem. Grozi mu 18 lat za kratami
Reklama