Rozmowa z Krystyną Łubieńską, aktorką
A podobno jest gdzieś ulica
Lecz jak tam dojść, którędy?
Ulica zdradzonego dzieciństwa
Ulica wielkiej kolędy.
Na ulicy tej, taki znajomy
W kurzu z węgla, nie w rajskim ogrodzie,
Stoi dom, jak inne domy.
Dom, w którym żeś się urodził.
Ten sam stróż stoi przy bramie,
Przed bramą ten sam kamień.
Pyta stróż: Gdzieś pan był tyle lat?
Wędrowałem przez długi świat.
Więc na górę szybko po schodach,
Wchodzisz, matka wciąż taka młoda.
Przy niej ojciec z czarnymi wąsami
I dziadkowie, wszyscy ci sami.
I brat, co miał okarynę,
Potem umarł na szkarlatynę.
Właśnie ojciec kiwa na matkę
Że już wzeszła gwiazda na niebie
Że czas się dzielić opłatkiem.
Więc wszyscy podchodzą do siebie
I serca drżą uroczyście
Jak na drzewie przy liściach liście.
Jest cicho, choinka płonie,
Na szczycie cherubin fruwa.
Na oknach pelargonie
Blask świeczek złotem zasnuwa.
A z kąta z ust brata płynie
Kolęda na okarynie.
Lulaj że Jezuniu…
Konstanty Ildefons Gałczyński
- Lubi pani Boże Narodzenie?
- Ogromnie! To radość bycia razem. Święto najbardziej rodzinne. Święto zgody. Wigilia, ile z nią wierzeń! Hasło na cały rok. Cztery tygodnie adwentu, czas wyciszenia, oczyszczania, przygotowania do świąt. Mama mi opowiadała o wspaniałych świętach u moich dziadków w majątku Aleksandrowo na Litwie. Zjeżdżała cała rodzina, sąsiedzi z okolicznych dworów, około stu osób! Z Kowna, nawet z Warszawy, mimo że dość daleko. Przygotowania były ogromne. Ostatnio zwyczaje się rozluźniły, ludzie wyjeżdżają nawet na Wyspy Kanaryjskie, uciekają od pięknej tradycji. Piłsudski powiedział, że jeżeli się nie szanuje przeszłości, nie ma się prawa do przyszłości. To hasło na dziś. Oczywiście, są prezenty, choinka. Brakuje tego, co dawniej – mistyki.
- Co najbardziej utkwiło pani w pamięci ze świąt rodzinnych?
- Mama, wielka dama, Wigilie zaczynała od recytacji wiersza Gałczyńskiego: „A podobno jest gdzieś ulica…”. Strofy wzruszające, wprowadzały w nastrój. Tata siadał do fortepianu, śpiewaliśmy kolędy. W takt muzyki układał dla mojej mamy wiersze: „W Twoje wielkie przecudowne oczy chciałbym patrzeć i patrzeć bez końca.” Przypominam sobie to wszystko, gdy siadamy do Wigilii teraz. Brzmią mi w uszach słowa mamy, które wiele mi dały: „Pamiętaj, bogato żyj. Nie musisz materialnie”. Ważne to słowa. Po Powstaniu Warszawskim w ciągu chwili straciliśmy dorobek pokoleń. Przeżyliśmy.
- Wigilie w Teatrze „Wybrzeże”?
- I Zygmunt Hubner i Jerzy Goliński, potem Stulo Hebanowski, Marek Okopiński, świętowaliśmy wszyscy, nawet Staszek Michalski przestrzegał spotkań serdecznych w teatrze z choinką w tle. Dyrektor Adam Orzechowski zapowiedział Spotkanie Wigilijne, dzielenie się opłatkiem, więc tradycji stanie się zadość. Musimy podać sobie ręce i dać trochę serca drugiemu w myśl porzekadła, że tyle jesteśmy warci ile przekażemy innym. Teraz jest trudniej, młodzi aktorzy są zajęci niesamowicie, pogoń za pieniądzem. Wielu aktorów mówi: „nie będzie mnie, gram w serialu, mam zobowiązania finansowe”. Dawniej graliśmy po trzydzieści pięć razy w miesiącu, ale na miejscu. Owszem, także w filmach, w radiu, telewizji, ale to był początek, a teraz na tym się opiera egzystencja wielu kolegów. Kluby aktora przez cały rok tętniły życiem. Każdy biegnie z teatru teraz do domu, na pociąg. Rozumiem, ale więź się rozprzęgła.
- Jaki okres pracy w teatrze utkwił pani w pamięci najgłębiej?
- Chyba czas dyrektorowania Stanisława Hebanowskiego. Urzekł mnie po pierwsze wybierany przez niego repertuar. Sięgnął do Micińskiego, Jewreinowa. Wielki Marian Kołodziej robił scenografię, to było malarstwo! Wchodziło się do innego świata. To, co reżyser i scenograf wtedy wyczarowali do dziś się pamięta.
- Jaki powinien być teatr?
- Wydaje mi się, że magią, metaforą. A w tej chwili teatr jest coraz częściej odarty z tej magii. Nie lubię brutalizacji teatru, Szekspir był dość mocny, ale to nie są brudne sztuki, takie jak młodzi ludzie piszą teraz. Przecież te tragedie ludzkie mogę mieć co chwilę w telewizorze na każdym kanale. Teatr musi oczyszczać, inspirować. Dobrze, gdy widz wychodzi ze spektaklu z myślą, że życie można lepiej, inaczej układać. Teatr powinien dawać nadzieję nawet wtedy, kiedy jest w ostrej formie podawany. Można wszystko powiedzieć na scenie, ale niech to nie będzie takie małe! Niech to będzie wysoka sztuka, w niej można pokazać ostre konflikty, uwarunkowania: człowiek – człowiek. Spektakl powinien zapadać w serce. Dziś, gdy się wychodzi po przedstawieniu, trzeba by się często albo upić, albo powiesić. Nie piję, powiesić się nie chcę, kocham życie. Więc chyba nie powinnam na takie spektakle przychodzić.
- Stworzyła pani niezwykłą, niezapomnianą kreację Roswity w sztuce „Blaszany bębenek” w reżyserii Adama Nalepy na scenie Teatru „Wybrzeże”.
- Ogromnie mi miło. Powiem szczerze, wiele pochwał dostaję za tę rolę. Może dlatego, że kobietom daję nadzieję na miłość. Nie chodzi o wiek, ale o samo uczucie. Zawsze można znaleźć miłość. Myślę, że to istotne i najważniejsze w tej roli. Jeżeli tak jest odbierana, mogę być szczęśliwa. Pani z Ameryki podeszła do mnie po spektaklu, powiedziała: „Jeżdżę po świecie, pani jest na samym szpicu”. Każda z aktorek, aktorów chciałby zrealizować coś, co się zapisuje w sercu widza.
- Uczestniczy pani w życiu publicznym, często bezinteresownie uświetnia recytacjami uroczystości. Śledzi pani sukcesy innych osób i szczerze gratuluje. Aktorka dla ludzi.
- Nie tylko aktorka, człowiek! Lubię się zachwycać i ludźmi i życiem. Żyję, bo daję ludziom radość, wzruszenie, czy konkretną pomoc. Jak dostaję zaproszenie, dziękuję, albo przychodzę, tak zostałam nauczona. Jestem optymistyczna, mimo że to, co się wokół dzieje, nie jest najlepsze. Być może będzie inaczej, ludzie się opamiętają, zmądrzeją, a bieg po złote klamki nie będzie taki szybki?
Reklama
Nadzieja na miłość
GDAŃSK. - Mama, wielka dama, Wigilie zaczynała od recytacji wiersza Gałczyńskiego: „A podobno jest gdzieś ulica…”. Strofy wzruszające, wprowadzały w nastrój. Tata siadał do fortepianu, śpiewaliśmy kolędy. W takt muzyki układał dla mojej mamy wiersze: „W Twoje wielkie przecudowne oczy chciałbym patrzeć i patrzeć bez końca." - mówi znana aktorka Krystyna Łubieńska.
- 27.12.2008 00:00 (aktualizacja 12.08.2023 16:45)
Napisz komentarz
Komentarze